hej, notka pod rozdziałem :))
__________________
Otworzyłam lekko lewą powiekę, krzywiąc się na straszny ból
głowy. Co do chuja? Rozejrzałam się pospiesznie po pomieszczeniu i wiecie co?
To nie był mój pokuj. O nie, nie, nie..nie mów mi, że przespałam się znowu z
jakimś nieznajomym, obleśnym typem. Tak, zdarzyło mi się to raz. I to był, jak
się później dowiedziałam, ojciec jednej laski ze starszej klasy. Kurwa, ale nie oceniajcie mnie od razu, bo
przecież jakbym była świadoma nigdy bym mu nie dała dupy. No proszę was..po
prostu, za dużo wypiłam. Tak, o wiele za dużo i stało się. Ruszyłam się
niespokojnie w celu wydostania się z tego domu, ale poczułam ciasno owiniętą
rękę wokół mojej talii. Podążyłam wzrokiem za właścicielem i nie uwierzycie kto
leżał koło mnie…Justin. Skąd wiedziałaś suczko? Jego włosy sterczały we
wszystkie strony, zresztą jak i pewnie moje, ale co tam.. Usta miał lekko
uchylone i tak jakby jęczały och-proszę-wsadź-we-mnie-swój-język i do tego
lekko pochrapywał. Chwila..przespałam się z nim?
-Justin-uderzyłam go w okryte ramię a moje oczy błądziły po
jego licznych tatuażach. Chłopak ani się nie poruszył. Dziwka ma twardy sen.
-Justin- krzyknęłam nieco głośniej.
-Hmm..-wydusił z trudem, nie otwierając oczu.
-Kurwa, Justin jeżeli nie wstaniesz w tej..- uderzyłam go po
raz kolejny.
- Co?- uniósł lekko powieki i spojrzał na mnie, zaspany,
swoimi pięknymi, dużymi soczewkami.
-Co się stało tej nocy?- przyłożyłam dłoń do czoła i
zmarszczyłam brwi.
-Nic..- westchnął- Idź spać, jest wcześnie rano- wymamrotał
w poduszkę i przyciągnął mnie bliżej siebie.
Ułożyłam wygodnie głowę na poduszce a Justin, schował swoją
w zagłębieniu mojej szyi. Nie minęła nawet chwila a już dało się usłyszeć jego
stłumione pochrapywanie. Westchnęłam cicho i zaczęłam rysować palcem małe
kółeczka na jego ramieniu. Nawet jeśli chciałam iść i się odświeżyć, jego ręka
mi na to nie pozwalała. Byłam zamknięta w jego uścisku.
-Justin?- szepnęłam niepewnie.
-Co znowu?- zapytał poirytowany.
-Może jednak już wstaniemy?- zaproponowałam, na co on jęknął
i poluźnił uścisk wokół mojej talii, a następnie przetarł dłońmi twarz.
JUSTIN:
-Może jednak już wstaniemy?- zaproponowała Miley.
-Mileeeeey- przeciągnąłem.
-No co?- posłała mi przepraszający uśmiech i wzruszyła
ramionami.
-Nic..- zrzuciłem z siebie pościel i wstałem z łóżka.
-Och..-rzuciła Miley, na co momentalnie odwróciłem się w jej
stronę. Zauważyłem, że przygryza dolną wargę. Zaśmiałem się.
-Podoba ci się to, co widzisz?- rozłożyłem ramiona i stałem
przodem do niej w czarnych bokserkach, kiedy ona siedziała na łóżku, owinięta
pościelą.
-Co?- potrząsnęła energicznie głową i uniosła wzrok na moją
twarz.
-Spytałem czy, podoba ci się to co widzisz Księżniczko-
posłałem jej szeroki uśmiech i uniosłem pytająco brwi.
-Nie, widywałam lepsze- parsknęła śmiechem i rzuciła we mnie
poduszką. Puściłem jej oczko, zanim zaciągnąłem dresy i ruszyłem w stronę
drzwi. Słyszałem jak drepcze za mną, kiedy schodziliśmy po schodach.
