wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 15.

Siedziałam roztrzęsiona w poczekalni. Schowałam głowę w dłoniach, czekając. Na co? Sama nie wiem. Zaro jakichkolwiek informacji. 
Nic.
Wczoraj jak go zobaczyłam... kurwa, był potwornie blady. Od razu zadzwoniłam po karetkę, która po kilku minutach była już na miejscu. Ja pierdole, nawet tam mi nie powiedzieli co z nim...
Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię, ale nie miałam siły podnieść głowy. Nie miałam siły na nic, kiedy widziałam w myśli jak Justin umiera. 
-Miley!- ktoś kucnął przy mnie, pocierając dłońmi uda- Właśnie szłam do was, kiedy zauważyłam pogotowie przed domem. Co się stało? Gdzie Justin?- Cara mówiła wszystko na jednym oddechu.
-On umiera, rozumiesz? Kurwa, umiera..- uniosłam głowę, patrząc jej prosto w oczy.
-Co ty pierdolisz to nie może być prawda- zaczęła machać energicznie głową, a w kącikach jej ogromnych oczy pojawiła się słona substancja- ...Nie Justin. Co się stało?
-Nie wiem- zaśmiałam się gorzko, wycierając łzy z policzków. Nie chcę wiedzieć jak w tym momencie wygląda moja morda.
-Jak wróciliśmy z tej plaży, on się spakował i powiedział, że musi wyjechać na pare dni. Zapytałam o co chodzi, ale mnie olał. Próbowałam go zatrzymać, ale to nic nie dało. Ktoś zadzwonił wczoraj do drzwi..- przełknęłam z trudem ślinę- Otworzyła i on..on tam stał, cały blady, rozgrzany...ledwo co łapał oddech, zanim zemdlał- z trudem powstrzymałam łzy, które znów chciały swobodnie spłynąć po moich policzkach. 
Cara nic nie mówiąc przytuliła mnie,  a następnie usiadła na krześle obok.
-Masz telefon?- spojrzałam na nią z zaciekawieniem w oczach.
-Jasne, trzymaj- podała mi swojego różowego IPhona, uśmiechając się delikatnie. 
Trzymając go w dłoni, otworzyłam klawiaturę. Numer, który właśnie chciałam wystukać, zasiedlił się na dobre w mojej pamięci i myślę, że nie zamierza zbyt szybko stamtąd uciec.
-Tak?-w słuchawce usłyszałam głos Zayna. A co jeśli on mnie znienawidził po tym co mu zrobiłam? Otworzyłam usta i chciałam się odezwać, ale nie mogłam.
-Jest tam ktoś?-dopytywał.
-Cześć Zayn- chrząknęłam, zbierając w sobie chociaż odrobinę odwagi. 
Nie bądź tchórzem, idiotko!
-Miley...- urwał, jakby nie wierzył, że to naprawdę ja- Gdzie ty jesteś do chuja? Co się stało?  Tak strasznie tęsknie! Twoja mama, ja pierdole jadę po ciebie- powiedział stanowczo co pewnie i by mnie rozśmieszyło, gdybym była w innej sytuacji, bo przecież jest moim malutkim, gejowskim kutaskiem.
-Gdzie jesteś?
-Jestem w szpitalu św. Elżbiety, Iriks*- mój głos z każdym wyrazem łamał się coraz bardziej.
-Milej, jeżeli..- zaczął przerażony- Jeżeli on ci coś zrobił...
-Nic mi nie jest. Po prostu rusz dupsko i bądź tu szybko. Tak cholernie cię teraz potrzebuje szmato- zakończyłam połączenie, przeciągając czerwoną słuchawkę na lewą stronę. 
Podałam dziewczynie telefon, kiedy drzwi od sali, w której leżał Justin, otworzyły się. Zerwałam się gwałtowanie, pochodząc do pielęgniarki.
-Co z nim? Jak on się czuje? Czemu nie mogę się z nim zobaczyć!- spojrzałam na nią z nutką nadziei, że jej odpowiedź będzie inna, niż te, które do tej pory słyszałam. 
-Przepraszam, ale nie mamy jeszcze żadnych informacji- spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem- Proszę być dobrej myśli- uśmiechnęła się pocieszająco, gładząc delikatnie moje ramię. 
-Słucham?- otworzyłam szeroko oczy, nie wierząc własnym uszom- Jak to nie wiecie co mu jest? Jesteśmy w pieprzonym szpitalu. Waszą pracą jest wiedzieć, co mu kurwa dolega.
-Proszę się uspokoić. Pani złość naprawdę w niczym nam nie pomoże- westchnęła cicho, jakby znudzona tym wszystkim.
-Ja mam się uspokoić? -przyłożyłam dłoń do czuła, przenosząc cały ciężar ciała na lewą stopę. Czułam jak policzki płoną czerwienią od złości.
-Miley..
-Mój chłopak właśnie tutaj leży, może umrzeć, bo wy nie wiecie co mu jest. Przypomni mi Pani od czego wy tu jesteście?- uniosłam pytająco brwi, patrząc na nią przeszywającym wzrokiem.
