piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 9.



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
 ________________________

Ooo tak, wiedziałam, że znajdę tu tą dziwkę. 
-Cześć misiaczku- podeszłam do Zayna, stając za nim. Porządnie wbiłam pazury w jego pośladki.. tak długo się nie widzieliśmy. Pisnął jak mała dziewczynka, a następnie odsunął się ode mnie, unosząc ręce w górę.
-Dwa kroczki do tyłu.. już, już, no dalej szmato- powiedział swoim „gejowskim głosikiem”, który cholernie, zajebiście, kurwa mnie wkurwiał. Wypuściłam głośno powietrze lekko poirytowana, ale postanowiłam mu nie przerywać.
-Miley Destiny Jones..- oho, jest wkurzony. Zwraca się tak do mnie tylko kiedy jest baaaardzo wkurzony- Jak mogłaś się do mnie nie odzywać przez tyle czasu?- ułożył dłonie na biodrach, patrząc na mnie uważnie- Jak mogłaś leżeć swoim wielkim, tłustym dupskiem na kanapie i do mnie nie zadzwonić? Jak mogłaś ruchać się z Bieberem i nawet o mnie nie pomyśleć? Jak mogłaś suko?
-Przepraszam Zayn, ale i tak wiem, że się na mnie nie gniewasz. Nie potrafisz- zgryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego figlarnie. Podeszłam do niego, kołysząc moimi biodrami i stając na palcach tuż przy nim- Wiesz, że cię kocham pączusiu?- przyssałam się do jego warg, oddając przy tym różne dziwne odgłosy. Zayn wybuchł głośnym śmiechem, zawieszając ręce na mojej szyi.
-I tak się na ciebie gniewam..- burknął, uciekając wzrokiem-Ale chodź na kawę, opowiesz mi o wszystkim- splótł nasze dłonie i ruszyliśmy w stronę Starbucksa. Jak zwykle, chodniki były zbombardowane ludźmi, a na ulicach ciągnęły się ogromne korki.  Pogładziłam kciukiem wierzch jego dłoni, aby zwrócił na mnie swoją uwagę, a kiedy już to zrobił, uśmiechnęłam się uroczo. Uwielbiałam być w jego towarzystwie, czułam się w tedy tak cholernie dobrze. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy oknie. Kiedy przyszły nasze dwie mrożone kawy, wzięłam łyka i przeniosłam wzrok na okno.
-Jaki jest jego kutas?- wypalił Zayn, na co się zakrztusiłam moim napojem. Nie, nie..nie chcielibyście mnie teraz widzieć. Dławiąca się i prychająca Miley. Nie dość, że napój uciekał mi przez usta to i przez nos, zajebiście. Wszystkie oczy były zwrócone na mnie, ale posłałam im wszystkim złowrogie spojrzenie i wszystko wróciło do normy.
-Słucham?- jestem pewna, że brwi dotykały teraz linii moich włosów.
-Pytam się jaki jest jego kutas- wzruszył ramionami, siorbiąc napój przez rurkę.
-Ty napalona ździro- podniosłam lekko pośladki z kanapy, żeby uderzyć go pięścią w ramie, na co on jęknął i posłał mi pytające spojrzenie.
-Odpowiedz mi, chcę wiedzieć czy jest wystarczająco dobry, dla mojej małej dziewczynki- uśmiechnął się głupio, oglądając swoje aż za bardzo zadbane paznokcie- Ale widząc twoją minę i ten głupi uśmiech, mogę się domyślać jak ogromny jest- poruszył zabawnie brwiami, chichocząc pod nosem.
-Och, przymknij się- wystawiłam język w jego stronę. Obserwowałam jak napój z kubka, powoli znika- Odprowadzisz mnie chyba?- spojrzałam na niego. Zayn kiwnął twierdząco głową, a ciszę przerwał jeden z tych wkurzających dźwięków, kiedy w kubku pozostają resztki, a ty próbujesz je wyczyścić słomką.  Zostawiłam pod pustym kubkiem, pare banknotów i po chwili, wmieszaliśmy się w tłum, który ciągle był ogromny. Wskoczyłam na plecy chłopaka, zawieszając ręce na jego szyi.
-Ups, chyba widać mi krocze- wybuchłam śmiechem, podciągając moją sukienkę w dół.
-Jak dobrze, że nie jestem jednym z tych ludzi, którzy idą za nami- przyłączył się do mnie, również wybuchając śmiechem- A teraz tak na poważnie, jak z twoją mamą Miley?
-Kurwa, dlaczego każdy mnie o to pyta?- zmarszczyłam brwi, oglądając ludzi, którzy wiecznie się gdzieś spieszyli, a przecież w końcu mamy pieprzone wakacje.
-Martwię się cipko, więc mi odpowiedz- ścisnął lekko moje pośladki, powoli zbliżając się do domu.
-Co mam ci odpowiedzieć?- powiedziałam lekko za głośno, więc szybko zniżyłam mój ton- Nie mam pojęcia, po prostu..
-Po prostu?
-Jest mi dobrze z Justinem, okej? I nie masz się o co martwić, jestem już dużą dziewczynką i umiem o siebie zadbać- uśmiechnęłam się lekko, kiedy zrzucił mnie ze swoich pleców, pod drzwiami do mieszkania.
-Wiesz, że cię kocham?- wtuliłam się mocno w jego rozgrzaną klatkę piersiową.
-Ja ciebie bardziej laska i kurwa się martwię o ciebie. Nie chcę, żeby jakiś kutas skrzywdził moją małą dziewczynkę i uważaj, bo nie przeżyłbym jakbyś skończyła na ulicy z ciężarnym brzuchem- owinął swoje długie ręce wokół mojej talii, zanurzając się twarzą w zagłębiu mojej szyi.
-Wiesz, że to nie prawda, bo ja kocham cię bardziej i nie mów na mnie laska, to brzmi bardzo wieśniacko. Nie martw się, naprawdę wszystko mam pod kontrolą i nie jestem głupia Zayn- zaśmiałam się, unosząc głowę, gotowa na soczystego buziaka. Zayn od razu załapał i przyssał się do moich warg.
-Dobra idź już, bo jeszcze wejdę za tobą do mieszkania i odbije ci twoje ciasteczko suczko- odepchnął mnie od siebie, śmiejąc się uroczo.
-Chciałbyś- wystawiłam mu język, wchodząc do środka. Jak zwykle nikogo nie było w domu. Głupi Justin.
~.~
Wchodząc do domu, odłożyłem klucze nasz komodzie. Usłyszałem jakieś stłumione odgłosy, pochodzące z kuchni, więc ruszyłem w tamtym kierunku.
-Co ty odpierdalasz?- zmarszczyłem brwi, gdy zobaczyłem Miley na kolanach, grzebiącą w szafce pod zlewem.  Jej tyłeczek, był pięknie wypięty w moją stronę. Podziwiałem jej krągłości, przygryzając dolną wargę moich ust. Oparłem się o ścianę za mną, a dłonie włożyłem w kieszenie moich zwężanych dresów.
-Nie gap się na mój tyłek, tylko rusz się i mi pomóż- sapnęła oburzona, uderzając czymś ciężkim w coś metalowego, zgaduję, że to była rura, którą uciekała woda. Podszedłem bliżej, kucając przy jej szczupłym ciele. Zmrużyłem oczy, patrząc na różne rury przede mną. Z jednej ciekła woda.
-To nie ja- pisnęła Miley, odkładając śrubokręt z kolorową rączką i podniosła ręce w obronnym geście. Papieros wystawał z jej pulchnych warg-Jak nic nie zrobiłam, serio- uśmiechnęła się niewinnie, patrząc na mnie jej dużymi oczami.
-Po pierwsze..- wyrwałem narzędzie z jej ręki- To jest śrubokręt, kochanie i nic byś nim nie zaradziła- wstałem na proste nogi, ciągnąc ją za mną w górę- Trzeba zadzwonić po hydraulika- wzruszyłem ramionami, ocierając ręce w ściereczkę. Wyciągnąłem papieros, z pomiędzy jej warg, który i tak już był w połowie spalony. Zaciągnąłem się mocno, bo właśnie tego teraz potrzebowałem.
-Pf, równie dobrze mogę to zrobić sama, panie „Jestem głową tego domu”- prychnęła, krzyżując ręce na cyckach.
-Tak, tak i przy okazji zalać cały dom..Nie dzięki- cmoknąłem ją w usta i wyszedłem z kuchni, szukając mojego iPhone’a.
-Ej i oddaj, on był mój- wystawiła rękę, w celu zabrania skręta.
-Będziesz zdrowsza mała- zaśmiałem się, zaciągając się po raz kolejny. Obserwowałem jak śmiesznie marszczy nos i staje się coraz bardziej naburmuszona. To takie dziecinne.
~.~

