piątek, 26 września 2014

Rozdział 30.

CZYTASZ? TO I KOMENTUJESZ SKARBIE :)

To już trwa trzy godziny i czuję jak powoli wysiadam. Kompletnie nie wiem co mam robić. Nie potrafię wymyślić czegoś sensownego i z każdą kolejną minutą jest coraz gorzej. 
Gdzie ona może być? 
Czy wszystko z nią w porządku?
A jeśli...
Nie, nie Miley. Wszystko jest okej. Rose jest cała i zdrowa, spokojnie.
-Miley!- krzyk Cary rozległ się po całym mieszkaniu, kiedy zdyszana wpadła do środka- Skarbie, tak mi przykro...
Pociągnęłam nosem, a kiedy uniosłam głowę, żeby spojrzeć na moją przyjaciółkę, poczułam jak fala gniewu rozlewa się po całym moim ciele.
On tu był. Justin pieprzony Bieber, stał sobie jakby nigdy nic w moim mieszkaniu. 
Jestem przyjaciółką Justina.
Proszę, wysłuchaj mnie...Chodzi o Rose.
Błagam, daj mi dokończyć.
Głos blondynki z kawiarni zaczął rozbrzmiewać w mojej głowie.
-Ty sukinsynu, co jej zrobiłeś!- wrzasnęłam zrozpaczona, wstając na równe nogi. Potworny ból rozszedł się po mojej czaszce, ale zignorowałam to, biegnąc w jego stronę.
-Co jej zrobiłeś!- krzyczałam, uderzając pięściami w jego klatkę piersiową, a on stał w ogóle się nie ruszając, jakby zastygł w cemencie. 
-Uspokój się- Zayn, zaczął odciągać moje trzęsące się ciało, od chłopaka.
-Zostaw mnie... Wszyscy mnie zostawcie, kurwa- upadłam, zrozpaczona, na kolana, a obraz przede mną zaczął się rozmazywać. 
-Miley, Justin spędził cały dzień ze mną...
-Proszę, oddajcie mi tylko moją córeczkę- zawyłam, a słone łzy spływały po mojej twarzy niczym wodospad.