-Miley!- po raz kolejny Cara mnie upomniała, ale zignorowałam to jak i za pierwszym razem.
-Muszę już iść, a Pani radzę się uspokoić, bo będę zmuszona wezwać ochronę- ominęła mnie, idąc w stronę recepcji. 
-Jebana dziwko..- zaklęłam pod nosem, kopiąc w nóżkę od krzesła, na które zaraz usiadłam.
-Może ona ma racje. Przecież jest w dobrych rękach, nic mu nie będzie. Wiesz jaki jest Justin... uwielbia być w centrum zainteresowania i myśli, że jest pieprzonym pępkiem świata. Jak mu się znudzi z powrotem wróci do nas i dalej będzie wrzodem na twoim tyłku- zaśmiała się, puszczając oczko.
-Cara?
-No?
-Skąd się znacie z Justinem? Wiem, że razem imprezowaliście, ale...
-Wyjechałam do Las Vegas, bo moja mama załatwiła mi sesje zdjęciową. Mają tam zajebiste kluby, więc postanowiłam zostać na dłużej. Na jednej z imprez jego kumpel zaczął się do mnie przystawiać, ale był kompletnie nie w moim typie.Właśnie tak poznałam się z Justinem. Od tamtej imprezy, przez cały mój pobyt w Vegas, bujaliśmy się razem.
Kiwnęłam głową, uśmiechając się delikatnie. Ciekawe czy coś pomiędzy nimi było.. No co? Cara jest kurewsko seksowna!
                                                                          ~.~
Siedzę na tyłku już grubo kilkanaście godzin. Chcecie usłyszeć coś śmiesznego? Uwaga.. dalej nic nie wiem. Pielęgniarki biegały przed nami, wchodząc i wychodząc z sali Justina. Pytając o niego, za każdym jebanym razem dostawałam tą samą odpowiedź "Nic nie wiadomo, proszę być dobrej myśli". W dupie mam ich tą dobrą myśl. 
Cara przez cały ten czas siedziała tu ze mną. Właśnie smacznie sobie spała na moim ramieniu. Wypuściłam głośno powietrze, odchylając głowę w tył. Cholernie dziwnie się czułam. Chciało mi się płakać, ale nie miałam czym. Byłam zmęczona, mdliło mnie i kręciło mi się w głowie. 
Odwróciłam głowę, kiedy szyja zaczęła mnie już boleć i zauważyłam mężczyznę prze recepcji. Jego kruczoczarne włosy lśniły w świetle szpitalnych lamp.
-Zayn!- pisnęłam, wstając i biegnąc w jego stronę. Cara upadła na siedzenie i usłyszałam tylko jej które "Co jest?". Odwrócił się na pięcie, a na jego twarzy pojawił się piękny, szeroki uśmiech. Rozłożyła ramiona, a ja idealnie się w nie wpasowałam, owijając ciasno nogi wokół jego tułowia. 
-Zayn..- rozpłakałam się, mocząc jego biały podkoszulek. Ja pierdole, nie wiem co mi jest.. przecież ja nigdy, przenigdy w życiu tyle nie płakałam.
 -No już dobrze. Jestem tu Kocie- opiekuńczo pocierał moje plecy. Tak strasznie za tym tęskniłam.
-Przepraszam..- wyszeptałam, pociągając nosem.
-Nie myśl o tym. Co się stało kurwa?- zmarszczył brwi, kiedy stanęłam przed nim- Jesteś cała? Wszystko w w porządku? Jezu, wyglądasz gorzej niż gówno..- kciukami wytarł miejsca pod moimi oczami. Pewnie miałam tam czarne plamy od tuszu.
-Tak, wszystko okej. Właściwie nic nie jest okej- pisnęłam naburmuszona- Justin..On..Znaczy.. N-nie wiem co mu jest. Przyszedł i,i- rozpłakałam się bardziej, z trudem łapiąc powietrze w płuca.
-Ciii..- zamknął mnie w uścisku- Oddychaj Kochanie. Wdech i wydech, pamiętaj- robiłam co mi kazał.
-Lepiej?
-Mhm. Po prostu wdech i wydech..- mruknęłam, odwracając się na pięcie. Złapałam go za rękę i poprowadziłam w stronę gdzie siedziała Cara.
-Kurwa wyglądasz jak te seksowne panienki w porno. Pasuje ci blond- skwitował Zayn, śmiejąc się cicho.
-Nie wierzę, że to powiedziałeś jebana suko- odwróciłam się i przyłożyłam mu z otwartej ręki w pierś.
-Ałć..- skrzywił się, szczypiąc mnie w prawy pośladek. 
-Poznajcie się. To Zayn, a to Cara- Zayn usiadł na krześle, a ja na jego kolanach, przytulając się do cieplutkiej klatki piersiowej. 
-Cześć- Zayn posłał jej swój już wyćwiczony uśmiech pełen blasku. Ta dziwka uwielbiała patrzeć jak działa na laski. Spojrzałam na Care, a ona... kurwa, on się zarumieniła. 