-Jak znowu padnie rura, to jestem pod telefonem panie Bieber- facet ubrany w granatowy kombinezon, z czerwoną skrzynką w lewej ręce, wystawił dłoń w moim kierunku.
-Jasne- kiwnąłem głową, uśmiechając się i ściskając jego dłoń- Do widzenia- odprowadziłem go do drzwi, zamykając je następnie. Wróciłem do salonu i usiadłem wygodnie na sofie.
-Już możesz wyjść- krzyknąłem tak, żeby Miley mnie usłyszała.
-Naprawdę nie wiem czemu kazałeś mi iść na górę- skrzywiła się, zapinając guzik u swoich spodni. Patrzyłem jak schodzi po schodach na dół.
-Serio? Byłaś naga-wyrzuciłem ręce w powietrze, unosząc przy tym brwi.
-Bez przesady, Justin- zaśmiała się gorzko, wchodząc do salonu- Miałam na sobie twoją koszulkę, która szczelnie zasłaniała moje ciało.
-A przy tym odsłaniała twój tyłek, super- pokazałem jej kciuk do góry i uśmiechnąłem się sztucznie- Ale hej..
-Co?- stanęła, patrząc na mnie zdezorientowana.
-Nie kazałem ci się ubierać- pokręciłem niezadowolony głową- Wiesz, że..- pociągnąłem ją za rękę w moją stronę, tak, że stała pomiędzy moimi nogami- Musimy się tego pozbyć- spojrzałem w jej oczy, uśmiechając się cwaniacko. Złapałem dłońmi za mały guziczek przyszyty do jej spodni.
-Tak?- uniosła brwi pytająco- Ale mam lepszy pomysł- zawiesiła ręce na moim karku- Zrobię nam pyszny obiad, co ty na to?- szepnęła uwodzicielsko, gryząc delikatnie płatek mojego ucha.
-Jestem na tak, ale później pozbędziemy się nie potrzebnych ubrań- zgryzłem dolną wargę, wodząc wzrokiem po jej cholernie seksownym ciele.
-Oczywiście- uśmiechnęła się, wychodząc do kuchni.
Ułożyłem się wygodniej na kanapie, włączając telewizor. Przeskakiwałem z kanału na kanał, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Podszedłem do nich, przekręcając zamek, a przede mną stanęło dwóch policjantów.
-Pan Bieber?- zapytał jeden.
-Tak, a o co chodzi?- podrapałem się w kark, zdezorientowany.
-Przyszliśmy po panią Jones, jej rodzice powiadomili nas, że u Pana przebywa- powiedział ten sam, kiedy wepchnęli się bez zaproszenia do środka- Gdzie ona jest?- drugi zaczął rozglądać się po salonie.
-Justin, o co chodzi?- uniosłem wzrok na Miley, kiedy wytknęła głowę z kuchni, szok w jej oczach był niedopisania.
-Kochanie..- zacząłem, ale nie pozwoliła mi skończyć.
-Nigdzie nie idę- pokręciła gwałtownie głową, wchodząc do salonu. Miała na sobie tylko i wyłącznie moją bluzkę, w której wyglądała cholernie seksownie.
-Idzie pani..- odezwał się ten niższy policjant, łapiąc ją za ramię.
-Puść mnie, kurwa- wrzasnęła, szamocąc się. Mało co, a oberwał by od niej z pięści w szczękę. Dobrze, że miał niezły refleks.
- Ej..- podbiegłem do niego, ale przytrzymał mnie ten drugi- Zostaw ją,kurwa- próbowałem się wydostać z uścisku, ale na nic.
 -Spokojnie.. A teraz grzecznie wyjdziemy i wrócimy z powrotem do domu, jasne?-
-Ja-a nie chcę, Justin- szepnęła, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
-Coś wymyślę, obiecuję- kiwnąłem głową i obserwowałem jak wychodzą z domu. Zamknąłem za nimi drzwi. Rozzłoszczony kopnąłem z całej siły w stolik, aby chociaż trochę się wyżyć. Ale wiecie co? Nie pomogło, kurwa!
Muszę coś szybko wymyślić..
~.~
-Proszę się nie szamotać panno Jones, to nie poprawi sytuacji- policjant, a raczej pan Smith- takie nazwisko widniało na jego legitymacji, pchnął mnie delikatnie pod drzwi mego domu. Nie zdążył nawet zapukać, kiedy w progu pojawiła się moja matka.
-O mój boże- przyłożyła dłoń do ust, unosząc swoją rękę, chyba nie wiedziała czy może mnie dotknąć.
Prychnęłam, wymijając ją i od razu kierując się w stronę mojego pokoju. Trzasnęłam drzwi, kładąc się następnie nie łóżku. Szczelnie opatuliłam się kołdrą, a łzy powoli wypływały z moich oczu. Nienawidzę jej.. jak ona mogła mi to zrobić?
Ciche pukanie zmieszało się z moich szlochem. Ona jest chyba, kurwa, śmieszna jeżeli myśli, że zaproszę ją tutaj na jakieś jebane przytulaski i wszystko będzie dobrze. Nie, nie będzie dobrze i muszę coś wymyślić, żeby się spotkać, czy porozmawiać z Justinem.
Okno.
Zerwałam się z materaca, biegnąc pod okno. Jaja sobie chyba kurwa ze mnie robi. Gdzie są klamki? Rozzłoszczona zrzuciłam wszystkie gówna z parapetu. Kawałki szkła ,z ramek na zdjęcia, walały się po podłodze. Zza drzwi dało się usłyszeć ciężkie odgłosy, jakby ktoś zbiegał ze schodów. Osunęłam się po ścianie, siadając na panelach. Spojrzałam na mój nadgarstek i stare blizny po cięciu żyletką. Tak, na początku, kiedy ojciec nas zastawił, nie radziłam sobie z tym i zdarzało mi się czasami pociąć moją skórę. Nachyliłam się nad wszystkimi rzeczami, które zrzuciłam z parapetu, szukając jednej rzeczy.
Mam cię.
Rozwinęłam niebieski papierek, a przed moim oczami, zaświeciła mała żyletka. Cześć, przyjaciółko.. Zaśmiałam się gorzko, pociągając nosem. Przyłożyłam zimne ostrze do mojej rozgrzanej skóry, mrużąc oczy.
Pierwsze nacięcie.
Bordowa krew, zaczęła spływać po mojej ręce, brudząc przy tym wszystko dookoła. Odchyliłam głowę w tył, opierając ją o ścianę. Poczułam ulgę, kiedy z każdą chwilą liczba cięć na moim nadgarstku i nawet przed ramieniu, wciąż rosła. Wszystko zaczęło wkoło wirować, a głos Taylor, zdawał się jakby ciągle się oddalała.
-Miley, coś ty najlepszego zrobiła...
 ____________________________
hej, zapraszam na mojego aska - [KLIKNIJ TUTAJ!]
Kocham Was tak strasznie bardzo, do następnego xx.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 8.



