-Jesteś niewdzięczną suką, Miley-
wykrzyczał Justin w furii. Czy ja się przesłyszałam, czy ten chuj naprawdę
nazwał mnie niewdzięczną suką?
-Słucham?- przełknęłam głośno
ślinę. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje, ale zignorowałam to.
Justin chodził po pokoju, ciągnąc nerwowo za końce swoich włosów, jakby chciał
je wszystkie naraz wyrwać. Ja siedziałam zdezorientowana na łóżku, wysłuchując
różnych wyzwisk od rana, ale teraz przesadził. Najgorsze jest to, że za cholere
nie pamiętam co stało się tej nocy. Tak wiem, wyszłam z Cara na miasto, a
dalej? Nie mam jebanego pojęcia. A przecież Justin mi nic nie powie, bo
przecież najlepiej jest odpierdalać mnie i wyzywać od najgorszych gówien, gdy
ja nie wiem czym sobie na to zasłużyłam.
-Dobrze słyszałaś. Wyrwałem cię z
Nowego Jorku, bo tam nie miałaś życia ze swoją chorą rodziną, a ty mi takie
rzeczy odpierdalasz. Powinienem usłyszeć podziękowania, a zamiast tego widzę
jak rozkładasz nogi przed przypadkowym kutasem, jak…
-Jak? No dalej..
-Jak zwykła dziwka- powiedział to
tak łatwo. Te słowa wychodziły z niego jak zwykłe „Cześć. Co dziś na obiad?”
Otworzyłam szeroko usta, ale nie mogłam mu na to odpowiedzieć, nie mogłam się
jakoś odgryźć. To mnie za bardzo zabolało. Niby
nic wielkiego, a jednak on nie powinien tego powiedzieć.
-Co zabrakło ci języka w gębie? W
ogóle wypierdalaj stąd, bo mam ochotę cię udusić.
-To tak samo twoje, jak i moje
mie..- zdecydowałam się odezwać, ale szybko mi przerwał.
-Wypierdalaj stąd- ryknął.
Wszystkie rzeczy, które leżały na
stoliku nocnym, teraz znalazły się na podłodze pod pływem jego uderzenia w
nóżkę. Mieszanka moich perfum z jego perfumami, momentalnie rozległa się po
pokoju. Próbowałam wstać , wyjść i być jak najdalej od tego chuja, ale nie
mogłam. To dziwne, ale czułam się jakbym była sparaliżowana czy coś..
-Kurwa, tak bardzo jestem teraz na
ciebie wkurwiony- krzyknął, a jego złość podskoczyła do maksimum. Jego twarz
była aż bordowa, włosy sterczały we wszystkie kierunki, a pięści zaciskały się,
a za chwilę rozluźniały. Ścisnął w pięści moje ramie, popychając mnie na
podłogę. Teraz się liczyło to, aby być jak najdalej od niego. Przeszłam na
kolanach na sam koniec pokoju, siadając pod ścianę. Przyciągnęłam kolana do
klatki piersiowej, kładąc na nie brodę. Łzy kuły mnie w oczy i chciały już się
wydostać, ale nie dałam za wygraną. Nie mogę mu pokazać, że to co on robi
doprowadza mnie do płaczu. Muszę być silna..
W tym momencie, w pokoju, było
tylko słuchać jego ciężki oddech. Zrobił kilka kroków w moją stronę i uklęknął.
-Chodź tu- rozłożył ramiona,
patrząc na mnie przeszywającym wzrokiem. Przez chwilę się wahałam, ale trwało
to krótko. Owinęłam ciasno ręce wokół jego tułowia, wciągając przy tym zapach,
którego nie zapomnę do końca życia.
-Przepraszam. To się więcej nie
powtórzy, obiecuję- ułożył swoją szczękę na moim ramieniu, a rękoma gładził
miejsca tuż nad moim tyłkiem.
Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś pewien.
-Wszystko okej- westchnęłam. Coraz
bardziej byłam tym wszystkim zmęczona.
-No właśnie..- zaczął, a ja
zainteresowana, odkleiłam głowę od jego klatki piersiowej. Obserwowałam jak
grzebie po kieszeniach spodni i czegoś szuka. W końcu wyciągnął białą kopertę i
podał mi ją.
-Co to?- zmarszczyłam brwi,
patrząc uważnie na biały papier.
-Zaproszenie- wzruszył ramionami.
Wstał z podłogi, siadając na niezaścielonym łóżku.
