_________________________
BIP.BIP.BIP.BIP. zerwałam się w błyskawicznym tempie na równe nogi. Co jest kurwa? Kto ustawił mi budzik na 6:30? Uhg..próbowałam go wyłączyć ale za żadne skarby nie chciał się zamknąć. Nienawidzę tych wkurzających, małych urządzeń. Co za idiota wymyślił budzik, hę? Giń w piekle sukinsynu..
Złapałam go pełną ręką i rzuciłam przez środek pokoju co
sprawiło, że roztrzaskał się o ścianę na milion kawałków. Ałć, moja głowa. Skrzywiłam
się, masując moje czoło. Tak, wiem, wczoraj troszeczkę przesadziłam, ale kurwa,
ludzie mamy wakacje! Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam zasnąć ponownie..
~.~
-Miley..- poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramie na co
jęknęłam i przewróciłam się na drugą stronę.
-Miley wstawaj, już 14:00- machnęłam ręką aby ta osoba już
sobie poszła, bo strasznie mnie denerwowała.
-Miley no rusz się..- mamo proszę, daj.mi.spokój.bo.nie.ręcze.za.siebie.
-Nie chcę, wyjdź stąd - wrzasnęłam i wtuliłam się bardziej w
pachnącą i cieplutką poduszkę.
Usłyszałam kroki, które kierowały się do wyjścia. Mądra dziewczynka. Uśmiechnęłam się
zwycięsko i podrapałam w tył głowy. Zasypiając ponownie, nagle poczułam zimną a
wręcz lodowatą ciecz na moim rozgrzanym ciele. Błyskawicznie zerwałam się na
równe nogi i umieściłam wzrok na mojej matce, która stała przede mną z ogromną
miską w ręce.
-Co jest kurwa?- wrzasnęłam i posłałam jej mordercze
spojrzenie a następnie potarłam dłońmi ramiona w celu pozbycia się gęsiej
skórki. A ona stała tam i się głupio uśmiechała. –Wyjdź stąd!- krzyknęłam.-
Głucha jesteś? Wyjdź- machnęłam ręką w stronę drzwi.
-Oj, głupiutka Miley- mama zaśmiała się i poklepała mnie po
ramieniu, wieszając następnie na nim miękki ręcznik. – Chyba będę zmuszona
częściej korzystać z takiej pobudki ,hm? – uniosła pytająco brwi a ja
wypchnęłam ją z pokoju i zamknęłam drzwi przed nosem. Szybkim krokiem ruszyłam
w stronę łazienki a następnie pozbyłam się bielizny z mojego ciała i jak
najszybciej weszłam pod prysznic. Gdy odkręciłam kurek, momentalnie rozszedł
się dreszcz po moim cały ciele. Gorące kropelki wody spokojnie spływały po
mojej delikatnej skórze a intensywny zapach brzoskwiniowego żalu pod prysznic,
rozszedł się po całej łazience. Dokładnie wtarłam szampon we włosy i spłukałam
cały płyn. Wychodząc spod prysznica
owinęłam się mięciutkim ręcznikiem i rozczesałam poplątane kosmyki włosów aby
je następnie potraktować, brutalnie suszarką. Otworzyłam małą półeczkę i
wybrałam świeżą bieliznę. Wyszłam z łazienki i podreptałam w stronę szafy.
Wyciągnęłam z niej..czarne nadkolanówki i koszykarską koszulkę*. Naciągnęłam
skarpetki na moje zgrabne nogi a te sięgały mi lekko nad kolano. Następnie
założyłam koszulkę, która zwisała luźno do połowy kolana, a więc była goła
przestrzeń między nimi. Związałam włosy w koka i zrobiłam lekki makijaż. Usiadłam
na jeszcze niezaścielonym łóżku i
włączyłam laptopa. Zalogowałam się na Facebooka i od razu rzuciło mi się w oczy
zdjęcie na głównej, które dodał… Spojrzałam kto i miałam ochotę go zabić- Zayn
Malik. Na zdjęciu byłam ja, jakoś 3 lata temu. Pijana czternastolatka, możecie
to sobie wyobrazić. Nienawidzę tego skurwysyna..skąd on bierze te wszystkie
zdjęcia? Po chwili wybuchłam śmiechem i przygryzłam lekko wargę.
