+NOTKA POD ROZDZIAŁEM. :)
JUSTIN:
Uchyliłem lekko powieki a następnie zamrugałem kilka razy,
aby przyzwyczaić się do nagłego światła, rozciągając ramiona, wydałem z siebie
jeden z tych dźwięków, które wydajemy z siebie, kiedy się budzimy. Odgarnąłem
niesforne kosmyki włosów z mojego czoła
i wstałem na równe nogi. Przeszedłem przez środek pokoju aby dotrzeć do
drzwi a następnie zejść na dół, do kuchni. Schodząc po schodach, ziewnąłem
jeszcze kilka razy. Nie zwróciłem większej uwagi, na to, że potknąłem się grubo
kilkanaście razy i mało co, nie leżałem na zimnych, nieprzyjemnych
płytkach. Jestem do tego przyzwyczajony,
tak wcześnie rano. Usiadłem na blacie w kuchni i wyciągnąłem z półki, która
wisiała nad moją głową, paczkę Doritos. Wsadziłem w buzię jednego chipsa,
następnego i następnego. Koniecznie muszę zmienić swoje nawyki odżywiania, bo
długo tak nie pociągnę. Siedziałem, machając bezwładnie nogami kiedy nagle, mój
iPhone, który leżał obok mnie, zawibrował. Wytarłem ręce o dresy i sięgnąłem po
niego. Odblokowałem ekran palcem wskazujący i od razu wyskoczyło powiadomienie,
o jednej, nieodczytanej wiadomości od Christiana.
- W końcu sobie przypomniał o mnie kutas- prychnąłem
śmiechem i pokręciłem głową z niedowierzaniem. Odczytałem ją i postanowiłem nie
odpisywać, bo to i tak nie miało to najmniejszego sensu, bo to co napisał to
nie było pytanie, a stwierdzenie. Napisał, że jest w drodze do mnie i, że zaraz
powinien być. Uśmiechnąłem się szeroko, bo dawno go już nie widziałem.
Rozejrzałem się aby sprawdzić stan czystości mieszkania. Syf. Sprzątać? No
chyba Was pojebało. Wróciłem do mojej wcześniejszej czynności a mianowicie, do
chrupania mojego „śniadania”. Nagle po domu rozeszło się, na przemian, głośne
pukanie i dzwonienie dzwonka. Serio? Czy tak ciężko normalnie zapukać, jak
normalny człowiek? Westchnąłem poirytowany i ruszyłem w stronę drzwi, żółwim
tempem. Uwielbiałem go drażnić. Otworzyłem drzwi z szerokim uśmiechem
wymalowanym na mojej twarzy.
-Joł Bieber- powiedział zadowolony.
- Steel..- mój uśmiech się poszerzył tak, że poczułem ból w
policzkach. Przywitałem się z Chrisem w nasz dziwny, męski sposób.
-Stary…? -Niebieskooki zmrużył oczy i uniósł znacząco brwi.
-Hm?- zamknąłem za nim drzwi i spojrzałem w jego stronę.
-Nie przerwałem w niczym?- zmierzył moją osobę wzrokiem i
rozejrzał się po mieszkaniu.
-Nie, nie przerwałeś w niczym- przewróciłem poirytowany
oczami i wszedłem do salonu, następnie rozkładając się na kanapie. – Serio
myślisz, że otworzyłbym Ci w trakcie seksu, czy gdym leżał i odpoczywał na
górze z jakąś dziwką?- śmiejąc się, włączyłem telewizor i zacząłem przeskakiwać
z jednego programu na drugi.
-Nie, chyba nie- powiedział zmieszany ale po chwili jego
szeroki uśmiech znów zagościł na twarzy i rozłożył się na fotelu.
-Jak tam Brook?- zerknąłem kątem oka na przyjaciela.
-Kto? – wypalił i zrobił minę typu
stary-daj-spokój-chcę-udać-że-nie-wiem-o-kim-mówisz, trzepiąc przy tym rzęsami.
-A Brook- powiedział, szczerząc się jak głupi- Jak ja mogłem
o niej zapomnieć, huh?- szatyn zaczął machać z niedowierzaniem głową.
-No właśnie- śmiejąc się, sięgnąłem po butelkę wody, która
stała obok sofy-Co u niej?- odkręciłem korek i spojrzałem na przyjaciela.