-A jaśniej można?- podniosłam się
z miejsca, drepcząc ścieżką, którą przed chwilą sam szedł. Usiadłam po turecku
na miękkim materacu, wyciągając różową karteczkę ze środka.
-Moja siostra cioteczna, Carly,
wychodzi za mąż. Będzie cała moja rodzina, więc my też jesteśmy zaproszeni-
przyciągnął mnie bliżej. Jego ręka gładziła moje udo, kiedy ja oglądałam śliską
karteczkę. No tak.. po środku były, obsypane złotym brokatem, dwie splecione ze
sobą obrączki.
-Ty jesteś zaproszony-
skwitowałam, chowając z powrotem zawartość do środka białej koperty.
-Z tego co wiem to jesteś moją
dziewczyną i musisz iść ze mną.
-Nie Justin. To jest przyjęcie
rodzinne, a ja nie chcę wam przeszkadzać. Poza tym co powiedzą wszyscy jeśli
zauważą, że przyprowadziłeś ze sobą jakąś tam dziewczynę na tak bardzo ważną
uroczystość dla twojej rodziny? I jeszcze coś.. po prostu będzie mi głupio no..
rozumiesz?- zapytałam choć nie czekałam na odpowiedź. Niech nawet i stanie na
kutasie, a ja i tak nie pójdę. Wiem, że będzie napięta atmosfera i każdy będzie
pożerał mnie wzrokiem. Zresztą… sama bym tak robiła, gdyby ktoś przyprowadził
kogoś obcego na mój ślub. Uniosłam wzrok na Justina, który wystukiwał coś na
swoim IPhonie.
-Co ty robisz?- pisnęłam gdy
zauważyłam ten jego głupi, cwany uśmieszek. Wiem, że coś kombinuje.. ten
uśmiech zawsze go zdradza.
-Halo? Mamo? To ja Justin..
Spojrzał na mnie i przycisnął
palec do ust. Próbowałam mu wyrwać telefon, ale za nic mi to nie wychodziło.
Położył się na plecach, kładąc lewą rękę pod głowę. Wdrapałam się i położyłam
na jego rozgrzanym ciele. Przybliżyłam ucho do miejsca, gdzie trzymał swój telefon.
-Na ten ślub Carly przyjdę z moją
dziewczyną.
Z moją dziewczyną – dwa głupie słowa, a mi dalej robi się przez to
gówno słabo.
-Masz dziewczynę Justin?
Usłyszałam piskliwy, kobiecy głos
w słuchawce, a cichy chichot wyrwał mi się z ust. Wydawała się naprawdę tym
zszokowana.
-Mamoo..- przeciągnął „o” jakby
miał 5 lat, a mama postawiła go w kłopotliwej sytuacji. Tak jakby jakiś obiad
rodzinny, a rodzice zaczęliby pokazywać twoje gołe zdjęcia w wannie. Tak, chyba
każdy przez to przeszedł.
-Tak, jasne…no, no tak- Justin z
każdym wypowiedzianym słowem przewracał oczami, a ja uśmiechałam się jak
głupia. Był tak bardzo uroczy.
-Cześć- rozłączając się, odłożył
IPhona na skrawek łóżka- Jedziesz ze mną.
-Jesteś taki uroczy Justinku-
ścisnęłam delikatnie jego policzki, na co on uśmiechnął się szeroko- I jeszcze
te słodkie dołeczki w policzkach. Mój chłopczyk- gruchałam, głaszcząc jego
czoło.
-Ten słodki, uroczy chłopczyk może
też być i niegrzeczny- jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił na coś w stylu
hej, jestem zajebiście pewny siebie.
Wypchnął biodra do przodu, w ten sposób uderzając o moje. Jego ręce znalazły
się na moich pośladkach.
-Przystopuj swojego konia
Kochanie- podniosłam się lekko i wsadziłam między nasze miejsca intymne wielką
różową poduchę.
-Przepraszam, jak przed chwilą
nazwałaś mojego penisa?- uniósł wysoko brwi, powstrzymując z trudem śmiech.
Spojrzałam na niego, marszcząc czoło.
-Nie chodziło mi o twojego penisa,
tak się mówi.. Przystopuj swojego ko..- urwałam, zastanawiając się chwilę. Tak,
to tak właśnie brzmiało jakbym nazwała jego penisa koniem. Wybuchłam głośnym
śmiechem, a za chwilę dołączył i Justin- Oj zamknij się idioto, musimy iść na
zakupy- uderzyłam go żartobliwie z pięści w pierś.