BLIP- wyskoczyła
wiadomość od Samanty:
Hej Cipo.. poznałaś już tego nowego? ;)
Odpisałam:
No siema. Nie, chyba nie..
BLIP-Samanta:
Musiałaś go zauważyć..mieszka naprzeciwko Ciebie idiotko. Podobno
chodzący seks, mr.
Zaśmiałam się. Napaliła się już suczka..
Odpisałam:
Wysoki, dobrze zbudowany, włosy ciemny blond?
Moje serce zaczęło powoli szybciej bić, choć nawet nie mam
pojęcia dlaczego.
BLIP-Samanta:
Tak, to on..zabaw się Kotek. ;)
Odpisałam:
Mhm..
Zamknęłam laptopa i zeszłam na dół, do kuchni. Byłam
cholernie głodna a ja nie lubię być głodna. Pora obiadowa, tak? Tak, bo jest
późno a więc powinno mi tu pachnieć obiadem a śmierdzi tylko Maksem. Zajebiście. Oparłam się o blat i
otworzyłam szafkę.
-Poczekaj na obiad- powiedziała moja mama, otwierając
lodówkę i wyciągając jakieś warzywa.
-Nie wytrzymam..jestem cholernie głodna-zgryzłam wargę po
czym zmarszczyłam brwi. Wyciągnęłam pudełko z płatkami a następnie wzięłam
miskę i łyżkę, aby odłożyć to na stół. Wyciągnęłam karton mleka i potrząsnęłam
nim aby sprawdzić jego zawartość. Pusto.
-Kurwa- zaklęłam i odłożyłam mleko, z powrotem na miejsce.
-Miley..pilnuj języka! Jesteś w domu a w domu obowiązują
jakieś zasady czyż nie? – ułożyła swoje dłonie na biodrach.
-Mhm..-wymruczałam i dalej szukałam czegoś co mogłabym
zjeść.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- krzyknęła poirytowana i
złapała mnie za ramie
- Chuj mnie to obchodzi, daj mi spokój- wyrwałam się z jej
uścisku i złapałam za karton z płatkami po czym wyszłam z domu, trzaskając
drzwiami.
Do: Suka Zayn.
Od: Miley
Zaraz u cie
Pisałam mojego esemesa kiedy nagle na kogoś wpadłam.
Upuściłam telefon tak jak i płatki, które rozsypały się po całym chodniku.
-Kurwa, moje śniadanie. Uważaj jak chodzisz..- krzyknęłam,
podnosząc telefon aby następnie zamknąć go w mojej ręce. Anderson już stamtąd
nie uciekniesz. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam parę neonowych
suprów..powoli podnosiłam wzrok ku górze i ujrzałam czyjeś oczy, które
intensywnie się we mnie wpatrywały. Wyglądał na niezadowolonego.
-Ja mam uważać? To ty na mnie wpadłaś- fuknął i wyciągnął
dłoń w moim kierunku. Złapałam ją a on pomógł mi wstać. Przyjrzałam mu się
uważnie z bliska. To ten szatyn sprzed domu- Twoje śniadanie? Serio?- podniósł
pytająco brwi a głupi uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
-Tak. Masz z tym jakiś problem?- mruknęłam i przymrużyłam
lekko oczy.
-Nie, spokojnie Kochanie. Masz okres czy coś?- zażartował a
mi nie było do śmiechu, bo moje śniadanie, było teraz śniadaniem gołębi, które
powoli już je konsumowały a ja im szczerze zazdrościłam- Jak chcesz..mogę Cię
zabrać na prawdziwe śniadanie- posłał mi jeden z tych uśmiechów co często
pojawiają się na okładkach magazynów dla nastolatek.