-Nie jesteśmy już razem..- powiedział, jakby to było nic
takiego. Wyplułem na podłogę wodę, która miała właśnie odbyć, drogę w dół
przełyku a moje oczy przyjęły rozmiar, nakrętki od masła orzechowego.. mmm, dajcie mi masło… chwila co?
Przecież to było już wszystko na poważnie i w ogóle. – Ej stary? Wszystko okej?
– rozbawiony głos Chrisa, przywrócił mnie na ziemie.
- Kurwa, lubiłem ją- zmarszczyłem brwi i wytarłem dokładnie,
chusteczką panele.
- Uwierz mi, że ja też..- westchnął- Ale nie będę z żadną
suką, co daje dupy każdemu.
- Racja- przytaknąłem głową i posłałem mu uśmiech.
~.~
Słońce już dawno zaszło a mianowicie, było już około 23:00.
Przesiedzieliśmy cały dzień, z Chrisem, w domu, gadając o niczym.
-Idziemy zapalić?- zapiąłem do końca zamek, mojej szarej
bluzy a następnie, uniosłem wzrok na Christiana.
-Jaasne- uśmiechnął się serdecznie, wyłączając przy tym
telewizor i podchodząc do drzwi wejściowych. Naciągnąłem na głowę kaptur i
wyszliśmy. Usiedliśmy przed domem, na chodniku a ja wyciągnąłem z kieszeni
skręta a następnie podpaliłem go zapalniczką. Zaciągnąłem się pierwszy.
-Kto to?- chciałem podać go mu, ale zatrzymałem rękę,
wędrując wzrokiem, tam, gdzie patrzył mój przyjaciel. Zawiesiłem oczy na dom,
przed nami i zauważyłem dziewczynę, która chodziła po pokoju, zawzięcie czegoś
szukając. Głupiutka Miley..znów
zapomniała rozsunąć rolety. Zaśmiałem się pod nosem i podałem skręta
szatynowi.
-Miley- wzruszyłem ramionami i obserwowałem uważnie, każdy
ruch dziewczyny, kiedy chyba znalazła to czego szukała, bo uśmiechnęła się
uroczo a po chwili zaczęła ściągać z siebie dużą, rozciągniętą, malinową bluzę.
Kurwa co?
-No dalej Kochanie..- szepnął brązowooki i uśmiechał się jak
człowiek, który siedzi dobre już kilka lat, w zakładzie psychiatrycznym. Jego
oczy rozszerzyły się bardziej gdy Miley pozbyła się bluzy i stała tylko w
czarnym, koronkowym staniku i w spodenkach, przekręcając na drugą stronę jakąś
bluzkę. Poczułem jak mały Justin powoli sztywnieje. Wystawiłem język i
dokładnie zwilżyłem nim wargi.
-Patrz teraz..- śmiejąc się, wyciągnąłem mojego iPhona z
kieszeni i włączyłem listę kontaktów. – M,m,m..Margaret..m,m..Maya,m..Miley-
powiedziałem zadowolony i otworzyłem okienko z wiadomościami.
Do: Miley
Od: Justin
Głupiutka Miley..Kochanie, okno ;)
Uniosłem wzrok na okno i zobaczyłem jak M czyta wiadomość,
którą dostała przed chwilą a następnie gwałtownie odwraca się w stronę okna i
zasłania rolety. Mój telefon zawibrował więc znów skupiłem na nim całą uwagę.
Od: Miley
Do: Justin
ZBOCZENIEC, idiota, chuj, pierdolony kutas, męska dziwka, jebany
skurwiel.
Odczytałem wiadomość na głos a następnie wraz z Chrisem
wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Zadziorna..- stwierdził, śmiejąc się, Chris.
-Dokładnie, dlatego będzie moja- kiwnąłem głową dumny i
zgasiłem skręta, wcierając jego podpalony czubek, w powierzchnię chodnika.
-Czy Justin Bieber się zauroczył?- ciemnooki podniósł wysoko brwi
a jego kąciki ust wykrzywiły się maksymalnie.
- Steel? Serio? Stary..- uderzyłem go z pięści w ramie, na
co on momentalnie się skrzywił, pocierając przy tym obolałe miejsce.- Po prostu
mam ochotę pobawić się nią dłużej, niż tylko jedną noc. Myślę, że będzie
ciekawie. – zgryzłem wargę a moje kąciki ust, od razu powędrowały w górę.