-Hej- uśmiechnęła się uroczo, zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Miley Jones?- powiedział jakiś kobiecy głos. Odwróciłam się, a przede mną stała kobieta w niebieskim ubraniu. 
-Tak?
-Możemy porozmawiać?
-Om, jasne- zmarszczyłam brwi, stając przy jej boku. 
-Zapraszam do mojego gabinetu- otworzyła przede mną drzwi, a ja weszłam do środka. Ściany były pomalowane na lekko pomarańczowy, a meble były białe.
-Proszę usiąść- wskazała na krzesło przy biurku, kiedy ona usiadła na swoje.
-A więc tak.. Wyniki badań toksykologicznych potwierdziły, że w żołądku Pana Biebera znajdują się kapsułki z kokainą i jedna z nich pękła. Potrzebna jest natychmiastowa operacja. Mam nadzieje, że nie jest za późno.. 1 gram czystej substancji..
Obraz wokół mnie zaczął się rozmazywać i kompletnie nic nie słyszałam. Jakby ktoś wcisnął mi stopery w uszy. Oglądałam jak jej usta się poruszają, ale nic do mnie nie docierało. Wstałam ze swojego krzesła i wyszłam z gabinetu. Cała się trzęsłam, a kolory z mojej twarzy kompletnie znikły. 
-Co jest?- Zayn stanął przede mną, łapiąc moja dłonie w swoje- Co powiedziała?
Momentalnie mnie zemdliło. Znalazłam wzrokiem drzwi od WC i pobiegłam jak najszybciej w tamtą stronę. Klęknęłam przy sedesie, opróżniając zawartość mojego żołądka. Zayn zaczesał do góry moją grzywkę. Złapałam się za brzuch kiedy zaczął kurewsko boleć. Jęknęłam zaciskając mocno szczękę. 
-Kurwa, co ci jest?- patrzył na mnie przerażony. Czułam się jakby ktoś wrzucił mnie do wrzącej wody, a ze środka wyrwał żywcem wszystkie wnętrzności.
-Proszę mi pomóc!- zaczepił jedną z pielęgniarek, która kucnęła przy mnie.
-Co panią boli?
-Brzuch.. Coś mnie rozrywa od środka- łapałam krótkie oddechy, kiedy ból się powiększał. 
-Może pani wstać?
-Nie, nie dam rady..
-Siostro! Wózek poproszę- krzyknęła a w drzwiach stała już kobieta z wózkiem.
-Na trzy- powiedziała do Zayna, który od razu załapał o co chodzi- Raz, dwa, trzy!- podnieśli mnie i posadzili na wózku.
Skręcałam się z bólu, kiedy leżałam na szpitalnym łóżku, a ta sama kobieta uciskała dłońmi różne miejsca na moim brzuchu. Zayn stał przy mnie, głaszcząc dłoń i mrucząc mi do ucha słodkie słówka, co jego zdaniem miało ukoić ból.
-Myślę, że zajrzymy do środka, co tam się dzieje- powiedziała pod nosem, jakby w ogóle nas tu nie było.
Kiedy wylała zimny płyn na mój brzuch i przyłożyła coś co wyglądało jak penis, automatycznie ekran się włączył. 
-Mhm..
-Co?- Zayn zmarszczył brwi, patrząc na ekran.
-Tak myślałam..- uśmiechnęła się lekko. Dalej mówiła, jakby była tu kurwa sama.
-Co?- podniosłam głos. Sądząc po minie Zayna, też nic nie rozumiał. Na tym małym gówienku było widać same białoszare plamki i nic więcej.
-Gratuluję. Jest Pani w ciąży- uśmiechnęła się szerzej, wycierając lepką substancje z mojego brzucha- Zaraz dostanie Pani jakieś tabletki na uspokojenie i proszę się tak nie denerwować, dobrze?
-Zabije go. Uduszę chuja własnymi rękoma. Jebany sukinsyn- Zayn mamrotał pod nosem, a uścisk jego dłoni na mojej się zwiększył. 
Kurwa.

_________________________________
* wymyślona nazwa.

hej, hej, hej :)
kurwa, mam nadzieje, że nie przesadziłam w tym rozdziale. :///
wiem, strasznie dużo się dzieje...
W NIEDZIELE JADĘ NA BELIEVE, jezu dwkfjwefjwegkwogk43y jezu.
do następnego xx     [MÓJ SMUTNY ASK :( ]

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 14.

-Przestań Justin, nie jesteśmy tu sami- zachichotałam, gdy poczułam jego rękę, która błądziła niebezpiecznie blisko mojej cipki.
-No i co? Wystarczy, że będziesz cichutko i wszystko pójdzie zajebiście. Wiesz co?- uniósł głowę, patrząc prosto w moje oczy- Mam pomysł..- błysnął uśmiechem pełnym radości i zaczął się kręcić, chyba czegoś szukając. Wracając do poprzedniej pozycji, a mianowicie leżeniu na moim brzuchu, naciągnął na nas koc. Musiało to komicznie wyglądać..
Moja głowa wystająca zza kocu, nasze stopy, a po środku wypięty tyłek Biebera.