-Jesteś okrutna- zasłonił twarz
rękoma, wypuszczając głośno powietrze.
-No już wstawaj dupo- złapałam go
za rękę, ciągnąc w moją stronę.
-Dupo?- uniósł wysoko brwi,
wyraźnie rozbawiony.
-Mamoo..- przeciągnęłam przesadnie
„o” tak jak zrobił to Justin, rozmawiając ze swoją mamą. No co? Lubię się z nim
czasami podroczyć. Wystawiłam język w jego stronę, a on niespodziewanie złapał
moją wargę w żeby. Pisnęłam oszołomiona jego szybkością.
To takie dziwne.
Nienawidzę go i życzę mu
śmierci, a chwilę po tym, kocham go najmocniej na świecie. Jej..
~.~
Po długich dyskusjach i
przekonywaniu go wyszliśmy na obiad do Macdonalda, w centrum, a następnie
pójdziemy i poszukamy czegoś eleganckiego na ślub.
Gotowa stałam przy wyjściu,
czekając na Justina. Boże, ile to można się szykować? Moja stopa nerwowo
stukała o podłogę, a ręce skrzyżowałam na klatce piersiowej, kiedy w końcu
postanowił się pokazać.
-No co?- rozłożył ręce, schodząc
na dół. Zabrałam z koszyczka klucze od samochodu i domu. Zmierzyłam go
dokładnie wzrokiem i muszę przyznać, że wyglądał świetnie..zresztą jak zawsze.
Miał na sobie kremowe rurki- opuszczone w kroku, jasną dżinsową koszulę-
zapiętą pod samą szyję, więc kołnierzyk był ładnie ułożony. Na głowie miał
standardowo, czarnego fullcapa z czerwonym daszkiem, a na stopach czarne supry.
-Ślicznie wyglądasz- podszedł do
mnie, delikatnie mnie obejmując.
-Dzięki- mruknęłam. Miałam na
sobie jasne, dżinsowe spodenki z wysokim stanem. W miejscu kieszonek, umocowane
były jakieś złote ozdoby. Za to na górę ubrałam ; ciasny top na piersi,
odsłaniający mój brzuch. Był w różne pastelowe wzory. Na stopy włożyłam czarne
martensy.
Justin położył dłoń na moim
pośladku i odprowadził do samochodu.
~.~
-Justin?- zwróciłam jego uwagę gdy
błądziliśmy po centrum handlowym. Tak, masz racje..nic nie kupiliśmy.
-Mhmm?- ścisnął moją dłoń, w celu
pokazania, że mnie słucha.
-Pojedziemy gdzieś razem? Nie
wiem..na plażę czy coś- wzruszyłam ramionami, patrząc na niego. No co?
Widziałam różne, piękne, kolorowe stroje kąpielowe i zamarzyła mi się plaża.
Przecież będzie jeszcze czas na znalezienie jakieś sukienki, jak nie z
Justinem, to poproszę Care, żeby mi pomogła. Będę musiała i mu coś kupić, bo
przecież nic mu się nie podoba. Bez przesady.. Nie będę zapierdalała do Paryża,
na wybieg mody po garnitur dla pana Biebera.
Nic nie odpowiedział, tylko
pociągnął mnie w bok.
-Po co tu przyszliśmy?- obejrzałam
dokładnie wszystko znajdujące się w pomieszczeniu. Duże i małe piłki plażowe, deski,
koce, a od różu na ścianach zachciało mi się rzygać. Nie tak dosłownie, ale
wiecie o co mi chodzi, nie?
-Wybierz coś, bo jedziemy dzisiaj
na plaże Kocie- posłał mi jeden z tych swoich uśmiechów, kiedy włożył dłonie w
kieszenie swoich spodni. Pisnęłam, uderzając dłonią o udo. Przytuliłam go
szybko, a następnie wbiegłam wgłąb sklepu, szarpiąc za wieszaki z kolorowymi
strojami kąpielowymi. Wybierając kilka,
podeszłam do przymierzalni. Zasłaniając zasłonę, zauważyłam Justina, który usiadł
na jednym z białych foteli i bawił się telefonem.
Przymierzyłam zwykły, czarny
strój, oglądając się w lusterku. Cholera, beznadziejnie. Zmarszczyłam brwi,
wiedząc jak majtki wiszą niechlujnie na moim tyłku. Pozbyłam się go, nakładając
następny. Tak to jest to [KLIK.KLIK]
Kiwnęłam zadowolona głową, uśmiechając
się od ucha do ucha. Wystawiłam głowę zza zasłony, szukając wzrokiem Biebera.