~.~
Otworzyłam niechętnie prawe oko i jęknęłam głośno. Nie chcę
wstawać a jak jeszcze pomyślę o tym, że dzisiaj przyjeżdżają siostry mojej
matki i mamy jakiś „rodzinny obiadek” to aż rzygać mi się chce. Zwlekłam się
żółwim tempem z łóżka i zerknęłam na zegarek. 13:30.. hm, nie jest tak źle.
Złapałam za gałkę od drzwi, które prowadziły do łazienki i weszłam wgłąb
pomieszczenia. Starałam się jak najszybciej skończyć poranną toaletę i nieco
się zdziwiłam gdy zajęło mi to naprawdę mało czasu. Wychodząc z łazienki, przeczesałam
dłońmi końcówki moich włosów i podeszłam do szafy aby coś wybrać na dzisiejszą
okazję. No wiem..śmiesznie to brzmi. Westchnęłam głęboko i przymrużyłam oczy
spoglądając na górę ciuchów w mojej szafie. Też tak macie, że szmat kurwa
miliony, a nie ma w co się ubrać? Wiedziałam, że też tak macie..ale spokojnie,
jestem z Wami Suki. Wsadziłam rękę wgłąb szafy i zaczęłam szperać między
szmatami. Jedna bluza zaskakująco przykuła moją uwagę więc pociągnęłam ją do
siebie. Gdy już ją miałam całą przed oczami, uśmiechnęłam się szeroko i
wciągnęłam jej zapach, głęboko w moje płuca. Zapach Axe, który od niej było
można wyczuć na kilometr, drażnił moje nozdrza. Mmm. Pachniała niesamowicie… pachniała Justinem. Pamiętam jak mi ją dał jak byliśmy sobie na
spacerku. PRZYJACIELSKIM SPECERKU..ugh serio? Już sobie wyobrażam co ty tam
sobie pomyślałaś, nie ładnie. I od razu Ci odpowiem na następne pytanie, które
pewnie już Ci się ciśnie na język. NIE, NIE JESTEM Z NIM. Nawet nie wiem czy
mogę go nazwać przyjacielem, znaczy spędzam z nim ostatnio bardzo dużo czasu,
prawie codziennie się widzimy, zaczy..O boże dajcie mi spokój. Zaciągnęłam się
ostatni raz zapachem bluzy Justina i wpadłam na pewien pomysł. Fajnie by
wyglądało połączenie ja+biała bokserka+bluza Justina+czarne, super obcisłe
rurki. Więc i to, na siebie włożę. Uśmiechnęłam się „od ucha do ucha” i ubrałam
przygotowane ciuchy a włosy związałam w wysokiego kucyka.
-Okej, pora na makijaż..- szepnęłam sama do siebie i
usiadłam na fotelu, przed lustrem. Tradycyjnie wybrałam grube kreski nad
rzęsami, bladoróżowa szminka, podkład, puder i trochę różu na policzkach. Gotowe.
Wyszłam z pokoju i udałam się na dół. Rozejrzałam się po
przedpokoju i zauważyłam, że mama biega po kuchni a Maks układa talerze na
stole. Stałam w bezruchu ale po chwili było mi nie wygodnie więc usiadłam na
ostatnim stopniu schodów. Moja matka przebiegała przede mną, to z jednego do
drugiego pomieszczenia i nawet nie zauważyła, że tam jestem. To takie typowe.
Złączyłam nogi razem i zgięłam je w pół a następnie, zaczęłam wystukiwać o nie
rytm palcami. Taylor ( moja mama, tak, tak właśnie ma na imię) wybiegła z
kuchni jak poparzona i wbiegła do salonu ale po chwili cofnęła się i stanęła do
mnie przodem, układając dłonie na swoich bokach.
-Co ty masz na sobie?- zmarszczyła brwi tak, że tworzyły
jedną, cienką linię.
-To co widzisz- prychnęłam i uniosłam wzrok na nią.
- W tej chwili idź się przebierz..- uniosła nieco ton
swojego głosu i skinęła głową w stronę schodów.