CZYTASZ=KOMENTUJESZ..uszanuj moją pracę Skarbie. 

+notka pod rozdziałem... przeprosiny i podziękowania, zapraszam <3
miłego czytania.

_________________
Obudził mnie telefon, który co chwilę dzwonił. Kurwa, kto normalny wydzwania o 11 rano? No kto? Przetarłem dłonią twarz, rozciągając się „Pomacałem” wierzch szafki nocnej. Po małych trudnościach odnalazłem mój telefon. Zmrużyłem lewe oko patrząc na migający wyświetlacz. M i l e y. O tak Kochanie, nie żyjesz.
-Halo?- przeciągnąłem leniwie „o”.
-Śpisz?- Nie kurwa. Biegam po łące. Co to w ogóle za pytanie?
 -Nie kochanie, właśnie odhaczyłem ,z mojej listy porannych zadać, bieg. Teraz idę wyprowadzić psa sąsiadki, a następnie upieczemy wspólnie ciasto- zagruchałem słodko. Pacnąłem twarzą w poduszkę, więc mój głos był stłumiony.
-Uh, kurwa, przyjedź po mnie. Wiesz gdzie jestem- warknęła.
-Czyżby kac morderca męczył moją Księżniczkę?- zachichotałem, zwlekając się z łóżka. Postanowiłem go nie zaścielać, bo po co? Zatrzasnąłem telefon między moim barkiem a uchem. Podreptałem w stronę ogromnej, ciemnej szafy. Postanowiłem, że dzisiaj ubiorę się w nic innego jak czarne, opuszczane w kroku, dresy i zwykłą czarną koszulkę.
-Nie wkurwiaj mnie. Masz minutę- nie zdążyłem się pożegnać kiedy usłyszałem sygnał oznaczający zakończone połączenie.
Wziąłem klucze z szafki, a następnie wyszedłem z domu. Kurwa, to słońce mnie dobija.
~.~
Stałem już dobre 10 minut przed domem koleżanki Miley. Obserwowałem jak się żegnają. Mój wzrok utkwił na koleżance M. Była szczupłą brunetką o nieziemskich nogach. Uh, tak, chętnie bym ją przeleciał. Zmrużyłem oczy, świdrując wzrokiem po jej ciele. Po chwili drzwi od strony pasażera się otworzyły, a szatynka usiadła obok mnie.
-Hej- westchnęła. Zerknąłem na nią kątem oka, przykładając pięść do ust, czym próbowałem powstrzymać śmiech. Wyglądała fatalnie – Jedno słowo. Jedno, kurwa, słowo a oderwę Ci jaja- zagroziła mi, unosząc palec wskazujący – Ałł..- sapnęła. Jej ręka masowała skroń, a ja wybuchłem głośnym śmiechem. Posłała mi pytające spojrzenie, a ja w odpowiedzi pokręciłem energicznie głową, wciąż rozbawiony.
-Po prostu jedź- ryknęła, opierając głowę o boczną szybę. Postanowiłem już się nie odzywać, więc uruchomiłem silnik, wjeżdżając na ulicę.
-I jak spotkanie?- zapytała Miley, a jej ręką błądziła po moim udzie. Co nie powiem, cholernie mnie rozpraszało.
Jak spotkanie? Kurwa, było mi tak dobrze z tą dziwką.
-Nic ciekawego się nie działo..trochę wypiliśmy i wróciłem do domu- wzruszyłem ramionami, rozglądając się po okolicy- Wolałbym spędzić tą noc z moją dziewczyną- uśmiechnąłem się, gładząc opuszkami palców jej delikatne dłonie.
-Moją dziewczyną..-szepnęła M jakby do siebie i zauważyłem mały uśmiech na jej drobnej twarzy. Udałem, że tego nie słyszałem i przycisnąłem pedał gazu do końca, żeby szybciej dotrzeć do domu.
~.~
Leżeliśmy przytuleni na sofie w salonie. Owinąłem ciasno ręce wokół jej drobniutkiego ciała, a nasze nogi były splątane ze sobą. Ooo tak.. wiedziałem, że będzie mi się podobała ta cała zabawa „w związek”.
-Co z twoją mamą?- zapytałem i owinąłem jeden z kosmyków jej włosów wokół palca.
-A co ma być? Zostaje u Ciebie i nigdy więcej nie odezwę się do tej suki - wzruszyła lekceważąco ramionami, wpatrując się w ciemny ekran telewizora.
-Wiesz, że ona w końcu się połapie, że jesteś u mnie? Mieszkamy naprzeciwko siebie- prychnąłem ironicznie, kręcąc głową. Pewnie już ją widziała kiedy wychodziła chociażby wyrzucić śmieci. Mam nadzieje, że nie zrobi mi kolejnej wizyty z tym popierdolonym chujem, bo tym razem nie będę się powstrzymywał i przypierdolę mu.
-Więc mam pomysł, wyjedźmy gdzieś razem..- zaproponowałem, przyglądając się jej uważnie- Tylko ja i ty..
-No nie wiem, to nie takie łatwe Justin- posmutniała. Założyła kosmyk włosów za ucho.