-Masz zamiar, chodzić w tym prześcieradle jak naleśnik?-
wybuchłem śmiechem i pokręciłem z rozbawieniem głową.
-Ale skąd ty? Och, skąd wiedziałeś, przecież nawet się nie
odwróciłeś- wskoczyła mi na plecy a nogi owinęła ciasno wokół mojego tułowia.
Niski chichot wydostał się z jej pulchnych warg. Ułożyłem dłonie na jej gołych
pośladkach(miała tylko na sobie koronkowe majteczki), znaczy owinęła się tym
głupim prześcieradłem chyba właśnie po to, abym tego nie zauważył. Ruszyłem w
stronę kuchni i stanąłem tyłem do szafki kuchennej, kiedy M zeskoczyła i
usiadła właśnie na blacie.
MILEY:
-Na co masz ochotę?- wychrypiał seksownie Justin, kiedy
stanął pomiędzy moim nogami. Przysunęłam się do niego bliżej tak, że nasze
krocza się dotykały. I tak, czułam małego Justina. I tak, wiem, że zazdrościsz
kocico. Uwiesiłam ręce na jego szyi i przybliżyłam twarz do jego.
-Justin Bieber umie gotować? – uniosłam pytająco brwi i
wyszeptałam, stykając minimalnie, moje wargi z jego.
-Nie..- urwał, śmiejąc się- Ale- uniósł palec wskazujący w
górę- Justin Bieber ma sporo gotowych już dań tylko do odgrzania. Chętna?-
wybuchłam śmiechem i odepchnęłam go lekko od siebie.
-Oczywiście-przygryzłam wargę i posłałam mu szczery uśmiech.
On tylko skinął głową i wyciągnął jakieś puszki z szafki nade mną, a następnie
podszedł do kuchenki i zaczął gotować dla nas śniadanie.
-Justin?- szepnęłam niepewnie, ale tak żeby mnie usłyszał i
chyba mi się udało.
-Hm?- energicznie mieszał coś w garnku.
-Wydarzyło się coś między nami, tej nocy?- obserwowałam
uważnie jego muskularne ramiona- Kompletnie nic nie pamiętam i jeśli wyjdzie na
to, że pchałeś swojego kutasa tam gdzie nie trzeba.. urwę Ci go i przyszyję
mordy- ostrzegłam rozbawiona.
**
-Wydarzyło się coś między nami, tej nocy?- Dziewczyna
zapytała, a na jej policzki wkradł się lekki rumieniec. Chciała udać twardą i
nie wzruszoną tym, że nie pamiętała szczegółów z dzisiejszej nocy, ale gdzieś
tam głęboko w sobie modliła się, aby odpowiedź chłopaka brzmiała „nie”, bo
polubiła Justina i to chyba bardzo i nie chciałaby, aby ich pierwszy raz tak
wyglądał. Ona nawalona w trzy dupy a on? A on? Sama nie wiedziała, więc
postanowiła, że zapyta o to później. Szatyn słysząc pytanie Miley uśmiechnął
się szeroko. Wiedział, że to będzie ją zżerało od środka. Powinien powiedzieć
jej całą prawdę czy posłużyć się swoją wyobraźnią? Zaczął zastanawiać się przez
chwilę tak, że nastała między nimi długa cisza. Tak, jak już się pewnie
domyśliłaś..do niczego między nimi nie doszło.
-Nic nie było..padłaś od razu jak dotknęłaś nosem łóżka-
brunet zaśmiał się, choć nie był zadowolony, że taka okazja poszła się jebać.
-To dobrze..-dziewczyna odetchnęłam głęboko, uśmiechając się
lekko.
**
-No nie powiedziałbym- Justin wzruszył ramionami , dmuchając
zimnym powietrzem w łyżkę, na której było trochę czerwonego sosu. O panie,
żebyś go teraz widziała. Ja pierdole, czuje jak pisia powoli tonie w swoich
płynach.
-Cokolwiek- ułożyłam dłonie na blacie i obserwowałam jego
dalsze ruchy.