-Nie- powiedziałam spokojnie a moje palce, dalej wystukiwały
rytm.
-Nie? Co kurwa nie!- krzyknęła a przez jej twarz zaczęły
przeskakiwać, różne odcienie czerwonego. – W TEJ CHWILI MASZ IŚĆ NA GÓRĘ I
PRZEBRAĆ SIĘ Z TYCH SZMAT NA COŚ BARDZIEJ ELEGANCKIEGO.
-Nie rozumiesz? Jąkam się czy coś? N.I.E- przeliterowałam
jej z chytrym, lekkim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
-Miley jeśli..- zaczęła ale przerwał jej dzwonek,
rozchodzący się po całym mieszkaniu. Odwróciła się gwałtownie w stronę drzwi a
następnie weszła do kuchni.
-OTWARTE-wydarłam się i zawiesiłam wzrok na otwierające się
drzwi. Ciocia Mel, ciocia Selena, ciocia Tori, wujek John, wujek Jim. W
pomieszczeniu raptownie zrobiło się wielkie zamieszanie. Te całe całowanie,
przytulanie, witanie to nie dla mnie, więc wstałam i weszłam do salonu,
następnie siadając przy stole. Zaśmiałam się gdy zauważyłam jak Maks, skrycie
wyciera dłońmi twarz z wykrzywioną mordą.
Wszyscy zaczęli zbierać w salonie, rozmawiając żywo. Skuliłam się i
siedziałam jak najciszej, bawiąc się fioletową serwetką.
-MILEY, KOCHANIE!- krzyknęła ciocia Tori, na co lekko
podskoczyłam przestraszona. Niepewnie i powoli odwróciłam głowę w ich stronę.
-Hej- wymamrotałam pod nosem i posłałam im blady uśmiech.
-Oj, słabo wyglądasz żabciu..co się dzieje? – zmrużyła oczy
ciocia Selena i zaczęła mierzyć mnie wzrokiem. Wzruszyłam ramionami i wróciłam
do zabawy serwetką.
Wszyscy już siedzieli przy stole i śmiali się w niebo głosy.
Na mojej twarzy pojawił się grymas gdy bacznie ich obserwowałam. Matka wciąż
patrzała na mnie krzywo więc zmusiłam się do uśmiechu.
Do: Justin
Od: Miley
Proszę, błagam ratuj..
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Odblokowałam
Andersona zaraz po tym jak poczułam znajome wibracje.
Do: Miley
Od: Justin
Rodzinny obiad? Przepraszam ale nie mogę..twoja mama i tak już mijając
mnie na ulicy, patrzy na mnie wzrokiem jeden-ruch-a-dzwonię-po-pały. Nie mogę
jej tego zrobić ;)
Czułam. Czułam ten jego bezczelny, arogancki uśmiech. Pewnie
świetnie się bawił, drocząc się ze mną.
Do: Justin
Od: Miley
Cokolwiek.
Do: Miley
Od: Justin
Czekam pod twoim domem, pospiesz się Kochanie. Nie będę tu stał i
marznął. ;)
Uśmiechnęłam się jak głupia do telefonu, czym zwróciłam
uwagę innych. Zgryzłam dolną wargę, nieco zdenerwowana.
-To ja idę, miłej kolacji- wstałam pospiesznie od stoły i
zaśmiałam się nerwowo, machając wszystkim.
-Miley- krzyknęła Taylor i wzrokiem wskazała mi na krzesło
abym je ponownie zajęła.
-Sorry- powiedziałam bezgłośnie i wzruszyłam ramionami.
Wybiegłam z domu jak najprędzej. Rozejrzałam się i zauważyłam, że Jus stał,
oparty o swój samochód przed moim domem. Kiedy tylko mnie zauważył, na jego
twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Włosy miał lekko poburzone, ale jestem
pewna, że były po prostu wystylizowane w taki sposób, aby wyglądały
ekstrawagancko niedbale
Wyglądał zajebiście, zresztą jak zawsze..ugh jebany kutas.
Pewnie nawet gdybym go obudziła o 3 rano, po ostrej imprezie, wyglądałby nadal
zajebiście. Zasunęłam do końca zamek jego bluzy i podeszłam pewnym krokiem,
bliżej niego.
-Hej..-rzuciłam, uśmiechając się zalotnie.