-A co ma się nie udać? Przecież jestem pełnoletni, będziemy się meldować na moje nazwisko, a później..
-Później co?
- Może coś wynajmiemy, nie wiem- wzruszyłem ramionami, zgryzając wargę.
-No właśnie- westchnęła- „nie wiem”- uśmiechnęła się kpiąco. Nagle mój telefon zawibrował, a ja uniosłem lekko biodra, wyciągając go z kieszeni moich spodni. Otworzyłem skrzynkę odbiorczą, uważnie patrząc na tekst.
Od: Lea
Do: Justin.
Kochanie, mam ochotę się z tobą zobaczyć. Mam wino, truskawki, czekoladę i bitą śmietanę.. tak jak lubisz. Czekam xx
-Kto to?- zapytała Miley, unosząc głowę, żeby spojrzeć na ekran. W porę wcisnąłem przycisk blokady, a ekran zgasł.
-Jaden. Proponuje, żebyśmy gdzieś wyszli. Wiesz, taki męski wypad- skłamałem. Zacząłem rysować niewidzialne kółka, na delikatnej skórze jej ramienia.
-I?- uniosła wzrok, patrząc mi prosto w oczy.
-I?- zaśmiałem się głupio, unosząc brwi. Jak dobrze, że niezręczna sytuacja poszła się ruchać.
-Czemu jeszcze tu leżysz swoim grubym dupskiem?- Miley przyłączyła się swoim chichotem do mnie, jeżdżąc ręką po moim udzie.
-Nie jestem gruby- wydąłem wargę, przekręcając nas tak, że ja leżałem na niej, kiedy ona plecami dotykała siedzenia sofy- Mam najlepszy kaloryfer w mieście- odpowiedziałem pewny siebie, obdarowując jej szyję mokrymi całusami.
-Mhm..- wyszeptała, lekko uchylając usta. Przymrużyła oczy i odchyliła głowę w tył.
-Podoba Ci się?- zjechałem ręką w dół, unosząc moją koszulkę, którą miała na sobie. Czarne, koronkowe majteczki. Mm, moje ulubione. Powoli, przez materiał, zwinnymi ruchami zacząłem masować jej, i tak już mokre, miejsce. Tak, jest już moja.
-Justin- sapnęła, zaciskając w ręku materiał mojej koszuli. Była już podniecona i miała ochotę na więcej. Wyciągnąłem rękę z pomiędzy jej ud. Spojrzała na mnie zdezorientowana, a ja dałem jej tylko szybkiego całusa, wstając na równe nogi.
-Nienawidzę cię- warknęła rozbawiona.
-Kochasz mnie- uśmiechnąłem się cwanie, zakładając buty na stopy.
-Wypierdalaj stąd- wybuchła śmiechem, rzucając poduszką we mnie. Dzięki mojemu refleksowi, uniknąłem uderzenia. Odwróciłem się za siebie, kiedy po  domu ,odbił się echem, dźwięk bitego szkła. Głupia, zbiła wazon.
-Zapłacisz za to później-  poruszyłem brwiami i ostrzegłem zachęcająco, wybuchając śmiechem kiedy Miley oblała się rumieńcem.
-O mój boże.. Jesteś niemożliwy- schowała twarz w poduszki- I cię nienawidzę i jesteś popierdolony i masz już iść- powiedziała stłumionym głosem, śmiejąc się przy tym.
-Też Cię kocham, jak przyjdę bądź już gotowa..- rozbawiony zwinąłem z komody klucze, a następnie wyszedłem z domu.
~.~
Wyszłam spod prysznica i ubrałam na siebie wcześniej już przygotowaną, zwykłą białą, bieliznę, a na to luźną, przykrótką koszulkę. Popędziłam biegiem przez korytarz do sypialni Justina. Nienawidziłam ciemności, a poza tym było już późno, a go jeszcze nie było. Wzdrygnęłam się kiedy zimne powietrze zderzyło się z moją ciepłą skórą. Podeszłam do okna, starając się nie patrzeć na zewnątrz, bo pewnie bym coś sobie ubzdurała. Pchnęłam szybę, żeby się zamknęła a następnie przekręciłam klamkę. Wskoczyłam pod kołdrę, przykrywając się cała. Jak dobrze, że Jus dzisiaj nie ścielił łóżka. Jakoś nie miałabym ochoty w bawienie się w to całe gówno, rozścialnie.. bla, bla. Poduszka pachniała nim, przyjemnie. Uśmiechnęłam się do siebie i już powoli odpływałam w głęboki sen. Tak trudno mi było zasnąć gdy nie czułam pod sobą ciepła mojego mężczyzny. O mój Boże.. Przeczytajcie to jeszcze raz. Mm. Nagle coś mokrego przyssało się do moich warg. Zerwałam się, siadając wyprostowana na łóżku. Światło księżyca padało prosto na twarz Kanadyjczyka, a ten uśmiechał się łobuzersko.
-Co do cholery?- wychrypiałam półprzytomna.