~.~
Po śniadaniu trzeba było spakować nasze marne dupy i wrócić
do domu. Czy matka mnie zabije? Tak, zabije..ale kurwa, rusz tylko Justina to
pogadamy inaczej. Będę cię nawiedzać dniami, wieczorami i chuj wie kiedy, ale
będę, więc zapamiętaj to sobie. Och, no przestań.. przecież wiesz, że cię
kocham co nie? Prawda, że wiesz. A wracając do tematu to, siedzieliśmy właśnie
z Justinem w jego samochodzie i coraz bardziej zbliżaliśmy się do miejsca , w
którym zostanę zamordowana. Och, pewnie już stoi w przedpokoju z piłą
mechaniczną i czeka, aż skosi mi łeb. O kurwa! A co jeśli postanowi mnie
torturować? Powiesi moje kruche, malutkie ciało w piwnicy, głową w dół jak
świniaka i będzie mnie torturować.
-Miley?- głos i ręka Justina, która szturchała moje ramię,
pomogła mi wrócić na ziemie.
-Co?- zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę w jego stronę.
-Słuchasz mnie?- jedną ręką przytrzymywał kierownicę a drugą
użył do tego, aby wyciągnąć paczkę papierosów z kieszeni jego dżinsowej
kamizelki. Kiwnęłam twierdząco głową i
znów przyległam twarzą w boczną szybę, obserwując krajobraz za oknem.
Wciągnęłam nosem powietrze a zapach dymu papierosowego rozszedł się po moich
komórkach.
-Nie poczęstujesz mnie, dżentelmenie?- zadrwiłam, unosząc
prawą brew ku górze.
-Nie, ale mam lepszy pomysł..- urwał i zwrócił głowę w moją
stronę. Na szczęście był mały ruch- No chodź tutaj- kiwnął palcem a jego kąciki
ust, uniosły się. Złapał moją brodę między palec wskazujący a kciuk. Tak akurat
staliśmy na czerwonym świetle, spokojnie. –Otwórz ust..-nie dokończył, bo
niegrzecznie mu przerwałam.
-Wiem jak to się robi ogierze- zaśmiałam się i wbiłam palca
w jego umięśniony brzuch- Dawaj- oblizałam koniuszkiem języka dolną wargę a
następnie uchyliłam usta. Justin uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach można
było ujrzeć iskierki pożądania, uwielbienia. Zaciągnął się głęboko dymem gdy
następnie, przybliżył twarz strasznie blisko mojej, tak że moje wargi ocierały
się o jego i wpuścił toksyczną zawartość jego ust w moje.
-Idealnie-szepnął w moje usta a następnie złożył na nich
namiętny pocałunek. Momentalnie w samochodzie wzrosła temperatura, a ja
ułożyłam dłonie na jego policzki. Justin zgasił niedopałek a następnie objął
mnie ramionami wkoło talii. Oderwaliśmy się przez chwilę od siebie, ale to
tylko przez chwilę aby zaczerpnąć powietrza a następnie znów nasze wargi ze
sobą współpracowały. Justin nie prosząc o dostęp, wepchnął swój język w moje
usta, rozpaczliwie szukając mojego. Kiedy poczułam jego język na moim,
jęknęłam, na co on się zwycięsko uśmiechnął. Przez ten cały czas szatyn masował
moje boki a ja przeniosłam się dłońmi, na jego szyje. Donośmy klakson przerwał
naszą namiętną chwilę, na co jęknęłam niezadowolona, za to Justin nawet się tym
nie przejął a kontynuował to dalej.
-Justin- pocałunek- jedź- pocałunek- już- pocałunek- bo-
pocałunek- Kurwa jedź- krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie. Zaśmialiśmy się
oboje a Justin do końca wcisnął pedał gazu, co spowodowało, że ruszyliśmy z
piskiem opon a wokół samochodu zebrała się kupa dymu. Idiota pewnie myśli, że
mi tym zaimponuje. Pomachałam energicznie głową, śmiejąc się.
- Już jesteśmy- Justin zaparkował samochód pod moim domem i
położył dłoń na moim kolanie, lekko je ściskając.