Jus schylił się niżej, ocierając swoim ciepłym, policzkiem o
mój i szepnął mi do ucha, przygryzając lekko płatek mojego ucha- Cześć
Księżniczko- chłopak zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Odwróciłam się
gwałtownie gdy usłyszałam, że drzwi wejściowe mojego domu, otwierają się.
-Miley, w tej chwili wracaj do domu- krzyknęła moja matka,
stając na najwyższym stopniu schodów.
-Nie kurwa, nie wrócę na tą jebaną biesiadę- wykrzyczałam na
jednym tchu- Możemy już jechać? – uniosłam lekko głowę aby spojrzeć w oczy szatyna.
-Jasne- Jus zmarszczył lekko brwi, następnie wypuścił mnie z
ciepłego uścisku i przeszedł na dugą stronę samochodu, otwierając drzwi a po
chwili zajmując siedzenie kierowcy.
-A tylko spróbuj nie wrócić do domu, zadzwonię do twojego ojca,
niech Cię zabiera.
-Spieer-daa-laj – powiedziałam, dzieląc na sylaby.
Pomachałam jej jeszcze przed odjazdem a po chwili już siedziałam na miejscu
pasażera. Justin odpalił silnik i ruszył. Oczywiście nie dało się nie słyszeć
pisków opon. Chłopacy i ich szpanowanie drogimi autami, nie nic, nic nie
mówiłam.
-A więc..- odezwał się Justin ale szybko mu przerwałam
palcem, wyciągając Andersona z kieszeni gdy poczułam wibracje.
-Słucham?- zmrużyłam lekko oczy i przeniosłam wzrok na
szatyna. Uśmiechnęłam się lekko na co on mi zawtórował.
-Nie mów słucham, bo cię wyrucham szmato- wykrzyczał Zayn i
wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Och, ha ha jakie to suche.
-Nawet byś nie miał czym, suko bez wacka- uśmiechnęłam się
zwycięsko. Och, kurwa przecież siedzę w samochodzie z Justinem. Zerknęłam kątem
oka na niego i zauważyłam, że uśmiecha się szeroko. Tak, chyba usłyszał naszą
wymianę zdań z Zaynem. Czy przeszkadza mi to? Mam to w dupie. – I mógłbyś mówić
trochę ciszej? Moje ucho cierpi..- skrzywiłam się i odsunęłam nieco głośnik od
mojej głowy.
-Gdzie ty jesteś? Właśnie byłem u Ciebie i przywitała mnie
tylko seksowna Taylor, w seksownej kiecce- zaśmiałam się cicho. Tak moja mama
była nawet seksowna. Lubiła gdy ją komplementowano, że wyglądamy jak siostry. W
końcu urodziła mnie gdy miała tylko 16 lat. Idiotka. Czy tak ciężko się
zabezpieczyć?
-Omm- przygryzłam dolną wargę i rozejrzałam się nerwowo po
samochodzie. Gdyby się dowiedział, że jadę sama z Justinem w samochodzie,
udusiłby mnie. Tak, jest strasznie opiekuńczy, aż za czasami.- Nie ma mnie w
domu- palnęłam to, co pierwsze mi przyszło do głowy i od razu spoliczkowałam
się w myśli. No oczywiście, że nie ma mnie w domu, w końcu pewnie jeszcze stoi
na moim podwórku, po tym jak moja matka mu powiedziała, że NIE MA MNIE W DOMU.
-Och, serio? Myślałem, że jesteś. Twoja mama umie dobrze kłamać.
– powiedział z sarkazmem, na co przewróciłam
oczami.
-No, no. Rozłącz się już dziwko- przygryzłam paznokieć
wskazującego palca i uśmiechnęłam się lekko.
-Jestem u Samanty. Znaczy wszyscy jesteśmy. Znaczy..Kurwa.
Przyjeżdżaj tu szybko, bo zaczęła się zajebista domówka- wykrzyczał pełen
energii. Aaa, to stąd słyszałam muzykę w tle.
-Przemyślę to jeszcze. Cześć.
-Ty nie myślisz..- nie pozwoliłam mu dokończyć, rozłączając
się.
Zerknęłam na Justa a ten uśmiechnął się, gdy złapaliśmy
kontakt wzrokowy.