-Strasznie się stęskniłem, a poza tym musisz jakoś zapłacić za rozbity wazon- powiedział, a jego głos przesiąknięty był seksapilem- Widzę, że się przygotowałaś- zjechał wzrokiem na mój biust, oblizując cwanie wargę. Prychnęłam, układając się z powrotem, wygodnie na cieplutkim materacu. Ręka chłopaka błądziła po moim udzie, powoli zbliżając się do mojego czułego punktu. Wydawało mi się, że cały świat się zatrzymał, a jednym słyszalnym dźwiękiem były nasze ciężkie oddechy. Szybkim ruchem ostrożnie ściągnął moją koszulkę, zostawiając mnie prawie nagą na oczach pełnych pożądania. Wędrowałam palcami wzdłuż jego mięśni brzucha, aż w końcu dotarłam do końcówki jego koszulki. Szarpnęłam materiał, sygnalizując, że tak bardzo chcę się go pozbyć i poczuć jego ciepłą nagą skórę na przeciwko siebie. Załapał wskazówkę i już po chwili, był bez koszulki, a ją wyrzucił gdzieś na podłogę. Zaczął sunąć ustami po mojej szyi, a następnie w kierunku piersi. Wplotłam mu place we włosy, pociągając za ich końce, a z moich ust zaczęły wydobywać się coraz głośniejsze jęki. Złapał moją dolną wargę pomiędzy swoje, ssąc ją lekko, kiedy przyciągnął mnie do siebie, a solidne, rosnące wybrzuszenie w jego spodniach ocierało się o moje krocze. Odpinając jego pasek, zdjęłam go i rzuciłam na ziemie. Dźwięk uderzanego o siebie metalu zmieszał się z naszymi jękami. Chwilę później włożył rękę pod moje plecy, odpinając zgrabnie mój stanik. Tak jak reszta moich ciuchów, wylądował obok łóżka. Tak, teraz leżałam przed nim całkowicie naga, a jemu się to podobało gdyż na jego twarzy rozprzestrzenił się zarozumiały uśmiech.
-Jesteś tak cholernie piękna- jęknął, gładząc opuszkami palców mój brzuch- I tylko moja- szepnął.
-Twoja- kiwnęłam twierdząco głową, gryząc dolną wargę.
-Wypieprzę cię teraz, ostro i szybko, tak bardzo Cię pragnę.
-Więc na co czekasz?- powiedziałam subtelnie, uderzając moim kroczem o jego.
Pocałował mnie zachłannie, gryząc i ssąc przy tym moje wargi. Bez ostrzeżenia wszedł we mnie jednym palcem, a następnie dołączył do tego drugi.
-Justin- wymamrotałam.
Zataczając kciukiem kółka na mojej łechtaczce, chłopak coraz szybciej poruszał we mnie palcem.
-Justin..- jęczałam coraz głośniej, kiedy on jeszcze bardziej przyspieszył. Czułam się tak dobrze.
-Poczekaj, aż to poczujesz- odchyliłam głowę w tył, kiedy poczułam mokry i zimny język w okolicach mojej cipki. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, kiedy on starannie wylizywał wszystkie soki we mnie.   Chwyciłam tył jego głowy i wsunęłam język głęboko do jego gardła. Zdjąwszy swoje bokserki, Justin umiejscowił się pomiędzy moim nogami, przejeżdżając mi wzrokiem po twarzy. Schyliłam się, żeby go pocałować. Obserwowałam jak rozrywa paczuszkę z prezerwatywą, a następnie ją nakłada. Kiedy wymieniliśmy się spojrzeniami, jego uśmiech się powiększył.
- Gotowa?- wrócił do poprzedniej pozycji, ocierając się delikatnie.
-Mhm..- kiwnęłam twierdząco głową, przygryzając dolną wargę. Przyłożył swoje usta do moich, kiedy powoli we mnie wszedł.
-O mój boże, Justin- jęknęłam, zaciskając w pięści prześcieradło- Nie przestawaj- Moja głowa odchyliła się w tył przez zupełną rozkosz.
-Tak, kochanie..- wychrypiał w moje usta,  kontynuując wchodzenie i wychodzenie ze mnie.
Pociągając za jego włosy głośno jęknęłam, owijając go nogami w pasie.  Po tym jak wszedł ponownie we mnie, całą jego długością, agresywnie i z pożądaniem wbiłam paznokcie w jego umięśnione plecy.
-Justin- krzyknęłam, gdy osiągnęłam orgazm i czułam jak jego przyjaciel sztywnieje we mnie. Po ostatnim pchnięciu doszliśmy razem. Zsuwając się ze mnie, objął mnie ramieniem, krzyżując nasze nogi.
-Byłaś wspaniała- podążał ścieżką zrobioną przez jego buziaki, po moim ramieniu.
-Zawsze jestem-prychnęłam, gładząc opuszkami palców jego pięknie wyrzeźbiony brzuch.
-Wiem o tym- uśmiechnął się szeroko, ostatni raz całują moją skórę.
Przymknęłam powieki, a już po chwili zapadłam w głęboki sen..