JUSTIN

Chodziłem z jednego kąta pokoju w drugi i tak w kółko. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, a w głowie miałem pustkę. Nic.
-Kurwa...- przejechałem dłonią po moich włosach, szarpiąc za ich końce. 
-Jak to się stało?- spojrzałem na matkę Miley, która siedziała przy stole z głową schowaną w dłoniach. 
-Bawiła się z psem sąsiadów tutaj, na podwórku... i, i kiedy już chciałam zawołać ją na obiad, nigdzie jej nie było. Jakby zapadła się pod ziemię. Obeszłam całą okolicę, byłam u sąsiadów i... Tak strasznie przepraszam. Miley, proszę...- płakała coraz głośniej, a ręce jej się trzęsły niemiłosiernie. 
Moje serce z minuty na minutę biło coraz szybciej.
Tak strasznie się boje o moją prześliczną kruszynkę.
Kątek oka spojrzałem na Miley, która siedziała skulona w kącie. Raptownie zaczęła kaszleć, jakby brakowało jej powietrza, więc szybko do niej podbiegłem.
-Oddychaj, skarbie...Już cichutko. Wszystko będzie dobrze- owinąłem moje muskularne ramiona, wokół jej rozgrzanego ciała.
-Po prostu, znajdź ją, Justin. Proszę... Tak strasznie się boje- szepnęła łamiącym się głosem, wtulając się bardziej w moją klatkę piersiową, a jej piąstki coraz bardziej zaciskały się na mojej przemoczonej koszulce.
Poczułem wibracje w tylnej kieszeni moich spodni, więc podniosłem się lekko, wyciągając mój telefon.
Zerknąłem na ekran, przekonany, że dzwoni jeden z moich kumpli, ale wyświetlił się nieznany numer.
-Ta?- odezwałem się po tym jak przeciągnąłem palcem po zielonej słuchawce. 
-Bieber...- ochrypły głos odezwał się po drugiej stronie- Jak tam życie?
-Dzwonię na policję...- Miley wyrwała się z mojego uścisku, szukając swojego telefonu.
-Chwila, poczekaj chwilę- zasłoniłem głośnik, wypowiadając te słowa do dziewczyny, która kiwnęłam głową, siadając na sofie.
-Czego chcesz Brown?- syknąłem, przewracając moimi oczami. Ta, suka ma szczęście, że jeszcze żyje. Czasami mam za dobre serce, przysięgam.
-Właśnie siedzę z mała księżniczką i zamierzamy obejrzeć jakąś bajkę. Hm, ulubiona bajeczka Rose, to? Mam nadzieje, że tatuś mi pomoże- zaśmiał się arogancko, a w tle było słychać jakiś cichy głosik.
 -Zabije cię, kurwa, jak spodnie jej włos z głowy, słyszysz mnie? Gdzie ty, kurwa, jesteś?- krzyknąłem, co sprawiło, że cały pokój zainteresował się moją osobą.
-Cichutko, tatusiu... Nie chciałbyś, żeby Rose się przestraszyła, tak?
-Przysięgam, że wbiję nóż w każdy kawałek twojego nędznego ciała. Ostatni raz się, kurwa, pytam... Gdzie jesteś do chuja?
A więc to on.
Sukinsyn zbliżył się do mojej rodziny, za co zapłaci swoim życiem. Nie pozwolę, żeby jego marna dupa dalej wałęsała się po tym świecie.
-Pamiętasz ten piękny dzień, kiedy zostawiliście mnie postrzelonego z Jackiem? Leżałem jak jakiś śmieć na tej ziemi, prosząc o to, żebyście mi pomogli, ale wy to kompletnie oleliście, ratując swoje żałosne tyłki. Obiecałem sobie, że kiedyś mi za to zapłacicie i voila, o to jestem.
-Czego chcesz?- zmarszczyłem moje gęste brwi, czekając aż ten sukinsyn się odezwie.
-Justin, o co chodzi?- Miley, podeszła bliżej, patrząc uważnie w moje oczy- Z kim rozmawiasz?
-Oh, czy to moja seksowna Miley? Tak strasznie była niegrzeczna, kiedy ostatnio spotkaliśmy się w szpitalu. Może zechciałaby porozmawiać ze swoim małym aniołkiem?- jego głos był przepełniony ironią. Moje wnętrzności coraz bardziej się skręcały z gniewu. 
-Daj mi ją do telefonu...- warknąłem, ściskając i rozluźniając pięści. 
-Mamusiu?- po drugiej stronie odezwał się cichutki, delikatny głosik Rose- Chcę do domku.
Miley wyszczerzyła szeroko oczy, kiedy załapała co się dzieje. Wyrwała telefon z mojej dłoni, przykładając go sobie do ucha.
-Skarbie...Skarbie, posłuchaj mnie. Mamusia po ciebie przyjedzie, spokojnie. Kochanie, nie płacz, proszę...Halo, halo? Zapłacisz za to skurwielu, przysięgam! Halo?- ścisnęła telefon w swojej dłoni, głęboko oddychając- Czy ktoś mi może wytłumaczyć co się właśnie w tej chwili dzieje? Czy to, kurwa, jakiś chory żart? Jaja sobie ze mnie robisz, Bieber?- spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach, kładąc dłoń na czole i prychając niedowierzanie- Nie wytrzymam zaraz....
-Daj mi pomyśleć- przymknąłem oczy, szukając rozwiązania. Nie mogło mu to ujść na sucho.
-Kto to był? Miley, rozmawiałaś z Rose?- Cara znalazła się przy nas z prędkością światła. 
Wstałem z fotela, kierując się w stronę wyjścia. Założyłem na barki, moją skórzaną kurtkę, wychodząc na zewnątrz.
-Gdzie ty idziesz?- krzyknęła za mną Miley, ale zignorowałem to, wsiadając do mojego samochodu i odjeżdżając z piskiem opon w znanym mi już kierunku.