-Nie, wcale nie widać Twojego tyłka Bieber, wcale-wybuchłam głośnym śmiechem, przeczesując palcami jego gęste włosy. Nie dość, że było mi cholernie gorąco pod tym kocem, miałam na sobie jego cieplutkie ciało to jeszcze dmuchał ciepłym powietrzem na moje miejsce intymne.
-A gdyby tak..-zaczął, a ja wiedziałam co chce zrobić gdy poczułam, że jego palce szukając sznureczków od dolnej części mojego kostiumu.
-Nawet tego nie próbuj- pisnęłam, ściskając ze sobą uda.
-Miley?- zaskoczył mnie kobiecy głos, bo przecież prawie tu nikogo nie znałam. Powędrowałam wzrokiem za głosem, a przed moimi oczami stała, uśmiechając się szeroko, Cara.
-H-hej- zaśmiałam się, nerwowo pocierając czoło. Tak, ten idiota dalej szarpał się z moimi majtkami. Nie przejął się tym, że właśnie z kimś rozmawiam. Brawo Justin.
-Łaał, laska, przytyło ci się od naszego spotkania- zaśmiała się melodyjnym głosem, klepiąc Justina po dupie. Tak, klepała w tej chwili moją, moją dupę.
-Tak jakoś wyszło, ale myślę, że niedługo uda mi się to gówno zrzucić. Nie mogę na siebie patrzeć, tyle tego jest- westchnęłam, kładąc dłonie, pod kocem na pośladki Biebera, ściskając je z całej siły.
-Kurwa Miley-  jęknął Justin. Obserwowałam jak na kocu powstaje kontur ręki, która się przemieszcza na jego tyłek.
-Kurwa i mówi- krzyknęła, rozbawiona, Cara- Zdecydowanie powinnaś iść z tym do lekarza- zamachała palcem w powietrzu, unosząc wysoko brwi.
-Wiem, że tego nie zrobisz, bo wtedy odcięli by te piękne, seksowne ciałko od twojego brzuszka- niespodziewanie głowa Justina wyskoczyła spod koca. Uśmiechał się bezczelnie, poruszając swoimi krzaczastymi brwiami.
-A no właśnie..To jest Cara, a to..- wskazałam palcem na Justina i już miałam powiedzieć jego imię, kiedy to Cara mnie uprzedziła.
-Justin- uśmiechnęła się lekko i założyła kosmyk włosów za ucho.
-Kurwa- odwrócił głowę w stronę dziewczyny, uśmiechając się szeroko- Kurwa, kurwa, kurwa nie wierzę- poruszał energicznie głową, dalej uśmiechając się w ten sam sposób.
-Miałeś zadzwonić chuju- upadła na kolana przed nami, uderzając go w gołe ramię.
-Zgubiłem kartkę z numerem- wzruszył bezradnie ramionami.
-Jaaaaaaasne-przeciągnęła zabawnie "a" robiąc uszy zajączka w powietrzu.Zajebiście, że ogarniam o co chodzi.
-Skąd się znacie?- wypaliłam, ruszając nogami. Chciałam je uwolnić, bo wciąż Justin na nich siedział. Nie chciałam wyjść na jakąś zazdrosną sukę, więc lekko się uśmiechnęłam. Pewnie i tak wyszedł z tego jakiś grymas czy chuj wie co.
-Bawiliśmy się razem na jednej z imprez w Los Angeles- Justin na słowo "bawiliśmy się" błysną szerokim uśmiechem, zadowolony kiwając głową.
Czy chcę wiedzieć co wydarzyło się tamtej nocy?
Tak, masz racje..nie chcę wiedzieć.
-Co z twoim nosem- skrzywiła się Cara, patrząc na mój nos. Podniosła rękę, aby dotknąć opuchlizny, ale za chwilę zrezygnowała i ją opuściła.  
-Po prostu..- zaczęłam, ale pan "wszystko wiem lepiej" nie pozwolił mi dokończyć.
-Po prostu rzuciła się na jedną laskę, bo spojrzała w moją stronę to było coś takiego.. "Nigdy więcej nie patrz na mojego faceta" i jeb, kurwa, jeb- gestykulował żwawo, śmiejąc się głośno- A ja podchodzę i mówię "Miley, kochanie, uspokój się". Myślisz, że pomogło? Nie, kurwa. Mało co jej nie zabiła.
-Zamknij się, wcale tak nie było- pacnęłam go z otwartej ręki w twarz, śmiejąc się głośniej od niego.
-"Proszę, zostaw mnie. Nic ci nie zrobiłam". "Gapiłaś się na niego"- próbował naśladować mój głos, ale beznadziejnie mu to wychodziło.
-Zamknij się, kurwa- tak, właśnie się w tym momencie popłakałam się ze śmiechu.  
-Przestań- wrzasnęła Cara, trzymając się za brzuch i.. też już płakała. 
-Wiesz, że musimy się już zbierać?- wstałam, otrzepując mój tyłek z piasku. 
-Wiem, za dużo słońca na dzisiaj- puścił mi oczko. Wstał na proste nogi, dokładnie robiąc to samo co ja. Zwinął koc i ręcznik, wsadzając wszystko z powrotem do torby. 