_______________________

PRZEPRASZAM za beznadziejny rozdział.
PRZEPRASZAM za te wszystkie ucięcia akcji w tym rozdziale.
PRZEPRASZAM za tą beznadziejnie opisaną sytuacje w samochodzie, ale pisałam to teraz, na szybko, od niechcenia.
PRZEPRASZAM za ten beznadziejny wątek erotyczny, upsss...

Hahahaha, ostatnio przezywałam (chyba w piątek? nie wiem), że przegapiłam 10 000 wejść, a już jest ponad 11 000.. za co ogromnie dziękuje, jesteście kochane <3

Z komentarzami krucho i nie wiem czy to przez to, że z rozdziału na rozdział jestem coraz to gorsza? ..eh.
NOWY GIF JUSTINA W ZAKŁADCE "BOHATEROWIE" i właśnie przez to siedzę cała osrana, czemu on jest taki idealny, cudowny? Ugh, idiota. głupi to ma zawsze szczęście...ale ciii. 

NO TO DO NASTĘPNEGO i trooooooooooooooooszeczkę w nim namieszam, siaalalalaala. 
ja zła.. hahaha.


środa, 20 listopada 2013

Rozdział 7.



CZYTASZ= KOMENTUJESZ + notka pod rozdziałem, zapraszam :)
wpadajcie na mojego aska, bo umieram z nudów :(( [KLIK.KLIK.KLIK]
miłego czytania :*
____________________

Uchyliłam lekko powieki, budząc się z cudownego snu. Tak cudownego snu, bo śniło mi się, że… Odwróciłam się na drugi bok, leżąc na kanapie. O kurwa, to nie był sen..on dalej tu leży. A może ja dalej śnie? Zaczęłam się szczypać po każdym milimetrze mojej odsłoniętej skóry, nie zauważając, że Justin już wstał.
-Co ty robisz?- szatyn, widocznie rozbawiony, zapytał.
-Err..- zaczęłam drapać, już czerwone od uszczypnięć, miejsca- Bo..uh, strasznie tu kurwa dużo komarów . Ja pierdole, nienawidzę tych małych potworków- cmoknęłam znacząco a następnie zachichotałam nerwowo. Hmm, Miley Jones idiotką roku? Och tak, dawać mi tą nagrodę dziwki!
-Miley, Kochanie- Justin zaczął, przyciągając moje, pozbawione ubrań ciało, bliżej swego. Leżeliśmy w tej chwili, goli, na kanapie u niego w salonie, przykryci białym prześcieradłem po gorącej nocy. Mr- O tej porze nie ma komarów- potrząsnął energicznie głową i zaśmiał się pod nosem- Ale no dobrze, niech ci będzie- Justin delikatnie gładził skórę na moim biodrze, a ja wpatrywałam się w jego idealną twarz. Jebany ideał  i pieprzony bóg seksu. Uśmiechnęłam się delikatnie, a następnie już leżeliśmy w ciszy, obserwując siebie nawzajem.
-Miley?- szepnął Justin tuż obok mojego ucha, na co po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz, a każdy włosek, stanął wyprostowany.
-Mhm?- zaczęłam zniżać się, całując jego klatę, w dół. Powoli moja głowa zaczęła znikać w prześcieradle.
-Wiesz co? - westchnął szatyn, gładząc paluszkami moją odkrytą skórę, na co od razu się podniosłam twarzą na wysokość jego.
-Tak?
-Uh..
-No dalej Justin- ponagliłam go, uśmiechając się zachęcająco. Przechyliłam głowę w bok, przyglądając mu się uważnie.
-Kocham Cię, kurwa- błądził nosem w miejscu pod moim uchem. Delikatne pocałunki drażniły moją skórę. Zatkało mnie, kurwa, zatkało i to dosłownie. Otworzyłam usta, ale po chwili już je zamknęłam, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Szczerze? Nie miałam tak obok siebie nikogo, to znaczy.. rozumiecie? Wiem, mam Zayna..ale to nie to samo. Przeważnie chodziłam na imprezy, kończyłam z chłopakiem w łóżku i na tym koniec..nasz kontakt się urywał, a tu takie coś? Ja pierdole..
-Miley..- Justin oderwał się od mojej szyi, kiedy następnie nasze spojrzenia się spotkały. Wydawał się być zakłopotany.- Przepraszam- Zmierzchnął swoje rozczochrane włosy, a następnie wziął głęboki oddech- Jestem idiotą, zapomnij o t..- przerwałam mu, wgryzając się w jego wargi. Jęknął w moje usta i można było już delikatnie poczuć mdły smak krwi, która powoli zbierała się w kąciku jego ust.
-Zamknij się, albo powtórzę to jeszcze raz- zachichotałam cicho, głaszcząc go po karku. Nasze usta dzieliły milimetry.
-Ał- jęknął rozbawiony, masując obolałe miejsce.
-Chcę być z Tobą, Justin- wtuliłam się w jego gorącą klatkę, szczypiąc jeden z jego sutków.
-Kocham cię, mała- wyszeptał w moje ucho, a stado motylków zagościło w moim brzuszku.
-Ej- uderzyłam w jego gołe ramię- Nie jestem mała- jęknęłam, marszcząc nos.
-Jesteś moja i to mi wystarczy- zaśmiał się, umacniając uścisk wokół mnie.
-Idź ty- parsknęłam śmiechem, przymykając powieki.