-Wiem..-westchnęłam- To cześć- uśmiechnęłam się blado w jego
stronę i otworzyłam drzwi od strony pasażera. Usadowiłam prawą nogę za drzwiami
i już miałam zrobić to samo z drugą kiedy szatyn energicznie odwrócił moje
ciało w jego stronę i przyssał się wargami w moje.
-Nigdy więcej się ze mną nie żegnaj w ten sposób. Zwykłe
„cześć” i koniec. Co to ma być?
-O boże..przepraszam, że pożegnałam się jak reszta ludzi na
tym gównianym świecie- otworzyłam szeroko usta, a dłoń przyłożyłam w miejsce
mojego serca.
-Zamknij usta, ślicznotko, pewnie później się do czegoś
przydadzą i nie boże, po prostu Justin ale wiesz co? Jak wolisz..- chłopak
parsknął śmiechem a następnie puścił oczko.
- Jesteś dupkiem Bieber..- przymrużyłam oczy i wyszłam z
samochodu. Odwróciłam się na pięcie i jeszcze do niego pomachałam a następnie
już stałam pod drzwiami do rzeźni. Ciekawe czy ktoś będzie tęsknił..Otworzyłam
drzwi jak najciszej się da i wchodząc do środka na paluszkach, szybko
podbiegłam do schodów, prowadzących na górę.
-Miley..-usłyszałam głos mojej matki za mną. Kurwa.
Odwróciłam się żółwim tempem w jej stronę, i uśmiechnęłam się najsłodziej jak
się da.
-Przepraszam- podrapałam się po karku i spojrzałam prosto w
jej oczy. Ciemność, ciemność, ciemność. Nienawidzę ciemności.
-Nie- uniosłam palec przed swoją twarzą, aby mnie zatrzymać-
Już nie będę wracała do twojego zachowania wczoraj wieczorem, ale powiedz mi
tylko jedno..Gdzie ty do cholery byłaś całą noc. I nie mów mi, że z tym
kryminalistą- wymachiwała rękoma jak opętana. Kryminalistą? Och, serio? No
proszę cię.
-Mamo, skąd ty bierzesz te gówniane słownictwo? On nie jest
żadnym kryminalistą, i ty- zaczęłam ale od razu mi przerwano.
-Co to jest?- matka złapała za moje włosy, odsłaniając moją
szyję. I znowu..Kurwa.
-Co?- udałam głupka, że nie wiem o co jej chodzi.
-Te zaczerwienione miejsca na twojej szyi, och chwila..Czy
to nie są malinki?- myślałam, że jej oczy zaraz wypadną z jej oczodołów.
-Kurwa, serio? Jakbyś to widziała po raz pierwszy-
strzepnęłam jej rękę- Ii.. po prostu poparzyłam się prostownicą. To nic wielkiego, więc daj mi
spokój-wzruszyłam ramionami.
-Ty nie prostujesz włosów..-prychnęła- Myślisz, że jestem
głupia?- usadowiła swoje rękę na bokach i przymrużyła oczy, wyczekując mojej
odpowiedzi.
-Nie, nie, nie..- podniosłam ręce w obronnym geście- Od
wczoraj już prostuję. Byłam u Samanty i
postanowiłyśmy iść na imprezę. Wtedy zaczęłam prostować włosy i się poparzyłam.
To tyle.
-Byłaś u Samanty tak? Tylko powiedz czemu Samanta była tu, u
nas, z rana i pytała o ciebie?
-Ouu.. ale…
-Nie ma żadnych ale Miley- wrzasnęła- dzwonię do twojego
ojca- ściągnęła słuchawkę ze ściany i zaczęła wystukiwać jakiś numer.
-Nie odważysz się- spojrzałam na nią przerażona.
-No to zobacz..- przyłożyła słuchawkę do ucha- Marco?-
zerknęła na mnie.