-Więc- zaczął- Gdzie jest ta domówka?- stuknął palcami o
kierownice i nieco przyspieszył.
-Dom nr.36- uśmiechnęłam się zalotnie i poprawiłam się na
siedzeniu, aby chociaż trochę było mi wygodniej.
Po krótkim czasie, byliśmy już na miejscu. Jus zaparkował
auto i zgasił silnik. Zerknęłam na dom, po prawej stronie. Ta ciota nie
kłamała, mówiąc „zajebista domówka”. Uśmiechnęłam się szerzej i wyszłam z
pojazdu. Justin już stał przy mnie, z wyciągniętą
w moim kierunku ręką, a więc lekko ją złapałam. Weszliśmy do środka, a wzrok
bawiących się ludzi, raptownie skierowany był na nas. Och, witajcie wścibskie suki. Uśmiechnęłam się dumnie, widząc jak
laski ślinią się na widok Justina. A kto z nim przyszedł? Najwspanialsza,
najcudowniejsza Miley. Tak. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniach aby
znaleźć Zayna czy Samantę ale nie widziałam ich nigdzie. Westchnęłam i stanęłam
na palcach aby coś powiedzieć Justinowi, tak aby to usłyszał, a on zauważając,
że trudzę się aby dotrzeć bliżej jego ucha, wyszczerzył się jak głupi, a
następnie ugiął lekko kolana, tak, że byliśmy teraz równi.
-Idę po coś do picia, nie ruszaj się- krzyknęłam mu do ucha
i chyba trochę za głośnio, sądząc po jego minie. Zachichotałam a on tylko
skinął głową i puścił moją dłoń, która bezwładnie opadła na bok mojej talii.
Przepychałam się przez spocone ciała, kiedy w końcu dotarłam
do baru. Rozejrzałam się po stole. Coś mocniejszego? Czy coś bardziej lekkiego?
Hm, na początek chyba będzie lepsze coś lekkiego..nie chcę za wcześnie osiągnąć
zgonu. Sięgnęłam po dwie butelki jakiegoś, nieznanego mi piwa i odwróciłam się
gwałtownie na pięcie, co spowodowało, że na kogoś wpadłam.
-Uważaj kurwa..-pisnęła blondynka i przyłożyła dłoń do ust,
skanując moją twarz uważnie. Och, kurwa. Tylko nie Bella, proszę. – Jones..-
moje nazwisko wyszło z jej obrzydliwych ust, na co się skrzywiłam z niesmakiem.
-Brawo- zaśmiałam się i zaczęłam klaskać dłońmi- Przecież w ogóle się nie znamy 16 lat, w
ogólne, pf no co ty..- pokręciłam głową z niedowierzaniem i uderzyłam w czoło z
otwartej ręki. Tleniona blondynka, om jakie to piękne. A dokładniej to Bella
Swan. Odkąd pamiętam, zawsze była moim najgorszym wrogiem.
- Tak, przez całe 16 lat jak i dzisiaj, jesteś nic nie wartą
suką, Miley. Zejdź mi z drogi- pchnęła lekko moje ramię i wyminęła mnie. O nie, nie tym razem kurwo. Złapałam w
dłoń plastikowy kubek, wypełniony jakimś kolorowym płynem. Ruszyłam gwałtownie
ręką, co spowodowało, że cały napój wylądował na jej odkrytych plecach.
Kropelki niebieskiego płynu, swobodnie płynęły w dół jej kręgosłupa, barwiąc
przy tym jej białą, obcisłą, kurewską kieckę. Bella pospiesznie odwróciła się w
moją stronę.
-Pożałujesz, że się urodziłaś szmato- krzyknęła zrozpaczona
i wylała zawartość jej kubka, na mnie. Następnie rzuciła się na mnie, z jej
kurewsko, długimi tipsami. Pociesz się tą swoją sztuczną opalenizną póki
możesz, bo zamierzam zedrzeć ci ją całą, z twojego brudnego cielska.
JUSTIN:
Czekałem na Miley tak jak prosiła. Rozejrzałem się po
salonie i stwierdziłem, że dużo tu gorących dziwek. Co wy na to aby się urwać z
jakąś na chwilę? Och, mały Justin już się cieszy. Zauważyłem, że przy kanapie
zebrała się pewna grupka ludzi. Krzyczeli, śmiali się i wiwatowali. Ciekawe kto
już sobie obija mordę. Zaśmiałem się i postanowiłem podejść bliżej.