-Justin- zawołałam- Justin-
powiedziałam nieco głośniej.
Nic.
Zero reakcji.
-Bieber!- wrzasnęłam na pół
sklepu. Niektóre kobiety obejrzały się za siebie, a ja posyłałam im przepraszające
uśmiechy. Justin podniósł gwałtownie głowę,
rozglądając się po sklepie. Chyba dopiero powrócił na ziemie z raju Biebra i
uświadomił sobie gdzie się znajduje. Pomachałam ręką zachęcająco, żeby
przyszedł. Podniósł się na równe nogi, podchodząc do mnie. Zasłoniłam za nim
płachtę materiału, żeby jakaś chciwa baba nas nie podglądywała.
-O
kurwa- przełknął głośno ślinę, świdrując mnie wzrokiem.
-Co? Wyglądam źle?- zmarszczyłam
brwi, poprawiając śliski materiał.
-Wyglądasz zabójczo- położył
dłonie na moich biodrach- Jesteś cholernie gorąca- skwitował, a jego wargi
atakowały skórę mojej szyi. Cichy jęk wyrwał się z moich ust. Podniósł mnie gwałtownie,
więc uderzyłam plecami o ścianę przymierzalni. Huk rozległ się po
pomieszczeniu, ale go to nie zatrzymało. Dalej ssał i lizał moją skórę.
-Justin..- sapnęłam kiedy jego
palce powoli szarpały się z dolnym materiałem kostiumu.
-Mhm..-mruknął uwodzicielsko.
-Przepraszam, czy wszystko w porządku?-
głos sprzedawczyni sprawił, że Justin zatrzymał swoje pocałunki, a ja
otworzyłam szerzej oczy.
-Omm..- skóra zaczęła mnie
swędzieć, kiedy Justin chichotał, ciągle trzymając przy niej usta- Tak, tak
wszystko w jak najlepszym porządku- powiedziałam, z trudem powstrzymując
śmiech.
-W razie kłopotów, stoję przy
kasie- wtrąciła kobieta.
-Jasne, dziękuje- odpowiedziałam
ciągle przywarta, przez Justina, do ściany.
-Więc na czym skończy..
-Nie- przerwałam mu niegrzecznie,
kiedy jego ręka schodziła coraz niżej po moim brzuchu.
-Czemu?- zrobił minkę na smutnego
szczeniaczka.
-Nie chcę, żeby ona tu wparowała,
kiedy twój przyjaciel będzie twardo siedział we mnie- zaśmiałam się, uwalniając
z jego uścisku.
-Jasne- westchnął, puszczając
mnie.
-Odwróć się- pokręciłam palcem w
powietrzu, przy tym zagryzając dolną wargę.
-Jesteś okrutna- pociągnął nosem,
ze smutną minką. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i odwrócił się na pięcie
w drugą stronę. Ściągnęłam górę
kostiumu, zakładając mój top. Następnie założyłam moje szorty.
-Gotowe- uśmiechnęłam się.
-Mmm..jesteś bez stanika- mruknął uwodzicielsko
z aroganckim uśmiechem.
-Skąd wiesz?- do topu były przyszyte
małe poduszeczki, które miały służyć za stanik, a z rana przecież mnie nie
widział.
-Lustro, lustro- powiedział
melodyjnym głosem, a uśmiech na jego twarzy wciąż rósł. Wciągnęłam głośno
powietrze i uderzyłam go w ramię.
-A to za co?- potarł obolałe
miejsce. Tak, na pewno nic nawet nie poczuł..
-Świnia- zaśmiałam się i wyszłam z
przymierzalni. Wszystkie pracownice jaki i niektóre kobiety, które przyszły coś
kupić, przeniosły na nas wzrok, jedna do drugiej coś szepcząc. Świetnie.
Policzki oblały mi się gorącem, więc spuściłam głowę. Ciągnąc Justina do kasy,
chciałam jak najszybciej stąd wyjść. Wypierdalajcie kurwa..