-To cześć- uśmiechnęłam się, obejmując dziewczynę, a po chwili odsunęłam się, aby oddać miejsce Justinowi.
-Hej- rzucił Justin i lekko ją przytulił.
-No hej, a i Miley..-odwróciłam się w jej stronę, zainteresowana- Musimy pogadać, więc wpadnę do ciebie wieczorem laska- pomachała jeszcze na pożegnanie i poszła w przeciwną stronę.Te jej "laska" strasznie przypomina mi Sam. Nie, kurwa, Miley przestań.
-Jasne, wpadaj- uśmiechnęłam się sztucznie. Najchętniej bym teraz usiadła gdzieś w kącie i rozpłakała jak dziewczyny z tych zdjęć na Tumblrze. Tak cholernie za nimi tęsknie. Zadzwoniłabym, ale nie mogę.. to jest takie trudne. Wiem, że jakbym usłyszała teraz głos Zayna w słuchawce..Kurwa, złamałoby mnie to na pół. 
Po nałożeniu swoich ubrań, ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę samochodu. Słyszałam jak Justin idzie za mną, więc nie przejmowałam się tym, aby się upewnić czy coś..
Usiadłam w ciszy na siedzeniu pasażera i wlepiłam wzrok w boczną szybę. Zależy mi w tym momencie tylko i wyłącznie na moim łóżku.
-Co jest?- zapytał Justin, odpalając auto. Po chwili już znajdowaliśmy się na drodze, która przyprowadziła nas do tego miejsca. 
-Nic- westchnęłam zrezygnowana. 
-Okej- wzruszył ramionami, stukając palcami o kierownice. Uwielbiam te nasze rozmowy. Czujecie ten sarkazm? 
Kiedy już byliśmy na miejscu, wysiadłam z samochodu i weszłam do środka. Podreptałam w stronę kanapy w salonie i usiadłam po turecku, szczelnie przykrywając się kocem.
Zabijcie mnie, cokolwiek..
 Przeskakiwałam z kanału na kanał, kiedy trafiłam na MTV. Właśnie leciało "Nastoletnie matki". Wypóściłam głośno powietrze, patrząc tępo w ekran. 
-Chodź, pośmiejemy się z tych idiotek- odwróciłam się w stronę Justina, który właśnie schodził po schodach z wielką, czarną torbą, która wisiała na jego ramieniu- Co ty kurwa robisz?- zmarszczyłam brwi tak, że teraz pewnie stanowiły jedność. 
-Wyjeżdżam. Wrócę za kilka dni- uśmiechnął się lekko, zakładając swoje czarne Supry.
-Słucham?- zaśmiałam się gorzko- Jak to wyjeżdżasz? Gdzie?- wstałam i podeszłam do niego.
-Miley, po prostu odpuść- przeszedł koło mnie, trącając przy tym moje ramie. 
-Nie, nie odpuszczę, a ty nigdzie nie jedziesz- stanęłam, opierając się plecami o drzwi wejściowe.
-Odsuń się.
-Nie.
-Odsuń się. Nie mam czasu na jakieś jebane cyrki- złapał mnie za ramię, odpychając na bok.
-Aha, to teraz jestem dla ciebie jebanym cyrkiem? No zajebiście kurwa- wrzasnęłam, a łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach. Kiedy wyszedł bez żadnego pożegnania, zsunęłam się po ścianie, chowając twarz pomiędzy klatką piersiową, a kolanami.
                                                                            ~.~
Minęły dwa dni, odkąd Justin wyszedł. Ktoś pukał i to zapewne Cara, ale jakoś się tym za bardzo nie przejęłam. Zdążyłam już spakować walizki i pociąć skórę na nadgarstku ze trzy razy.
Czy jestem z tego zadowolona?
Nie, kurwa. Obiecałam sobie, że już do tego nie wrócę, a jednak..
Dzisiaj wieczorem wyjadę. Nie wiem jeszcze gdzie, ale pewnie zatrzymam się w jakimś obskurnym motelu. Przepraszam, ale ja nie zamierzam już tak dłużej żyć. Coraz bardziej nienawidzę swojego życia.
Leżałam na kanapie, oglądając jakiś serial w TV, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.  Kiedy je otworzyłam, doznałam szoku. Stał tam Justin.
Wyglądał...wyglądał, jakby...ja pierdole.
-Justin?- zmusiłam się, żeby coś powiedzieć. Przyłożyłam dłoń do ust, nie wierząc własnym oczom. Łzy piszczały, prosząc o wyjście. Patrząc na niego, myślałam, że zaraz zemdleje.
-Pomóż mi Miley...- tyle zdołał z siebie wydostać, zanim upadł przed moim nogami.
 
_____________________
hej.
przepraszam.
jestem beznadziejna.
mam masę pomysłów, ale nie mogę nic napisać, przepraszam.
mam prośbę, podpiszcie komentarze swoimi imionami, dziękuje <3
ZAPRASZAM NA MOJEGO ASKA, BO NUDNO :(((
do następnegoxx

kocham kolorowe kamyczki z biedronki, mniam.