Chris Brown? To gówno zapłaci za to, że zbliżył się do mojej małej dziewczynki...

_____________________________

cześć misie :)))
pamiętacie niggasa, który się przystawiał do Miley w szpitalu? (rozdział 16/17) właśnie postanowiłam go wprowadzić ponownie... a co, niech chłopak trochę namiesza, hahaha jezu kompletnie nie wiem co robię i coś czuję, że znajdę się w poważnym bagnie xdd
mój ask< zapraszam serdecznie

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 29.

-Nie pierdol...- Zayn zachłysnął się powietrzem, przytrzymując swoją idealnie wypielęgnowaną dłoń przy ustach.
-Boje się, Zayn. Tak cholernie się boje o Rose- pociągnęłam nosem, skubiąc materiał moich dresowych spodni- Nie wiem co mam robić.
-Ale jak? Jakim cudem znalazłaś się w jego łóżku?
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami, a chłopak spojrzał na mnie krzywym spojrzeniem, wyrażającym dezaprobatę.- Tak, wiem. Jestem najgorszą idiotką na ziemi, wiem...- jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. 
Tak bardzo źle się z tym czułam.
-To chore- skwitował, kręcąc zniesmaczony, głową.
-Myślisz, że tego nie wiem?- prychnęłam- Zabije, gnojka...
-Kurewsko, seksownego gnojka- przez jego twarz przeszedł cień uśmieszku. Od początku wiedziałam, że mój najlepszy przyjaciel- gej, leci na Justina i często sobie z tego żartowałam, ale teraz nie było mi do śmiechu.
-Zamknij się, suko- uderzyłam go z całej siły w ramię, na co głośno zawył, rozmasowując obolałe miejsce- Jeżeli nie masz zamiaru mnie pocieszać, to możesz wypieprzać. Sama sobie poradzę- westchnęłam, kładąc głowę na mięciutkiej poduszce.
-Mam pomysł- pisnął, a jego dłoń zderzyła się z moim pośladkiem. Powoli i niezgrabnie zaczął wstawać z łóżka, a ja dokładnie przyglądałam się jego poczynaniom.
-Co?
-Idziemy na zakupy!- zabłysnął swoim śnieżnobiałym uśmiechem- Nie obraź się, ale ostatnio schudłaś i wyglądasz jak jakaś bezdomna w tych za dużych ciuchach.
-Słucham?- zachłysnęłam się własną śliną, wciągając głośno powietrze.
-Oj, skarbie... Spokojnie, znajdę ci coś seksownego- mrugnął oczkiem i kiedy miał już oberwać poduszką, którą w niego wycelowałam, zrobił unik, a ta uderzyła w komodę.
-Następnym razem musisz się bardziej postarać...
-I tak jestem obrażona.
                                                                             ~.~

-Nie daje już rady...- schyliłam się, głęboko oddychając.
Nie mam pojęcia ile już łazimy po tej galerii, ale moje stopy definitywnie powiedziały "STOP!".
-No dalej, Miley, za chwilę kończy się promocja na ten zajebiście dobry podkład! Nie marudź i rusz to swoje tłuste dupsko!- mruknął, patrząc na mnie groźnie.
Tak, moje drogie koleżanki, to Zayn, który będąc na zakupach staje się pieprzoną sukodiwą. 
Pamiętam jak raz szarpał się za włosy z jedną laską w sklepie obuwniczym. I jak to się skończyło? Wielkim płaczem, gdy zobaczył swoją, podrapaną paznokciami, twarz w lusterku i zakazem ponownego wejścia do sklepu.
-Musisz mnie zanieść- skrzywiłam się, prostując kręgosłup. Myślał nad tym chwilę, a następnie głośno westchnął. 
-Dobra, kurwa, chodź...
Odwrócił się do mnie plecami a ja, zadowolona, od razu na nie wskoczyłam.
-Pamiętasz, jak mówiłem, że schudłaś?
-Tak? To było bardzo kocha...
-Cofam to.
-Nienawidzę cię, szmato- wybuchłam niepohamowanym śmiechem, przytulając się bardziej do jego umięśnionych pleców.