Przepchnąłem się przez osoby, stojące w grupce i stanąłem w samym środku
widowiska. I nie uwierzycie kto siedział okrakiem na jakieś lasce..Miley. Tak,
kurwa, Miley. Obydwie krzyczały i wymieniały ciosami z pięści. Co kurwa?
- Miley- krzyknąłem i złapałem dziewczynę za ramiona,
odciągając ją ale ta ani drgnęła. – Miley, odpuść- pociągnąłem ją nieco mocniej
więc wstała i stanęła przy mnie. Zauważyłem jak skrzywiła się, gdy poczuła krew
na jej dolnej wardze. Złapałem za jej łokieć i jak najszybciej wyciągnąłem z
zamieszania. Nagle poczułem jak zaczyna
się wyrywać z mojego uścisku więc spojrzałem przez swoje ramię i dostrzegłem,
że wyciąga rękę po butelkę wódki. Po chwili już byliśmy na zewnątrz.
-Co to kurwa miało być, huh?- zmrużyła powieki i ułożyła
ręce na biodrach. Och, Kochanie tak
straszną mam ochotę na ciebie. – Czemu mnie od niej odciągnąłeś?
-Po prostu wyciągnąłem cię, zanim porządnie skopałabyś dupę
temu plastikowi. – podszedłem nieco bliżej jej drobnego, ale cholernie
seksownego ciała i posłałem jeden z tych moich firmowych uśmieszków, a
mianowicie wiem-że-uważasz-że-jestem-seksowny-i-podoba-ci-się-to.
-Możemy już jechać?- westchnęła cicho- Myślę, że nasza
impreza będzie o wiele lepsza i bez żadnych plastikowych suk- zatrzęsła
zawartością butelki przed moją twarzą i uśmiechnęła się zalotnie.
-Nasza impreza będzie najlepszą tego roku Kochanie-śmiejąc
się, przeczesałem dłonią włosy i oblizałem językiem, dokładnie, każdy zakątek moich
ust- Chodź..- objąłem ramieniem jej talię i tanecznym krokiem, ruszyliśmy w
stronę samochodu.
~.~
Gdzie tu by ją zawieść? Bingo. Domek wypoczynkowy nad
jeziorem, moich rodziców. Przyspieszyłem nieco, wjeżdżając na polną drogę.
Zerknąłem kątem oka na Miley a następnie na, do połowy już pustą, butelkę
wódki.
-Justy- parsknęła śmiechem szatynka i położyła rękę na moim
kolanie.
-Tak Księżniczko?- uśmiechnąłem się szeroko i pogłaskałem ją
po ciepłym, zaróżowionym policzku.
-Trochę już wypiłam- śmiejąc się, zamachała butelką- Ale
mogę ostatniego łyka, dobrze? Tyy—ylko o-sttatniego- zacisnęła wszystkie palce
w piąstkę, zostawiając tylko wyprostowanego wskazującego palca. Starała się
brzmieć poważnie ale nie udało jej się, bo od razu zachichotała gdy tylko
wyłączyłem silnik, parkując pojazd przed domkiem wypoczynkowym.
-Jasne..mam w domu chyba coś jeszcze- zaśmiałem się i
wyszedłem z samochodu. Następnie okrążyłem go do połowy, podchodząc pod drzwi
pasażera.- Wysiadaj Księżniczko- wyciągnąłem dłoń w jej kierunku i uniosłem
lekko brwi. Z mojej twarzy ani na chwilę nie znikł uśmiech. Miley gwałtownie
podniosła się na równe nogi i nieco się zachwiała, więc oplotłem moje ramiona
wokół jej talii.
-Ostrożnie- szepnąłem jej do ucha, tak, że mogła poczuć na
nim moje wargi. Zamknąłem drzwi stopą i pociągnąłem ją w stronę drzwi
frontowych.
-Justin, ja nie dam rady- śmiejąc się, przyłożyła dłoń do
czoła.