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 13.


Więc wyszło na to, że dzisiaj wybierzemy się na tą plażę. Widziałam po nim, że wczoraj był zmęczony tymi zakupami, więc zgodziłam się żeby wypad był dzisiaj.  Spakowaliśmy wszystko co, chyba, nam się przyda, a mianowicie: koc, dwa ręczniki, wodę mineralną i…i w sumie to wszystko. Nalegałam, żeby wziął sobie jakieś kanapki, ale on się uparł i nic nie wziął. Pewnie myślał, że ja mu je zrobię.. ups, pomylił się chłopak. Czy zapomniałam o wczorajszym ranku? Nie, kurwa. Nie spałam całą noc myśląc nad tym, czy naprawdę mógłby podnieść na mnie rękę.. To boli, strasznie i jakby to zrobił, definitywnie byłby już koniec. Wróciłabym do Nowego Jorku, nie wiem..zatrzymałabym się u Zayna. Nie zamierzam być jakimś pieprzonym workiem treningowym.
-Wyciągnęłaś już wszystko?- zapytał Justin, przykładając kluczyk do zamka w samochodzie.
Spojrzałam na torbę, którą trzymałam w ręku.
-Hm, chyba tak- uśmiechnęłam się lekko. Zamknął samochód, a po chwili nasze dłonie były splecione ze sobą. Szliśmy po gorącym piasku, więc postanowiłam nie ściągać swoich vansów. Jakoś nie widzi mi się mieć poparzonych stópek.
W odpowiednim miejscu, rozłożyliśmy koc. Ściągnęłam moją bokserkę, spodenki i buty. Gotowa położyłam się na plecach, przymrużając oczy i obserwując Justina. Stał tak, że zasłaniał mi słońce, więc mogłam spokojnie podziwiać jego umięśniony brzuch.  Pozbył się swojego podkoszulka i został w samych dżinsowych, lekko poszarpanych, spodenkach. Gumka od bokserek seksownie wystawała zza jego spodni. Nałożył na nos ciemnie okulary i spojrzał na mnie.
-Gapisz się na mnie dzieciaku- uśmiechnął się szyderczo, siadając przy mnie.
-Pojebało do końca? Ej, nie mów do mnie dzieciaku..- skrzywiłam się i wcisnęłam palca w jego ramię. Odwrócił głowę w moją stronę, ciągle się głupio uśmiechając.
-Jesteś dla mnie dzieciakiem. Ktoś tu jeszcze nie skończył pełnoletniego wieku, no ciekawe kto..- uniósł wysoko brwi, ściskając ze sobą wargi jakby powstrzymywał śmiech.
-Wypchaj się- sapnęłam oburzona, zamykając oczy. Uwielbiam plażę i wszystko co z nią związane. Hm, wiecie co bym teraz najchętniej zrobiła? Zdrzemnęła się..
Nagle poczułam jak Justin zaczął się kręcić, a za chwilę siedział już na moim brzuchu.
-Wiesz..- zaczął- Mogę ciebie, w każdej chwili, wypchać. Seks na plaży? Brzmi idealnie- poruszył lekko biodrami, jeżdżąc rękoma po moim nagim brzuchu.
-Słucham? Wypchać? Serio?- wybuchłam głośnym śmiechem i spojrzałam mu prosto w oczy- Złaź ze mnie Bieber, nie jesteśmy tu sami- zmarszczyłam brwi.
-Ej.
-No?- uniosłam na niego wzrok, zainteresowana.
-Schudłaś- zmarszczył brwi, a między nimi powstała duża zmarszczka, która często się tam pojawia jak nad czymś myśli, czy coś mu nie pasuje.
-No, serio ci się chyba w głowie ostatnio pierdoli- zaśmiałam się. Położyłam rękę na czole, uważnie na niego patrząc- A nawet jeśli, to w czym problem?
Zapytałam, bo nie rozumiem.. No i co z tego, że ostatnio, może-powtarzam może-, trochę schudłam? Zresztą..i dobrze, bo nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze. Patrząc na te wałki tłuszczu na brzuchu, na udach, miałam ochotę wziąć nóż i to wszystko wyciąć.
-No właśnie- podniósł lekko głos jakby wpadł na jakiś super, zajebisty pomysł- Ostatnio prawie nic nie jadłaś..- na jego twarzy pojawił się grymas, a jego wzrok.. myślałam, że zaraz wypali mi dziurę w brzuchu.
-Po prostu straciłam apetyt. Możemy już o tym nie rozmawiać?- westchnęłam zmęczona całą tą wymianą zdań.
-Jak chcesz, ale wrócimy do tego w domu..
-Jasne, tato- zażartowałam, przewracając teatralnie oczami. Justin schylił się i złożył soczysty pocałunek na moich ustach. Mmm.. uwielbiam jego pocałunki. Są takie, takie, no magiczne. Tak, kurwa, śmiej się teraz ze mnie, ale ja mówię na serio! Są takie pyszne..