Tak, kocham go..
Ej, kurwa..nie, nie, nie.. wierzycie w to? Niech ktoś mnie jebnie jakąś wielką, czerwoną cegłą. On jest mój i tylko mój szmaty!
~.~
Podszedłem do komody, wyciągając z niej czarne, mocno zwężane i opuszczane w kroku spodnie dresowe oraz biały, zwyczajny podkoszulek. Ściągnąłem z siebie bokserki i nałożyłem gotowy już zestaw. Była 18.30 a pokoju było słychać stłumiony szum suszarki, kiedy Miley szykowała się w łazience. Sięgając po złoty zegarek uniosłem wzrok na dziewczynę wchodzącą do pokoju.
-Boże, wyglądam jak gówno. Nawet świnia nie chciałaby mnie przepuścić przez swój odbyt. Hola, hola ty nie wychodzisz, wyglądasz gorzej niż gówno.. Ta.- sapnęła naburmuszona, poprawiając stanik a następnie prostując bluzkę, która luźno wisiała na jej górnej części ciała. Kurwa wam też teraz przed oczami wyskoczył wielki prosiak z głową Miley w dupie? Co? Nie ważne..
-Nie, wyglądasz pięknie- uśmiechnąłem się, zapinając kolczyk w uchu.
-Oh, wyglądasz tak cholernie seksownie- przygryzła uwodzicielsko dolną wargę swoich ust i zmrużyła oczy.  Nie minęła chwila, a już stałem obok niej, masując jej boczki. Mmm, za jej boczki oddałbym wszystko  kurwa.
-Z wzajemnością- wyszeptałem w skórę szyi brunetki, na co po jej ciele przeszedł dreszcz. A niewidzialne dla ludzkiego oka białe włoski na jej karku, uniosły się.
Chwyciłem w ręce klucze od samochodu i wyszliśmy razem na zewnątrz.
Podróż nie trwała długo. Kiedy już staliśmy pod domem jakieś tam Samanty, Miley otworzyła drzwi i była gotowa już wyjść, ale w porę złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
-A całus?- wydąłem wargę, robiąc smutną minkę.
-Jejku, Justi, jesteś taki słodki- zagruchała brązowooka, szczypiąc moje policzki. Wybuchnęliśmy w ten sam czas, głośnym śmiechem, a następnie nasze usta połączyły się w jedność.
- Do później..- szepnęła nieśmiało M.
-Tak, do później- obserwowałem jak podchodzi do drzwi, wielkiego, białego domu, a następnie wyjechałem na ulicę, kierując się w stronę klubu.
~.~
-Hej Skarbie- powitałam się uściskiem z Samantą, kiedy ta otworzyła mi drzwi.
-Boże, Miley, wyglądasz gorzej niż gówno i hej..- złapała moje policzki w dłonie- skąd masz tego siniaka?- zapytała nerwowo.
-Emm, to nic..- zaśmiałam się z nadzieją, że nerwowe napięcie zniknie, ale na próżno.
-Chodź, opowiesz mi wszystko w domu..- weszliśmy do środka, idąc  w stronę jej pokoju.
-I tak to właśnie było..- uśmiechnęłam się smutno i przekręciłam na brzuch, leżąc na łóżku, żeby lepiej ją widzieć. Sam siedziała na fotelu, a jej usta co chwile się otwierały to zamykały, nie wiedziała co powiedzieć.
-Przykro mi M..- westchnęła cicho i przyłożyła dłoń do czoła- A to skurwiel- parsknęła drwiąco i pokręciła gwałtownie głową- Chwila..- uniosła wzrok na mnie- To gdzie spędziłaś noc? Jejku, mam nadzieje, że nie na ulicy. Kurwa, Miley- mówiła wszystko na jednym tchu. Stłumiłam śmiech i obserwowałam ją- Mogłaś przyjść do mnie, zadzwonić. Przecież mogłabyś spać u mnie, ale nie, kurwa, po co? Zabije cię, zaraz..jak mog..- przerwałam jej w odpowiednim momencie. Aż ciężko uwierzyć, że moje uszy jeszcze nie zdechły.
-Zostałam na noc u Justina- uśmiechnęłam się delikatnie, skubiąc koniec koca, którym byłam przykryta.
-Przepraszam, że u kogo?- Samanta zrobiła minę coś na halo-dziewczyno-nie-uderzyłaś-się-przypadkiem-o-coś. Chciało mi się śmiać, to wyglądało przezabawnie.
-Dobrze słyszałaś u Justina i też..- zawahałam się.
-Co?- pisnęła blondynka ciesząc się jak małe dziecko gdy dostanie nową zabawkę na święto Bożego Narodzenia.
-Idź się wysikaj, ochłoń i wtedy wróć- parsknęłam- Hm, jesteśmy razem, juhu- zamachałam rękami, przekręcając teatralnie oczami.
-Kurwa, kurwa, kurwa- obserwowałam jak dziewczyna zaczęła skakać na swoim miejscu klaszcząc przy tym w dłonie. Oh, tak..ona jest pojebana – Napijmy się- zerwała się szybko, podchodząc pewnym krokiem do barku w jej pokoju, o którym ja tylko wiedziałam- Białe czy czerwone?- odwróciła się w moją stronę trzymając w lewej ręce białe wino, a w drugiej czerwone.
-Czerwone- posłałam jej ciepły uśmiech, tuląc się bardziej do ciepłego koca w biało-czarną zebrę.
-Zabawmy się, laska- wykrzyczała, odchodząc z powrotem na swoje miejsce, tanecznym krokiem.
~.~
Zaparkowałem samochód przez klubem mojego kumpla. Nie zważając na kolejkę przed wejściem, wyminąłem wszystkich przechodząc na przód.
- Hej.. wracaj do kolejki, kolego- powiedział jeden z ochroniarzy. Gniew rósł we mnie coraz bardziej.
-Słucham?- zsunąłem na sam koniec nosa okulary przeciwsłoneczne i spojrzałem na niego spod byka- Coś ty powiedział, gnoju?- zacisnąłem pięści i obserwowałem jego reakcję.