-Nie znam Cię-zmarszczyłam lekko brew i już miałam odchodzić
ale zatrzymał mnie jego zachrypnięty głos.
-Justin Bieber- szatyn wystawił dłoń w moim kierunku i
uniósł brwi ku górze.
-Miley..Jones-odpowiedziałam ponuro i ścisnęłam lekko jego strasznie.gładką.seksowną.dużą.dłoń.
Palcówka tego pana musi być pewnie cholernie dobra.
-A więc..Miley, nie daj się prosić-spojrzał na mnie
proszącym i zarazem słodkim wzrokiem a ja od razu wymiękłam. Ciekawe ile razy w
ciągu dnia go używa i ile dziwek już na to wyrwał.
-No dobra- wymamrotałam- To gdzie jedziemy? – uniosłam lekko
głowę aby móc mu spojrzeć w oczy, ponieważ był o wiele wyższy ode mnie. Ja
sobie karzeł.
-Niespodzianka, niespodzianka, niespodzianka- powiedział
melodyjnym głosem i wskazał ręką na swój dom. Ruszyłam przed siebie i czułam
jego obecność za mną. Pachniał bardzo dobrze.
~.~
Siedzieliśmy w jego samochodzie. Rozglądałam się, pod
wrażeniem jego wnętrza, tak samo jak i na zewnątrz, wyglądał zajebiście. Nie
znam się na samochodach ale jestem pewna, że kosztował miliony. Ciekawe skąd on
ma kasę na to wszystko? Patrząc na jego gadżety, samochód, ubrania..był
cholernie bogaty. Może okradł jeden z banków i uciekł do Nowego Jorku? Och,
zamknij się idiotko.
-Masz bardzo dobry gust- szatyn, znaczy Justin postanowił
przerwać ciszę, panującą w samochodzie. Może i dobrze..
-Co?- uniosłam prawą brew i spojrzałam na niego. Chłopak
zmierzył mnie wzrokiem, „od stóp do głów” i uśmiechnął się znacząco. –Ach, no
tak … dzięki- posłałam mu lekki uśmiech. To miłe, że zauważył, że mam dobry
gust. Koszulka koszykarska* + czarne nadkolanówki + czarne creepersy, tak
wyglądałam bardzo dobrze. On też wyglądał bardzo dobrze, ale nie powiem mu
tego. Dziewczyna nie powinna komplementować chłopaka, no chyba, że to jest Zayn,
a to co innego. Położyłam Andersona na deskę rozdzielczą, bo nie wygodnie mi
było trzymać moje maleństwo ciągle w dłoni. Zastanawiacie się pewnie kto to
jest do cholery, Anderson? Anderson to mój iPhone. Kocham go a on kocha mnie. Razem
tworzymy jedność. On jest rozładowany, ja umieram. Ja śpię, on umiera.
Rozumiecie? Przyznam się bez bicia..kocham go bardziej od Zayna. Tak, wiele
razy już mu to mówiłam ale on i tak w to nie wierzy. Mam to w dupie. Chuj
jebany. Spojrzałam za okno i zauważyłam, że wjeżdżamy na parking pobliskiego
super marketu. Co on wymyślił?
-Wysiadaj- uśmiechnął się szeroko a następnie wyłączył
silnik i wyszedł z auta. Zrobiłam to samo i spoglądałam jak zamyka drzwi
kluczem. Ruszyliśmy w stronę sklepu a po chwili byliśmy już w środku. Justin
szedł przodem, prowadząc mnie przez półki z różnymi produktami. Strasznie mnie
to zdziwiło, ze tak dobrze zna ten sklep. Z tego co wiem, to nie należy on do
żadnej sieciówki. Zapytam się o to później. Szliśmy alejką z przyborami do
szkoły. Zauważyłam na jednej z półek, dużo buteleczek z brokatem. Rozejrzałam
się wkoło, nikogo nie było więc
podbiegłam bliżej i wzięłam do ręki srebrny brokat. Otworzyłam buteleczkę i
uniosłam ją nad głową a następnie przechyliłam i cała jej zawartość po chwili,
znajdowała się na moim ciele.