-Wiesz, że strasznie ci ładnie w tym kostiumie?- wyszeptał, schodząc językiem coraz niżej po mojej szyi. Przymrużyłam, zadowolona, oczy skupiając się w pełni na jego pocałunkach.  Przekręciłam nas tak, że to teraz ja leżałam na nim. Opuszkami gładziłam miejsca na jego klatce piersiowej, a zaraz po tym zostawiałam tam mokry ślad moimi ustami.
-Czemu nie masz czterech sutków?- wypaliłam, szczypiąc go w lewego sutka.
-Co to w ogóle za pytanie?- zachichotał, układając dłonie na moich biodrach.
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Jak miałam 13 lat, mój chłopak- zrobiłam uszy króliczka w powietrzu na słowo „chłopak”- Miał cztery sutki i było ciekawie- uśmiechnęłam się szeroko, puszczając zalotne oczko. Posłał mi jeden z tych swoich sławnych uśmieszków i wydął wargi, prosząc o buziaka.
Mam pomysł.
Zajebisty kurwa pomysł.
-Poczekaj tu- klepnęłam go tak, że na piersiach odbiły się moje dłonie.
-Ała- Skrzywił się lekko, posyłając mi pytające spojrzenie, a ja uśmiechnęłam się niewinnie- Gdzie idziesz?- zmarszczył brwi, tak jakby niezadowolony czy coś..
-Chwilka- wstałam i obejrzałam wszystko co znajdowało się w zasięgu mojego wzroku.  Sklep, sklep, sklep, gdzie on kurwa jest? Mam cię. Uśmiechnęłam się triumfalnie, idąc w stronę małej, zielonej butki.  Schyliłam głowę bliżej małego okienka, a w nim przywitała mnie uśmiechnięta, pulchna kobietka.
-Dzień dobry. Co podać?- już miałam jej odpowiedzieć, kiedy poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Odwróciłam się w stronę tego kogoś, a przede mną pojawiła się szczupła szatynka, a za nią 3 idiotki. Tak, było po nich widać, że nie są najmądrzejsze.
-Wepchałaś mi się suko w kolejkę- zmierzyła mnie uważnie wzrokiem, a jej morda wygięła się w nieprzyjemne kształty.
-Przepraszam, jak mnie przed chwilą nazwałaś?- skrzyżowałam ręce na piersi, stawiając ciężar mojego ciała na lewą stopę.
-Spierdalaj, bo byłam tu pierwsza- spojrzała na swoje idealnie spiłowane paznokcie, pokazując mi jaka to ona była znudzona. Kurwa, dziewczyno zaraz ci je wszystkie powolutku wyrwie.
-No zobacz..- uśmiechnęłam się sztucznie- Bo teraz ja jestem pierwsza, więc rusz swoje kurewskie dupsko i się przesuń- machnęłam dłonią, żeby się przesunęła, ciągle się uśmiechając w ten sam sposób.
-Ty jebana szmato- wrzasnęła, a jej dłonie zacisnęły się na czubku mojej głowy.  Zaskoczona jej nagłym ruchem, zrobiłam to samo, a mianowicie z całej siły ciągnęłam w moja stronę jej doczepiane kudły. Słyszałam jak kobieta z butki zaczęła coś do nas krzyczeć, ale miałam to w tej chwili głęboko w dupie.
-Pożałujesz kurwo, że zaczęłaś do mnie w ogóle mówić.
Jakoś nie mam ochoty, słyszeć ponownie wyzwisk skierowanych w moją stronę, a szczególnie od takiej zdziry. Uderzałam pięściami gdzie popadnie, kiedy nagle jej dłoń zderzyła się z moim nosem. Już myślałam, że mi go połamała, ale nie słyszałam żadnego chrypnięcia, więc chyba powinno być okej. Słysząc wiązankę przekleństw z jej ust, wiedziałam już, że mój cios w jej policzek musiał ją ostro zaboleć. Nagle podbiegło do nas dwóch chłopaków, odciągając nas od siebie. Moje nogi oderwały się od ziemi, kiedy wysoki brunet podniósł mnie, oplatając ręce wokół mojej tali. Szamotałam się, bo nie chciałam jeszcze przestawać. Chciałam jej jeszcze kurwa mocniej dojebać. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc kosmyk jej poplątanych włosów w mojej pięści. Należało się suce.
-Puść mnie kurwa- uwolniła się z rąk blondyna, a jej głupie przyjaciółeczki od razu do niej podleciały- Nie daruje ci tego kurwo- plunęła obok siebie, odwracając się na pięcie. Zaczęłam znowu się szarpać, żeby ją dogonić i uderzyć ponownie, ale chłopak, który mnie trzymał za cholerę mi na to nie pozwalał.
-Uspokój się, nie warto- postawił mnie na ziemi, upewniając się, że tamta laska już sobie poszła- Nic ci nie jest?- zapytał, patrząc uważnie na moją twarz.
-Nie, jest okej- westchnęłam. Skrzywiłam się lekko, gdy moją warga zaczęła piec. Ale spokojnie, ona też doznała obrażeń.. widząc jej posiniaczoną mordę, poplątane włosy na piasku  i kilka rozcięć.. och, uwierzcie mi, to był najlepszy widok jakikolwiek w życiu widziałam.