-Przepraszam Justin, nie poznałem Cię- wyśpiewał speszony, pocierając ręką tył swojej łysej głowy- Wchodź- odpiął czerwoną linę ustępując mi miejsca.
-Jeszcze tego pożałujesz- warknąłem, podnosząc palcem wskazującym okulary, na ich miejsce. Pewnym krokiem wszedłem do środka. Od razu można było poczuć zapach alkoholu, tytoniu i spoconych ciał. Skierowałem się w stronę sal dla VIP’ów. Podchodząc bliżej zauważyłem, że już moi znajomi siedzą na miejscu.
-Siema- rzuciłem witając się z każdym po kolei. Usiadłem obok jakieś nieznanej mi dziewczyny. Miała długie, ciemne włosy, które cały czas zakręcała na palec, uśmiechając się głupio.  Jej oczy były podkreślone czarną kreską, mocniej od Miley, a na ustach widniała czerwona szminka. Była ubrana w czarny gorset z koronki i mocno poszarpane szorty. Była gorąca.
-Justin to Channel, Channel to Justin- Jaden, właściciel klubu, wskazał na dziewczynę obok mnie. Kiwnąłem głową w jej stronę.
-Bieber, gdzie kurwa byłeś wczoraj? Byłem pod twoim domem, światło się świeciło, więc pomyślałem, że zajdę. Ciągnę za klamkę, a tu nic, zamknięte. Ciężko było dupę ruszyć?- powiedział Christian.
-A to ty idioto- parsknąłem śmiechem- Masz szczęście, że drzwi były zamknięte, bo jakbyś wpadł tak bez uprzedzenia w tym momencie, zabiłbym cię kurwa- wymieniliśmy się znaczącymi spojrzeniami, uśmiechając się głupio.
-A gdzie Lea?- rozejrzałem się po znajomych mi twarzach. Przepraszam, ale byłem napalony na tą suczkę.
-Pytałeś się o mnie?- ktoś, a raczej Lea, zakryła mi od tyłu dłońmi oczy. Momentalnie jej zapach otulił moje ciało, które się napięło pod jej dotykiem. Odwróciłem się, łapiąc jej drobne ciało w pasie i pociągnąłem w moją stronę, tak, że wylądowała na moich kolanach.
-Tęskniłem- wymotałem w jej usta. Nie musiałem czekać długo na pozwolenie. Mój język od razu zaatakował jej, a ona cicho warknęła w moje usta.
-Kurwa, wypierdalać- odezwał się Christian- Idźcie gdzieś indziej, no bez jaj ludzie.
-Tak Kochanie, rób tak dalej- jęknąłem, wybuchając za chwilę głośnym śmiechem. Poczułem wibracje w mojej kieszeni, więc wyciągnąłem I Phone’a i zerknąłem zaraz po tym na wyświetlacz. Miley. Przeciągnąłem zieloną słuchawkę, odbierając połączenie.
-Halo?-  złapałem Lea za rękę, kiedy próbowała ją wsadzić pod moją bluzkę.
-Juuustin- przeciągnęła Miley. Tak, było mocno najebana- Troo, trochę przesadziłyśmy z Sam, a-ale nie jestem pijana, to-to o to-to nie- jąkała się, a w słuchawce było słychać stłumiony śmiech Samanty. Zaśmiałem się kręcąc energicznie głową.
-I mam po ciebie przyjechać, tak?- uniosłem brwi, rozbawiony.
-Niee, śpię u Samanty, więc dzwonię aby Ci powiedzieć, że śpię u Samanty, więc, Justin- przeciągnęła- Śpię u Samanty, nie wiem czy już Ci to mówiłam Kochanie, ale śpię u Samanty- śmiała się.
-No dobrze, ale teraz idź grzecznie spać i postaraj się nie narozrabiać- tłumaczyłem jej wolno i powoli, uśmiechając się jak małe dziecko.
-Dobrze, um..śnij o mnie- zaśmiała się głupio- Pa Justin.
-Hej- czekałem aż się rozłączy, a kiedy już to zrobiła, schowałem telefon do tylnej kieszeni moich spodni.
-Idziemy do łazienki?-  Lea szepnęła mi do ucha, ciągnąc delikatnie za włoski na moim karku.
-Czekałem na to- na mojej buzi pojawił się łobuzerski uśmiech. Splotłem nasze dłonie, co róż popychając  łokciem jakiegoś spoconego, najebanego imprezowicza. Otworzyłem drzwi do damskiej toalety, przepuszczając dziewczynę pierwszą. No co? Tam zawsze przyjemnie pachnie.  Lea wskoczyła zwinnie na blat, rozkładając przy tym swoje nogi. W tym jest najlepsza.. Wiem, że nie jestem jedynym z kim się pieprzy. Ciekawe czy jestem pierwszy tej nocy. Cholera, nie patrzcie tak na mnie.. ona jest kurewsko dobra w tych sprawach, a ja to uwielbiam.  Podszedłem do niej stając między jej nogami. Moje ręce wodziły po jej, już mokrej, bieliźnie.
- Ma być, tak ja zawsze.. na ostro, ostro, zajebiście ostro- sapnęła, gdy moje palce zwinnie przedarły się przez materiał jej majteczek.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Księżniczko- wyszeptałem.

______________________________

hej, hej, hej pyszczki <3
no a więc rozdział 7, a w nim, hm.. Justin to kłamliwy chuj, ale ciiii.... 
miałam gotowy już ten rozdział, ale musiałam go poprawiać, bo ktoś z was był ciekawy, kto wtedy zadzwonił do drzwi, więc teraz już wiesz, że to było Christian :))
jejku, zapomniałam się zapytać przy rozdziale 6, co myślicie o moim wątku [+18]? hahah, to był mój pierwszy i mam nadzieje, że z dalszymi rozdziałami pójdzie mi lepiej. wybaczcie :>
dziękuje, za wszystkie komentarze i liczbę odwiedzin!! :)
wpadajcie ->  ASK.FM [KLIK.]
do następnego, kocham xx

eh i tak pewnie czegoś zapomniałam i przypomni mi się to dopiero jutro, ok.

Obserwatorzy