-Oto wasze zamówienie- miła, rudowłosa dziewczyna, podeszła do lady, podając nam dwie mrożone kawy z czekoladą i bitą śmietaną- Smacznego.
Widać było, że wpadł jej w oko, bo śliniła się i chichotała jak jakaś upośledzona wariatka.
-Dziękujemy- odezwał się chłopak, puszczając oczko w jej stronę.
Sukinsyn, wiedział jak działa na laski.
-Zostajemy tutaj, czy wychodzimy?
-Możemy wy...
-Miley? Miley Jones?
Zmarszczyłam brwi, odwracając się na pięcie. Przede mną stała dziewczyna, którą pierwszy raz widzę na oczy i... Ja pierdole, naprawdę była piękna.
-Tak?
-Jestem Vanessa i proszę, żebyś mnie wysłuchała, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.
Spojrzałam zdezorientowana na Zayna, ale ten tylko wzruszył  ramionami.
-O co chodzi?
-Jestem...- zatrzymała się na chwilę, jakby nie wiedziała co dalej ma powiedzieć- Przyjaciółką Justina.
Prychnęłam na słowo "przyjaciółka", przekręcając oczami.
-Błagam, daj mi dokończyć...
-Nie chcę tego słuchać!- otarłam się o jej bok, kiedy postanowiłam wyjść z knajpki. 
-Proszę...Chodzi o Rose.
-Daj mi spokój, kurwa. Przekaż Justinowi, że w dupie mam jego "przyjaciółki"- zrobiłam cudzysłów w powietrzu- Żeby się odczepił ode mnie i mojej- specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo- córki raz na zawsze.
-On...
Nie miałam zamiaru jej dłużej słuchać, więc wyszłam z lokalu. 
Co on sobie, kurwa, myśli? Huh?
Że przyśle do mnie swoje "przyjaciółki" na rozmowę, ja naglę zmienię zdanie i będziemy żyć jak stare, dobre małżeństwo? 
Ha, popierdoliło do końca?
-Odwieźć cię do domu?- odezwał się Zayn, przekładając torby z jednej ręki do drugiej.
-Nie, poradzę sobie. Do jutra?
-Ta, do jutra- stanęłam na palcach, aby złożyć soczysty pocałunek na jego pulchnych wargach.
Miałam szczęście, gdyż właśnie w tym samym czasie podjechał mój autobus.


-Wróciłam!- mój głos rozległ się po domu, ale nie otrzymałam odpowiedzi- Mamo?
Zmarszczyłam brwi, odkładając torby pod ścianę.
-Mamo?- usłyszałam cichy szloch pochodzący z kuchni, więc jak najszybciej pobiegłam w tamtą stronę.
Na kuchennych kafelkach, oparta o lodówkę, siedziała Taylor. 
-Co się stało?- przykucnęłam przy niej, wycierając łzy z jej opuchniętej twarzy.
-Ja... Ja przepraszam. 
-Co się stało?
-Rose zniknęła.
Z mojej twarzy raptownie odpłynęły wszystkie kolory, a przed oczami pojawiła się twarz Vanessa'y...
"Chodzi o Rose".

_________________
siemanko :))
jak dziwnie mi tu pisać, o mój boże hahahaha.
muszę się przestawić na tryb "mam bloga, muszę coś napisać", bo strasznie się rozleniwiłam i ciężko mi usiąść dupskiem przed laptopem i coś zapisać.
okej, to...
do następnego?
jutro poprawię błędy, bo teraz padam na ryj.
kocham xxx

ktoś wgl jeszcze tu jest ze mną?


Obserwatorzy