___________________
hej, hej notka na szybko, bo dopiero co wstałam i jestem zajebiście głodna xd i w dodatku jest już późno, a nie wiem, o której mama wraca.. jak wróci wcześniej i zobaczy ten syf to mnie udusi i nie wiem co tam jeszcze zrobi.
hej, hej notka na szybko, bo dopiero co wstałam i jestem zajebiście głodna xd i w dodatku jest już późno, a nie wiem, o której mama wraca.. jak wróci wcześniej i zobaczy ten syf to mnie udusi i nie wiem co tam jeszcze zrobi.
hej co z wami? wyświetleń w chuj dużo (DZIĘKUJE, DZIĘKUJE), a liczba komentarzy spada, to smutne :(
jejku nie wiem co tu dalej napisać....
muszę się pochwalić. ZALICZYŁAM KOLENDĘ NA 4! jeszcze tylko 2 sprawdziany i po zagrożeniu, hahahah. okej, do następnego misie : )
ps. później sprawdzę błędy.
zajebisty rozdział ♥ hahaha
OdpowiedzUsuńHahaha ten rozdział najbardziej mi się podoba z wszystkich, jakie tu czytałam :D Jest tak wesoło, mimo strasznego początku. Myślałam, że ją uderzy! Kurcze, zaskakujesz mnie dziewczyno, oczywiście pozytywnie. Czekam z niecierpliwością na ślub, jestem ciekawa co tam się wydarzy :D
OdpowiedzUsuńI oczywiście już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
( www.collision-fanfiction.blogspot.com )
No,kochana...
OdpowiedzUsuńPrzeszłaś samą siebie !!!
Rozdział jest Z.A.J.E.B.I.S.T.Y !!!
Tenpoczątek,jak Justin się tak wkurwił na Miley,a potem ta nagła zmiana nastroju...
Jestem ciekawa,jak przebiegnie ślub.Jakoś nie widzę Miley w elegackiej sukience...xD
A w tym centrum handlowym...Aaaaaa !!!!!
Już myślałam,że zrobią to w przymierzalni,ale Mils zachowała resztki samokontroli.Wyobrażam sobie minę tej ekspedientki,jakby tam weszła,a on ją posuwa...Normalnie pękłabym ze śmiechu !!!
Jestem ciakawa,czy oni tak po prostu wyjdą z tego centrum handlowego,czy może skoczą na szybki numerek do toalety... ;P
Nosz cudowny rozdział !!! Kocham Cię, wielbię Cię i normalnie nie mogę się doczekać następnego ;-*
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
ps.Dopisek "dajcie mi jeść" powalił mnie na kolana !!! Haha !! Smacznego ;-*
Supcio, uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetny <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie dkjfgjkdngd :D
OdpowiedzUsuńjejku..boski..tylko szkoda, że tak szybko rzuciła mu się w ramiona..nie mogę doczekać się kolejnego..oby był szybko..kocham <3 i myślę, że na plaży będzie się działo..
OdpowiedzUsuńBoski ! Haha <3
OdpowiedzUsuńLove <3
OdpowiedzUsuńJprd! Twoje opowiadanie jest chyba lepsze od Danger'a *.* Kooocham !
OdpowiedzUsuńuwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńczekam na nexta ;)
mam nadzieje że będzie szybko ;D
Super rozdział czekam nn :***
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział <333
OdpowiedzUsuńŚwietny .. W sumie jak zawsze . Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie <333333333 czekam na nn
OdpowiedzUsuńBoskie, boskie, boskie <3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńZapraszam na creative-trailers.blogspot.com, gdzie możesz zamówić zwiastun.
OdpowiedzUsuńZamów u KADU, a na pewno nie pożałujesz. ;)
Przypomniałam sobie hasło na moje konto! (Tu spamowiec z ask'a ) ;D
OdpowiedzUsuńKochana rozdział jak zawsze zajebisty, mam mieszane uczucia do Jusa, raz jest taki agresywny i najchętniej bym go wykastrowała a następnym razem jest taki, że zgwałcić go to mało<3 Akcja w sklepie świetna<3 Czekam na następny <3 I zapraszam do mnie na: chcialabym-nie-pamietac.blogspot.com oczywiście w rolach głównych JILEY <3
Jesteś genialna świetnie piszesz :* Rewelacyjne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńCzytam i czekam na następny X P
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe opowiadanie od początku i uważam że masz talent kocie hahah ;) czekam na następne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńSwietny jak zawsze, czeakm na nastepny :*
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział;) przeczytałam dzisiaj wszystko i naprawdę świetne. o matko te sceny Miley i Justina czasami nie mogę wytrzymać ze śmiechu. jesteś świetna. czekam na następny <333
OdpowiedzUsuńpięknie! <3 /karcix
OdpowiedzUsuń