-Co ty robisz? – usłyszałam śmiech Justina za mną więc
pospiesznie się odwróciłam do niego twarzą.
-Jeszcze pytasz? – udałam oburzoną i uniosłam lekko brwi-
Zabawiam się w Ke$he- poruszyłam zabawnie brwiami i zaczęłam nucić „Die Young”.
Chłopak wybuchnął śmiechem i patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, ukazując
swoje śnieżnobiałe zęby.
-Mogę Ci zrobić zdjęcie?- zapytał, śmiejąc się równocześnie.
Kiwnęłam twierdząco głową i stanęłam w lekkim rozkroku, kładąc rękę na lewej
piersi a drugą podnosząc nad głowę i do tego wystawiłam język. Szatyn
pospiesznie wyciągnął swojego iPhone z kieszeni i pstryknął mi zdjęcie. Kurwa,
zostawiłam Andersona w samochodzie. Podeszłam do niego i ułożyłam dłonie na
jego barku, stając lekko na palcach spojrzałam na ekran telefonu.
-Niezła suczka- zaśmiałam się głośno i odgarnęłam dłonią
kosmyki włosów, które wypadły z koka, na moje czoło.
-Cholernie seksowna- kiwnął głową zgadzając się ze mną i
zaczął się śmiać. Spojrzałam na chłopaka i zauważyłam, że mi się przygląda.
-Co?- odsunęłam się lekko i stanęłam płasko na podłodze-
Jestem gdzieś brudna?- uśmiechnęłam się lekko.
-Nie..spokojnie, to tylko tona brokatu a my jeszcze musimy
wyjść z tego sklepu, ale to nic takiego- pokręcił rozbawiony głową.
-Czyżby Justin Bieber się wstydził chodzić z idealną Ke$hą?-
otworzyłam szeroko usta i przyłożyłam do nich dłoń- Och, przestań..- walnęłam
go żartobliwie dłonią w ramię i ruszyłam przed siebie.- Daj mi coś do jedzenia,
bo zaraz zwariuję.- owinęłam ręce wokół tali i spojrzałam na Justina.
-A no tak..- trzepnął otwartą ręką w czoło, na co się
zaśmiałam- zapomniałem o śniadaniu.- Szatyn wyprzedził mnie i podszedł do
półki, biorąc dwie duże paczki chipsów i dwie, 2l cole.
- Och, serio? Czy to nie ty byłeś zdziwiony jak ci powiedziałam,
że suche płatki, to moje śniadanie? – ułożyłam dłonie na biodrach uniosłam
pytająco brwi.
Justin spojrzał na obie paczki i wzruszył ramionami,
następnie podreptał w stronę kasy a ja za nim. Kobieta stojąca za ladą dziwnie
się na mnie gapiła, więc ukryłam się za jego szerokimi ramionami.
~.~
Justin siedział oparty o gruby pień drzewa, a ja naprzeciwko
niego, po turecku. Jak dobrze, że nie ścieli tego ogromnego dębu, bo
przynajmniej można gdzieś się schować od tego słońca. Ogólnie to strasznie dziwnie,
to wygląda, bo jest parking a na środku koło z trawy i mega dąb. Śmiesznie,
śmiesznie. Od razu otworzyłam moją
paczkę chipsów i biorąc garść smakołyków, wepchnęłam sobie ją do buzi,
następnie popijając wszystko colą. Spojrzałam na Justina jak zajada się „swoim
śniadaniem”. Strasznie mnie ciekawiło to, że skąd Jus zna tak dobrze Nowy Jork,
przecież dopiero co kilka dni temu się tu wprowadził.