Oprócz ciałka Biebera oczywiście.
-Kurwa- splunęłam, gdy poczułam, że z nosa sączy się bordowa krew. Przyłożyłam do niego dłoń, odchylając głowę w tył. Blondyn kupił paczkę chusteczek, po czym wyciągnął je wszystkie i zwinął w kulkę. Podał mi zwinięte chusteczki, posyłając lekki uśmiech. Pospiesznie przyłożyłam je do nosa.
-Mike, Tyson… co tak długo?!
Koś krzyknął, a ja spojrzałam w tamtą stronę. Była to grupka chłopaków z piłką do siatkówki plażowej. Odwróciła głowę i spojrzałam na Mike i Tysona, unosząc wysoko brwi. Czemu oni tu jeszcze stali?
-Możecie już iść, wszystko w porządku- westchnęłam, przyciskając chusteczki bardziej do nosa.
-Na pewno? Jesteś tu sama? Wiesz, jak chcesz mogę cię odwieść do domu, czy coś- powiedział ten wyższy, posyłając mi marną próbę uśmieszku, który często robi Justin.
-Nie, nie jestem sama. No już, już idźcie- ponagliłam ich dłonią. Mam nadzieje, że ten nos nie jest połamany. Przepraszam, ale jakoś nie widzi mi się wizyta u lekarza.
-Okej, do zobaczenia i..- chwilę się zawahał, ale ciągnął to dalej- nieźle jej dojebałaś dziewczyno- puścił oczko i po chwili odeszli ze swoją grupą.
-Dzięki- powiedziałam tak naprawdę sama do siebie, wypuszczając głośno powietrze. Odwróciłam się w drugą stronę i ruszyłam w moim kierunku.
Stanęłam nad Justinem, który leżał na wznak , na kocu i miał zamknięte oczy. Chusteczka, którą trzymałam przy nosie była już przesiąknięta bordową cieczą, więc i dłonie również miałam ujebane w tym gównie. Zaklęłam cicho pod nosem, ale Justin najwidoczniej musiał to usłyszeć, bo odwrócił głowę w moją stronę, zasłaniając ręką promienie słoneczne, które drażniły jego soczewkami.
-Co tak dłu..- jego oczy skanowały uważnie moją twarz- O nie.. kurwa znowu?- zasłonił twarz rękoma, wracają do poprzedniej pozycji. Wypuścił głośno powietrze i znów na mnie spojrzał.
-Przynajmniej powiedz, że jej ostro wpierdoliłaś- z trudem powstrzymywał głośny śmiech. Poklepał miejsce koło siebie, abym tam usiadła jak i zaraz tak zrobiłam.
-Zamknij się..ta kurwa się na mnie rzuciła, rozumiesz to? Miałam tak stać i się przyglądać jak wyskakuje do mnie z pazurami? Nie dzięki- skrzyżowałam ręce na piersi, marszcząc zabawnie nos. Czułam jak gniew rozrywa mnie od środka. Gdy spojrzałam na jego minę myślałam, że zaraz jakaś cegłówka z nieba, ewentualnie kupa mewy, jebnie mi prosto na głowę.
-I z czego się debilu śmiejesz? To naprawdę kurewsko boli- złość powoli mijała, gdy uważnie badałam jego buzie, kiedy śmiał się tak beztrosko. Wyglądał tak pięknie. Tak, możecie się teraz ze mnie śmiać. Idiotka, która wzrusza się gdy widzi śmiejącego się chłopaka, okej..
-Chodź do tatusia- rozłożył ramiona, uśmiechając się zachęcająco- Tatuś coś poradzi- uśmiechnął się bezczelnie, puszczając mi oczko. Przedarłam się szybko przez kawałek koca, który nas dzielił i usiadłam na niego okrakiem.
-Oj, oj- zacmokał i zmarszczył brwi tak, że teraz stanowiły całość. Jego palec serdeczny gładził delikatnie czubek mojego nosa.
-Tak tatusiu?- wydęłam dolną wargę, robiąc moją najlepszą „smutną minkę”.
-Nie wygląda to za dobrze, ale na szczęście nie jest złamany, tylko trochę obity- złożył krótkiego buziaka w miejscu, gdzie przed chwilą dotykał palcem- Spokojnie, już nawet mam ułożoną receptę w głowie- zagryzł wargę, zjeżdżając wzrokiem w dół mojego ciała.
-Och..niech zgadnę- zawiesiłam ręce na jego szyi- Seks najlepszy na wszystko?- przekrzywiłam głowę w bok, żeby mieć lepszy widok.
-Zgadłaś kotku- gwałtownie obrócił nas tak, że teraz leżałam na plecach, a on nade mną...
 ________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam..
Rozdział do dupy, wiem, ale mam nadzieje, że mi wybaczycie, gdyż rozkłada mnie przeziębienie.
DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE POD ROZDZIAŁEM 12, to strasznie motywuje do dalszego pisania, dziękuje :)
Liczba wyświetleń? KURWA, MIAZGA! Dziękuje :)
do następnego xx

auć, mój nosek :(

Obserwatorzy