-No dobrze, chodź..-
owinąłem jej ręce wokół mojej szyi, a swoje wokół jej bioder. Uniosłem ją tak,
że była „ twarzą w twarz” ze mną. Umieściła swoje nogi wokół mojej talii i
ułożyła, wygodnie, głowę w zagłębieniu mojej szyi. Wciąż szedłem ścieżką,
prowadząco do domku. Otworzyłem drzwi i postawiłem Miley, tak, że dotykała
swoimi drobnymi nóżkami podłogi.
-Widzę, że jesteś zmęczona..chodź pójdziemy się położyć-
złapałem ją za rękę i potarłem kciukiem wierzch jej dłoni.
-Mam ochotę na lody z pole-e-ewą czekoladową Justin,
ku-uupisz mi?- wydukała dziewczyna, śmiejąc się przy tym.
-Tak, kupię ci masę pudełek z lodami , ale teraz chodź,
pójdziemy się położyć- ciągnąłem ją w stronę sypialni, uśmiechając się przy
tym.
-Ale-ee ja nie chcę spać, Justy- jęknęła szatynka i
odwróciła się do mnie przodem, zatapiając twarz w moim torsie.
-Nie, nie będziemy spać. Tylko trochę odpoczniemy, dobrze?
Miley no chodź..- odwróciłem jej drobne ciało w stronę wejścia a ręce ułożyłem
w zagłębieniu między końcówką jej pleców, a początkiem okrągłego tyłeczka i pchnąłem
ją lekko do przodu.
**
Miley czując jak jej się kręci w głowie, wskoczyła, śmiejąc
się w niebo głosy, na łóżko. Co do alkoholu to, miała słabą głowę i wiedziała o
tym doskonale, ale sytuacja na domówce zmusiła ją do „rozluźnienia się”. Justin
zsunął supry ze stóp i wdrapał się na łóżko, pochylając się nad ciałem
dziewczyny. Pijana nastolatka i on, sam na sam. Co mogło mu się lepszego
przytrafić? Pewnie nie jeden, by mu zazdrościł. Szatyn zachłannie przyglądał
się każdej części jej ciała i uśmiechał się szeroko na myśl, o dzisiejszej
nocy. Momentalnie i namiętnie, nie tracąc czasu, Justin wbił się wargami w
zagłębienie szyi dziewczyny, na co ona cichutko, pod nosem, syknęła. Jego ręce
błądziły po jej ciele, pozbywając się to kolejnej rzeczy z jej ubranego ciała,
a Miley? Miley, nie zdając sobie za bardzo sprawy z tego co się właśnie działo,
chichotała zadowolona. Po incydencie na imprezie w zeszłym roku, a mianowicie
straceniu dziewictwa po pijaku, z nieznanym, o wiele starszym od siebie
mężczyzną postanowiła, że kochać się będzie tylko i wyłącznie na trzeźwo, bo
nie raz widziała, co potrafią wyrabiać ludzie ,pod sporym wpływem alkoholu,
podczas seksu. Gdy dziewczyna, leżała już całkowicie pozbawiona ubrań, nie do
końca, bo miała jeszcze na sobie koronkową bieliznę, Justin oderwał się na
chwilę od swojej „zdobyczy”, unosząc się na dłoniach i patrząc głęboko w oczy
Miley.
-Och, Miley- uśmiechnął się ironicznie i gwałtownie,
rozbawiony potrząsnął głową. Zniżył twarz tak, że wargami wyczuwał wierzch ucha
dziewczyny- Mam zamiar cię dzisiaj pieprzyć- szepnął seksownie- Cholernie
ostro, pieprzyć- dokończył
- Justin?- wymruczała dziewczyna, chcąc zwrócić na siebie
uwagę szatyna, ale ten ani na moment nie odkleił się od jej szyi, pozostawiając
małe siniaki po sobie, tak zwane „malinki”.
-Mhm..- mruknął, a ich klatki piersiowe uderzały o siebie w
ekspresowym tempie.
______________________________________________
Jejku.. wiem, że beznadziejny rozdział, tak bardzo przepraszam, serio :(((
Co powiecie o końcówce? Sialaalalallala, nic nie zdradzam.
______________________________________________
Jejku.. wiem, że beznadziejny rozdział, tak bardzo przepraszam, serio :(((
Co powiecie o końcówce? Sialaalalallala, nic nie zdradzam.
JESTEM TU( KLIK ) - zapraszam!
do następnego.kocham i całujee <3