-Nienawidzę cię szmato- wykrzyczałam w jej twarz i wyrwałam
z jej rąk słuchawkę telefonu. Następnie rzuciłam nią o podłogę, ale jak już
mogliście poznać moje jebane szczęście, nic się nie stało. Stłumiony głos ojca,
dało się usłyszeć, więc było dobrze. Pobiegłam w stronę pokoju, zakluczyłam
drzwi i ułożyłam się skulona na łóżku, czekając na śmierć.
~.~
- Otwórz te pierdolone drzwi Miley- wrzeszczał ojciec,
gwałtownie uderzając w dębowy wierzch moich pokojowych drzwi.
-Nie, wynoś się z tego domu- szlochałam.
-Córciu..- wtrąciła moja matka, przejętym tonem, ale Marco
nie pozwolił jej już dalej mówić.
-Taylor, proszę cię, przestań. Ona traktuje cię jak kawałek,
bezwartościowego gówna, a ty jej jeszcze bronisz. Zamierzam skończyć to
wszystko, bo tak dalej nie będzie. Owinęła ciebie wokół palca i myśli, że
wszystko jej wolno. Otwórz te drzwi, Mil..
Zerwałam się z materaca, stając na równe nogi. Podbiegłam w
stronę drzwi, otwierając je.
-Posłuchaj mnie..- przetarłam policzki od łez- Nie wiesz,
jak ją traktuję- wskazałam palcem na mamę, która nerwowo pocierała swoje ramię-
bo, cię TU NIE MA- wrzasnęłam- I nie wiem, po co tu jesteś, bo mam cię w dupie.
Myślisz, że co? Że przyjedziesz, dasz mi karę i wszystko będzie w porządku?
Nie, kurwa, nie będzie- łzy spływały coraz szybciej- O chwila, a gdzie twoja
seks-zabawka, huh?- zadrwiłam, uśmiechając się ironicznie. Nagle poczułam,
straszny ból na moim prawym policzku. Złapałam się instynktownie i jęknęłam
cicho.
- Żeby to było ostatni raz, zrozumiano?- ojciec ścisnął moje
ramię, badając moją twarz uważnie.
-Puść mnie- syknęłam i zaczęłam się wyrywać.
-Marco- pisnęła moja matka i odciągnęła ojca za ręke. Nagle
uścisk się poluzował, a ja czym prędzej odskoczyłam od jego umięśnionego ciała.
-Kochanie- mama zrobiła krok w moją stronę.
-Nie- uniosłam dłoń aby ją zatrzymać- Nie- zaśmiałam
się gorzko. Wybiegłam z domu jak najszybciej się da, wybuchając przy tym
głośnym płaczem. Biegłam tak przed
siebie dłuższą chwilę. Potrąciłam kilka przechodniów po drodze, ale mam na to
wyjebane. Czułam się jak gówno, jak bezwartościowe gówno. Usiadłam pod jednym z
murów, który był cały pomazany graffiti. Nie chcę już żyć. Wyjęłam z kieszeni
spodni Andersona i wybrałam jeden z numerów.
__________________________________________
I o to rozdział 5, dzień dobry :)
Hahahahahahaha, wiecie co zauważyłam? Że normalnie można żyć bez internetu, na luuzie. XDD
Na początku, ciężko było i jeszcze ja uzależniona bez niego? Myślałam, że to niemożliwe, a jednak.. ALE MAM NADZIEJE, ŻE W KOŃCU MI GO NAPRAWIĄ! :///
__________________________________________
I o to rozdział 5, dzień dobry :)
Hahahahahahaha, wiecie co zauważyłam? Że normalnie można żyć bez internetu, na luuzie. XDD
Na początku, ciężko było i jeszcze ja uzależniona bez niego? Myślałam, że to niemożliwe, a jednak.. ALE MAM NADZIEJE, ŻE W KOŃCU MI GO NAPRAWIĄ! :///
TAK BARDZO DZIĘKUJE ZA LICZBĘ WEJŚĆ, ZA LICZBĘ KOMENTARZY...JESTEŚCIE KOCHANI, WIELCY. UH, DZIĘKUJE, DZIĘKUJE. KOCHAM xx.
do następnego pyszczki <3
+ przepraszam, że nie odpowiadam na asku, ale chyba rozumiecie...