-Mogę cię o coś spytać?- Jus podniósł wzrok na mnie i kiwną
twierdząco głową.
-Jasne, pytaj o co chcesz- uśmiechnął się szeroko a
następnie wyciągnął jedną z ziemniaczanych przekąsek i wsadził ją do buzi.
-Skąd znasz tak dobrze miasto, hm? Przecież dopiero co się
wprowadziłeś..- przymrużyłam lekko oczy, urywając listek trawy i powolnym
ruchem gładziłam nim, odkryty kawałek skóry mojego uda. Justin uważnie
obserwował moje ruchy i zdołałam zauważyć, że oblizał koniuszkiem języka wargi.
-Byłem już tu wielokrotnie więc zdołałem poznać to i owo-
spojrzałam na szatyna i już miałam zapytać o to, skąd pochodzi, kiedy ten
wyprzedził mnie odpowiadając- Jestem z Bostonu- uśmiechnął się szeroko i
mrugnął prawym okiem.
-Ale..-zrobiłam usta na kształt litery „o”- Skąd wiedziałeś?
Ty…ale..ugh- chłopak tylko wzruszył ramionami, wyraźnie rozbawiony moją
reakcją. Ciekawe jak on to zrobił? Może on serio czyta w myślach.. Justin jesteś seksowną sunią…
przymrużyłam oczy, uważnie obserwując jego minę, jego zachowanie i nic. Patrzał
się tylko na mnie jak na idiotkę, okej jestem już do tego przyzwyczajona. A to
sukinsyn, szkoda, że nie czyta w myślach. Westchnęłam i spojrzałam w jego
tęczówki. Były piękne..co róż zmieniały barwę. Raz były złotawe a zaraz ciemne
jak rwąca rzeka czekolady. Uśmiechnęłam się na co dostałam momentalnie
odpowiedź- firmowy uśmiech Justina Biebera, jestem pewna, że sporo dupci na
niego wyrwał.
- Wiem, że dziewczyn się nie pyta o wiek i takie tam-
zaczął- ale ile masz lat?
Powiedzieć mu prawdę? No oczywiście, że tak, bo przecież co
to za tajemnica, hm?
-17.
- Serio? Wyglądasz na trochę starszą- powiedział a ja na to
zmarszczyłam brwi, że prawie stanowiły jedność. – Ale nie, żeby mi to
przeszkadzało- zaśmiał się.
- Cokolwiek- wzruszyłam ramionami. – A ty ile masz lat?
- 20- odezwał się a ja spojrzałam w jego czekoladowe
tęczówki.
- Serio? Wyglądasz na trochę młodszego- powtórzyłam jego
słowa i parsknęłam śmiechem, na co on mi zawtórował.
-To co? Wracamy?- wstałam i otrzepałam tyłek.
-Jasne, wracajmy- Jus również wstał. Obserwowałam jego każdy
ruch. Wstał, po czym złapał się w kroku i opuścił spodnie, niebezpiecznie
nisko.
- Co?- prychnął i
uniósł prawą brew.
-Nie nic..tak tylko patrzę-potrząsnęłam głową i machnęłam
ręką w powietrzu.
-Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej Kochanie- posłał mi ten
już dobrze znany mi uśmiech i ruszył w stronę samochodu.
-Dupek- mruknęłam pod nosem i podbiegłam w stronę szatyna,
dorównując mu kroku.
~.~
Otworzyłam drzwi najciszej jak się da i weszłam do środka.
Kiedy zobaczyłam, światło w salonie zaklęłam pond nosem i na palcach ruszyła w
stronę mojego pokoju.
-Miley, do salonu- usłyszałam surowy głos mojej matki więc
weszłam do salonu z obojętnym wyrazem twarzy. Nie dam się zastraszyć ździro.
Opadłam bezwładnie na kanapie i zawiesiłam wzrok na jej wściekłej twarzy. –
Gdzie byłaś?- podeszła o krok bliżej mnie. Zamiast usiąść i normalnie porozmawiać,
ona wolała stać nade mną i udawać twardą. Brawo. Gdzie byłaś przez ostatnie
kilka lat wzorowa matko kiedy cię potrzebowałam, huh? Chore.
-Nie twoja sprawa- wyrzuciłam przez zęby. Racja miałam być
wcześniej ale tak jakoś się jeszcze, niechcący zasiedziałam w samochodzie Jusa.
Nie, do niczego nie doszło mała przebiegła lisico. A myślałam, że dziewczynki w
twoim wieku nie mają, aż takich brudnych myśli. No, no…
-Do kurwy nędzy Miley- wrzasnęła, na co lekko się
wzdrygnęłam, bo to było takie niespodziewane- MOJA sprawa, MOJA jebana sprawa,
bo jesteś MOJĄ córką i wszystkie twoje sprawy są MOIMI sprawami. –
wypowiedziała i przesadnie, moim zdaniem, zaczęła podkreślać słowo „moja”. Wzruszyłam ramionami i cmoknęłam
niezadowolona.
-Mogę już iść do siebie?- przymrużyłam oczy i skrzyżowałam
ręce na piersi.
-Nie, nie możesz..- wrzasnęła.
- To, czego ty chcesz jeszcze ode mnie? – przymrużyłam oczy
i uwiesiłam wzrok na niej.
-Chcę wiedzieć, dlaczego tak się zachowujesz..- zniżyła
nieco ton swojego głosu ale nadal było można usłyszeć, że jest nieźle
wkurwiona.
-Zachowuje się jak?- parsknęłam śmiechem i uniosłam pytająco
brwi.
-O, właśnie tak. Jesteś strasznie chamska i uważasz się za
pępek świata, ale tak nie jest. Masz dopiero 17 lat, dziewczyno i mieszkasz ze
mną, czy Ci się to podoba czy nie, a ja nie będę tolerowała takiego zachowania
młoda damo. Rozumiem, że przechodzisz teraz przez okres buntu ale zastanów się
nad swoim zachowaniem, bo ono do niczego dobrego Cię nie zaprowadzi. Mam
nadzieje, że dwa tygodnie szlabanu pomogą Ci trochę w przemyśleniach nad swoim
zachowaniem, Miley. – powiedziała na jednym tchu i postawiła straszny nacisk na
moje imię.
-Ha, ha bardzo śmieszne- powiedziałam rozbawionym głosem-
Coś jeszcze? Nie? To dobrze- weszłam na pierwszy stopień schodów i odwróciłam
się do niej- Jeśli myślisz, że zamkniesz mnie w domu na jebane dwa tygodnie, to
jesteś w dużym błędzie..mamusiu- parsknęłam śmiechem i weszłam na górę,
trzaskając drzwiami od mojego pokoju.
Rozpuściłam włosy i przeczesałam je palcami.
-Anderson..Kochanie, gdzie jesteś?- mruknęłam niezadowolona
i zaczęłam rozglądać się po pokoju, w celu znalezienia mojego telefonu. –Wiem, że gdzieś tu jesteś- przeszukałam
łóżka ale dalej nic.
- O kurwa..- przywaliłam z otwartej ręki w czoło a następnie
ułożyłam dłonie na biodrach. Jak ja mogłam zapomnieć Andersona z samochodu
Justina, huh? Westchnęłam poirytowana i pozwoliłam mojemu ciału bezwładnie
opaść na łóżko.
-Idiotka- fuknęłam i uderzyłam poduszką w tył mojej głowy.
Spojrzałam na zegarek. 00:00. Chwilę poleżę a później może wyjdę na miasto się
zabawić. Nie, że chce mi się spać czy coś.. Po prostu potrzebuje czasem
poleżeć. Wiem to dziwne, ale bez tego czuje się taka zmęczona. Przymknęłam
powieki i przytuliłam się bardziej do cieplutkiej pościeli. Nie zasnę,
obiecuję. Zaczęłam powoli odpływać ( przepraszam ale to jest mocniejsze ode
mnie), gdy nagle usłyszałam, że coś uderzyło w moją szybę. Zignorowałam to i
postanowiłam dalej, cieszyć się tą cudowną, relaksującą chwilą. Pukanie nie
ustawało, więc zerwałam się gwałtownie na równe nogi, aby sprawdzić skąd to
pochodzi. Podeszłam bliżej okna i nie
uwierzycie kogo rysy twarzy ujrzałam..Justina pieprzonego Biebera. Och, serio,
serio musiał mi przerwać chwilę odpoczynku? Ale chwila, jak on tu w ogóle wlazł?
Uniosłam wzrok na wysokość jego oczu a on stał i głupkowato się uśmiechał,
machając ręką. Przymrużyłam oczy i zauważyłam, że trzyma mojego Andersona.
Uśmiechnęłam się szeroko i otworzyłam okno na roścież.
-Właź- powiedziałam półszeptem i ponagliłam go. Jus uniósł
nogi przez parapet i cicho wszedł do mojego pokoju, wymijając mnie. Wychyliłam
się lekko przez okno, patrząc w dół. Jakim cudem on tu wlazł? Ugh, mówiłam
mamie, że ten mój „niby balkon” jest do dupy. Mówiąc „niby balkon” mam na
myśli, dwie duże, kwadratowe kafelki, ogrodzone niską, metalową poręczą.
Powstał on tylko w celu ozdoby. Przewróciłam teatralnie oczami, zamykając okno
a następnie odwróciłam, pospiesznie na pięcie, w stronę szatyna.
- Zapomniałaś czegoś..- pomachał ręką, w której trzymał mój
telefon, przed moją twarzą i uniósł brwi ku górze. Już chciałam go odebrać i
przytulić, bo przecież leżał tam sam, dobre kilka godzin, kiedy Justin, błyskawicznym
tempem, zabrał rękę z powrotem. – A co będę z tego miał? Wiesz.. –urwał i
przycisnął środkowy palec wraz z wskazującym, do brody. – Ryzykowałem życie,
aby wrócił z powrotem w Twoje ręce. O tej porze, na ulicach Nowego Jorku, jest
cholernie niebezpiecznie, ale wiesz co? Zignorowałem to i czym prędzej,
przyszedłem tu do ciebie aby Ci go oddać- dodał a kąciki jego ust lekko się
uniosły.
- Nic, nie będziesz z tego miał- wyciągnęłam rękę aby mu go
odebrać ale mój plan legł w gruzach, kiedy chłopak uniósł lewą rękę nad głowę-
Ugh, Justin, oddaj mi go- pisnęłam i uderzyłam go dłońmi w tors ale ten nawet
się nie ruszył. Twarda suka.
-Poproszę jednego tu- palcem wskazującym pokazał na swój
policzek i uśmiechnął się w ten jego bezczelny sposób.
-Och, przestań..-zaśmiałam się i stanęłam na palcach,
podpierając się dłońmi o jego klatkę piersiową, aby dosięgnąć jego dłoni. Ale
nic, kurwa..pierdolony olbrzym.- Chyba jesteś jakiś pojebany, jeżeli myślisz,
że mogłabym cię dotknąć.. a poza tym, to ile my mamy lat? Pięć, kurwa?- na
mojej twarzy pojawił się grymas a szatyn parsknął śmiechem. Po moich wielu,
nieudanych próbach odzyskania telefonu, oddał mi go, na co wymamrotałam ciche
„dzięki” i uśmiechnęłam się uroczo.
-Dobra, a teraz już idź-popchnęłam jego ciało w stronę okna,
śmiejąc się.
-Spotkamy się jutro?- zapytał, siadając na parapecie a
następnie przerzucając nogi na drugą stronę.
-Jasne- posłałam mu uwodzicielski uśmiech a chłopak się
zaśmiał. Następnie skoczył na trawnik i znikł w ciemnościach. Zamknęłam okno i
udałam się do łazienki.
Chyba polubiłam
Justina Biebera.....
_______________________________
_______________________________
* bluzka koszykarska:
Sialalalala i o to nowy rozdział. Mam nadzieje, że Was nim nie zawiodłam i się spodobał <3
ps. pewnie się nie spodziewaliście takiego spotkania Miley i Justina.. :)
Sialalalala i o to nowy rozdział. Mam nadzieje, że Was nim nie zawiodłam i się spodobał <3
o jejku jaki boski...czekam na NN i cieszę się, że w końcu pojawił się Justin, ale jestem ciekawa co bedzie w następnym rozdziale...dodaj kolejny szybko..czekam :D
OdpowiedzUsuńMega słodki. Czekam na nn ;* //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńmega. <3 @onlywithinbiebs
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńkocham <3
OdpowiedzUsuńFajne jak na razie...czekam nn!!!! =)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńxvhjbshjfbsdh zarąbisty :D
OdpowiedzUsuńSwietne, pisz dalej, czekam na nastepmy :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba <3 Miley jest boska, aż mam na nią ochotę haha <3 Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńWreszcie oryginalne opowiadanie ! Przeważnie trafiam na takie w których główną bohaterką jest laska-kujon która trafia na typowego "bad-boya" który ją zmienia itd. A u ciebie wreszcie coś się dzieje. Nienawidzę kiedy dziewczyny robią z siebie totalne ofiary losu więc postać Miley jest trafiona w dziesiątkę.
OdpowiedzUsuńCholernie mi sie podoba, i czekam na więcej. A gdybyś kiedyś byłą zainteresowana współpracą, w postaci wspólnego pisania bloga, ( co może być całkiem ciekawym doświadczeniem - a przynajmniej dla mnie ) PISZ ŚMIAŁO :D Pozdrawiam Mikka
EJEJEJEJE TO GENIALNY POMYSŁ! NA PEWNO SIĘ DO CIEBIE ODEZWĘ! :D
UsuńCzekam na następny <3
OdpowiedzUsuńserdecznie zapraszam na mojego bloga http://my-life-is-suck.blogspot.com/ (nie o 1D)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam xx
twinkleineye ;)
przepraszam za spam ;)
http://love-is-hard-baby.blogspot.com/p/blog-page_18.html proszę tu zostawiać takiego typu komentarze, dzięki ;)
UsuńMiley zdecydowanie jest zdrowo pogięta, ale uwielbiam ją. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam to. ♥ Jiley. *.*
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńŚwietne czekam na nn!
OdpowiedzUsuńU mnie nowy zapraszam po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
boskie opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńKurwa zakochałam się *.*
OdpowiedzUsuńFcjkhc
genialne, kocham :)
OdpowiedzUsuńczekam na nn <3
Kiedy next ?
OdpowiedzUsuńjak znajdę czas.. właśnie jestem w trakcie przeprowadzki i mam straszny rozpierdol w domu :(( ;//
Usuńale postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu, ale nie wiem czy znajdę czas, więc trzymajcie kciuki :)
genialność sama w sobie <3
OdpowiedzUsuńMiley jest zajebista<3 Chciałabym być nią ;D Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńHahaha nie mogę z tego jak oni sie tak wyzywają , czekam nn <3
OdpowiedzUsuńKocham Miley, jest zajebista! <3 Świetne mają te teksty ;D Już nie mogę się doczekać kolejnego ;) Pozdrawiam ;* !
OdpowiedzUsuńuwielbiam to :D te ich teksty i w ogóle cała fabuła :) już się nie mogę doczekać następnego xx
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńI LOVE IT<3
OdpowiedzUsuń*__*
fajny :*
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńCzytam. Świetny blog ; D
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńDZIWNY ..... ( pozytywnie ) ;*
OdpowiedzUsuń