+ BOOOŻE, OGLĄDALIŚCIE WCZORAJ GALE? BOOOOOOŻEEE, MILEY JEST TAKA IDEALNA... JEZUNIU.
Twoje teksty mnie rozwalają xD A na końcu drama :/ Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńjezzuuu. kochaam to. i draamaa timee. xd ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne.
OdpowiedzUsuńPIERDOLONY CHUJ. KUTAS. SZMATA. DZIWKA. ŹDZIRA. WSPÓLCZUJE MILEY TAKIE OJCA, JA PIERDOLE. GOWNO Z NIEGO;/
OdpowiedzUsuńALE ROZDZIAŁ CUDOWNY JAK KAZDY INNY, CZEKAM NA KOLENY:):)<3
boooski...czekam na NN..oby był szybklo..kocham <3
OdpowiedzUsuńBiedna Miley :'< Ciekawe do kogo zadzwoni :D
OdpowiedzUsuńWspółczuję Miley :( jej ojciec jest chujem :(.
OdpowiedzUsuńKiedy możemy się spodziewać następnego rozdziału?
jż się nie mogę doczekac kolejnego rozdziału sdfshfjs :D
OdpowiedzUsuńNosz kurwa !!!
OdpowiedzUsuńNa wstępie mojego listu proszę,abyś w tej chwili poszła do rodziców i podziękowała im ode mnie za to,że Cię stworzyli...;D
Boże kochany !!! Ty tak zajebiście piszesz,że aż normalnie kapcie spadają.Czytając to Twoje opowiadanie normalnie leję ze śmiechu.Najlepsze było to,co Miley powiedziała do Justina,że eśli pchał swojego kutasa nie tam gdzie trzeba, to [...]
Kurwa ! Kocham Twoje opowiadanie ! Jest zajebiste !!!
Twój styl jest naaaajleeepszy !!!
Już myślałam,że między nimi do czegoś doszło,a tu proszę...
Zachowałaś to na później...xD
Ja nie wiem,skąd się biorą takie cuda jak ty...Nie pojmuję...
Kocham Cię i czekam na następny !!!
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
dziękuje... boże rozpłakałam się (a tylko spróbuj się zaśmiać, a skopie ci tyłek! hahahahah).
Usuńjejku, to takie kochane <3 dziękuje bardzo, uh <3
Jezus Maria!
OdpowiedzUsuńMoja psychika wysiada!
Justin jest zbyt idealny i miley tak samo!
Kocham Cie
czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńjeju świetny <3 czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział... bardzo ciekawy.. czekam na następny
OdpowiedzUsuńOMG! Wspaniale to napisałaś. Mils ma ciężkie życie.. ale faktycznie nie szanuje swojej mamy. Do następnego <3.
OdpowiedzUsuńDziś zaczęłam czytać to opowiadanie i powiem Ci jedno... Masz gigantyczny talent ! To co piszesz jest zajedwabiste ! Rozdział boski ;* Czekam nn <3 HAhahahahahah xD Tak też twierdzę, że Miley jest idealna i cholernie seksowna xD
OdpowiedzUsuńBy Vilers ♥
Osrałam sie
OdpowiedzUsuńTak poprostu się osrałam
Wkrecilam się w twoje opowiadanie oO haha czekam nn <3
OdpowiedzUsuńCzekam nn <3
OdpowiedzUsuńOmg Omg Omg kocham
OdpowiedzUsuńCud miód i malina!
OdpowiedzUsuńJak mógł ją uderzyć? o_O
OdpowiedzUsuńo bosz, jak on ją mógł uderzyć?
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
oby był szybko, bo nie mogę się doczekać..kocham <33333333333333333333
KOFFAM TWOJEGO BLOGA I GDYBYS MOGŁA WEJŚC NA MOJEGO TO BYŁABYM CI BARDZO WDZIĘCZNA http://dont-irritate-justin.blogspot.com/ <3
OdpowiedzUsuńdziś dopiero zaczęłam czytać bloga ale jest zajebisty <3 czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń