niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 24.

Pociągnęłam drżącą dłonią klamkę przymocowaną przy drzwiach pasażera. Usiadłam na fotelu, a mój plecak postawiłam na podłodze, kopiąc go gdzieś dalej, żeby mi nie przeszkadzał. 
Smutek, żal, bezradność powoli przekształcała się się w złość i nienawiść. Miałam ochotę wrócić z powrotem i przypieprzyć mu czymś ostrym w głowę, tak, żeby nigdy więcej nie mógł mnie skrzywdzić.
Wiem, to może i chore, ale nie obchodzi mnie to. Nienawidzę go.
-Piękna dziś pogoda, nieprawdaż? Tak w ogóle jestem Emily, skarbie- kobieta około sześćdziesiątki powitała mnie szerokim uśmiechem. Wygląda jak typowa babcia, która ma malutki, biały domek na wzgórzu i codziennie z rana piecze tarte jabłkową dla swoich wnucząt. 
-Uh, dzień dobry. Jestem Miley- uścisnęłam jej lekko już pomarszczoną dłoń, zmuszając się do delikatnego uśmiechu. Odwróciłam wzrok, przeskakując z jednego drzewa na drugie, za oknem.
Więc tak miało wyglądać moje zajebiście idealne życie z Justinem?
Tak? A więc bije sobie pierdolone brawo, bo jestem naiwną idiotką, którą owinął sobie wokół palca i to z małym paluszkiem w dupie. Prychnęłam, kręcąc głową. Wypuściłam głośno powietrze, a następnie przygryzłam moją czerwonokrwistą, dolną wargę. Tak, to już dzisiaj. Odcinam się od niego. 
-Jeśli kocha to wróci- uśmiechnęła się pocieszająco staruszka, klepiąc delikatnie moje kolano.
-No właśnie.. jeśli kocha- westchnęłam. Oparłam łokieć o podłokietnik i co chwilę spoglądałam w jej stronę.
-Zawsze popełniają błędy, moja panno. Te małe jak i te wielkie, ale trzeba dać im szanse, bo jak młode to i głupie, ale później wyrastają na porządnych mężczyzn, zapamiętaj- zaśmiała się, kiwając twierdząco głową, zadowolona ze swojej odpowiedzi.
Wykręciłam zdegustowana oczami. Moim zdaniem dwadzieścia jeden lat do czegoś zobowiązuje i myślę, że powinien częściej używać swojej mózgownicy.
I o jakich błędach teraz mówimy, przepraszam bardzo? Kurwa, on za pare miesięcy będzie ojcem!

Droga minęła mi cholernie dobrze. Emily to przesympatyczna osoba i nawet pochwalę się wam, że wymieniłyśmy się numerami i obiecała, że zadzwoni wieczorem. Miałam uczucie, że po moich nogach, pf po całym moim ciele, łazi stado mrówek. W duszy dziękowałam Bogu, że przed nami dało się już zobaczyć dachy wieżowców w Nowym Jorku. Z każdym kolejnym, przebytym kilometrem stres u mnie w środku rósł coraz bardziej. Na moich ustach czułam lekki posmak krwi, od ciągłego przygryzania warg z nerwów. Po tym jak opowiedziałam Emily o wszystkim i gdzie się wybieram, próbowała mnie uspokoić i pocieszyć, ale dawało to marne rezultaty. No może oprócz tych jej pysznych maślanych ciasteczek, którymi mnie poczęstowała i przez chwilę poczułam się jak w niebie, dosłownie. 
-O, wysiądę tu- odezwałam się, wskazując gestem ręki na przystanek autobusowy.
-Na pewno? Mogę cię podwieźć pod same drzwi, skarbie-zmarszczyła swoje krzaczaste brwi, rozglądając się po okolicy.
-Nie, jest w porządku- kiwnęła głową i zaparkowała na przystanku autobusowym.
-Trzymaj się, kochanie. Dzwoń do mnie nawet z najmniejszym problemem, jasne?- podniosła palca wskazującego na wysokość mojej twarzy, próbując być groźną, co mnie kompletnie rozbawiło. Zaśmiałam się, kiwając głową.
-Będę dzwonić. Obiecuję na paluszka- wystawiłam w jej stronę mały palec, a ona zakręciła wokół niego swojego.
-Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy- krzyknęła, kiedy już miałam zamiar zamknąć drzwi.
-Na pewno- posłałam jej szczery, szeroki uśmiech i trzasnęłam drzwiami, upewniając się, że dobrze je zamknęłam. Pomachała jeszcze w moją stronę, zanim odjechała.

**
Nie wierzę.
Nie wierzę, że ta szmata po prostu wzięła swoje rzeczy i wyszła.
Jakim, kurwa prawem? Chyba zapomniała, że należy do mnie i nosi w sobie moje dziecko. Niech lepiej nie wraca dzisiaj na noc, bo rozszarpię ją na milion kawałeczków. Będzie jeszcze przepraszała na kolanach i prosiła, żebym ją wziął ze sobą. Obiecuje wam to.
Kopnąłem z całej siły w taboret, tak, że roztrzaskał się na ścianie.
Potrzebowałem czegoś co pomogłoby mi na chwile zapomnieć o tej małej, przebiegłej suce i doskonale wiedziałem co najlepiej się do tego nada. Uśmiechnąłem się przebiegle, szperając po tylnych kieszeniach moich spodni. Gdy, już znalazłem to czego szukałem, rozsiadłem się wygodnie na sofie. Podniosłem ze stolika, który stał przede mną, paczkę czerwonych Malboro i podpaliłem jednego papierosa, wsadzając go pomiędzy moje wargi. 
Odblokowałem ekran IPhonea i szybko przebiegłem wzrokiem kontakty. Wybrałem numer, który już powoli zapisywał się w mojej pamięci i przyłożyłem telefon do ucha.
-Halo?- odezwała się zaspanym głosem brunetka, a kąciki moich ust delikatnie drgnęły w uśmiechu.
-Cześć, skarbie- odparłem, wypuszczając przy tym toksyczny dym z moich płuc.
-Justin? Wiesz, która jest godzina? Jest pierwsza w nocy!- jęknęła niezadowolona.
-Nie pytam cię o godzinę, Caroline. Masz u mnie być za 5 minut.
-Nie ma mow..- rozłączyłem się bez żadnego pożegnania, bo po co? I tak wiem, że przybiegnie do mnie w podskokach i będzie błagać, żebym ją pieprzył całą, piękną noc.

**

Weszłam po schodkach, stojąc na przeciwko białych, dębowych drzwi. Nerwowo przebiegłam palcami po mojej blond grzywce, zagryzając przy tym dolną wargę. Czym ja się denerwuję? Przecież wracam do domu po tym jak uciekłam bez słowa z chłopakiem i na dodatek zaszłam w ciąże. No zajebiście, jestem w dupie i chyba zaraz zwymiotuje...
Popukałam dwa razy w drewno i odsunęłam się o krok do tyłu. Oddychając ciężko, nasłuchiwałam odglosy kroków, które coraz bardziej były wyraźne.
Kiedy drzwi otworzyły się na roścież, w progu stanęła moja matka z miną jakby zobaczyła ducha i zapomniała jak się oddycha. Szklanka, którą trzymała wypadła jej z dłoni i rozbiła się pomiędzy nami, raniąc ją w stopę. Krew momentalnie zabrudziła całą jej skórę i nie wyglądało to sympatycznie.
-Jezu, daj mi tą ścierkę- pociągnęłam za szmatę, która wisiała jej na ramieniu i przyłożyłam do rany, lekko dociskając. 
Taylor położyła dłonie na moje policzki, lekko za nie ciągnąc, żebym wstała, ale ja dalej próbowałam zatamować krwawienie. 
 -Myślę, że to powinno być zszyte- wymamrotałam, owijając ścierkę wokół jej stopy, a kiedy spojrzałam w górę moje serce pękło na milion kawałeczków. Gdy zobaczyłam jej łzy, jej wzrok... to była mieszanka bólu, szczęścia, ulgi, rozczarowania? Tak, myślę, że to będzie trafne. 
Zarzuciła ręce na moją szyję, całując mnie gdzie popadnie i mamrocząc jakieś niespójne zdania pod nosem.
-Udusisz mnie- stęknęłam, kiedy nie miałam już czym oddychać i nic przed sobą nie widziałam, gdyż jej włosy przysłoniły całą moją twarz. 
-My-myślałam, że już nie-e wrócisz...- zaniosła się większym płaczem i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
-No cichutko...- gładziłam jej plecy dłoni. Pewnie była cała ubrudzona we krwi, ale nie obchodziło mnie to. Coraz bardziej uderzało we mnie to, jak bardzo ją zraniłam i jak bardzo przeze mnie cierpiała.
Odsunęła się ode mnie na dwa kroki, ale jej dłonie pozostały dalej na moich policzkach.
-Ty naprawdę jesteś prawdziwa...- zaśmiała się, mrużąc oczy, ponieważ łzy utrudniały jej widoczność.
-Tak- kinęłam twierdząco głową, posyłając jej szeroki uśmiech.
-I to nie jest sen, prawda?- pociągnęła nosem, patrząc na mnie z uwielbieniem. 
-Nie, mamo- starłam łzę, która powolutku spływała po moim policzku.
Odetchnęła z ulgą, a to co teraz powiedziała sprawiło, że poczułam się jak 
nic nie warte gówno bez uczuć, którym zresztą byłam- Dziękuje, że wróciłaś.

_______________
dalej nic nie mogę sensownego napisać.
przepraszam was, ale nie wiem co się dzieje.
idę robić naleśniki fkdofeotkg mmm 
http://ask.fm/blebleblexx - mój ask.

21 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza tralala :D No właśnie jak kocha to wróci zobaczymy jak nam się potoczy dalej ten scenariusz ;** Boski do nn♥ Ey podzieliłabyś się naleśnikiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyszło na to, że zrobiłam sobie grzanki z serkiem i ogórkiem i jedna z nich wylądowała na mojej stopie i nie wiem czemu zrobiłam temu kilkanaście fot, hahahaahha jeju nawet nie pytaj, haahahahahaha.

      Usuń
    2. A mi ostatnio na nodze odcisnela się ręka i to tak fajnie wyglądało jak na jakimś obrazu i też oczywiście fotki były hahah

      Usuń
  2. Mam nadzieje, że ta laska odgryzie mu chuja, pieprzony zdrajca. Trzymam kciuki za Miley i za to, że znajdzie sobie porządnego faceta, który nie będzie pchał swojego klucza gdzie nie trzeba... Dobrze, że wróciła do domu, a niech ten idiota za nią czeka i niech liczy, że wróci... Kończę swoje świąteczne rozważania i życzę powrotu weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Podoba mi się twój styl pisania. Jestem ciekawa co będzie w dalszych rozdziałach. Czekam na nn i weny życzę :))
    http://person-who-changed-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnyy jak zawsze ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebisty jest <33

    OdpowiedzUsuń
  6. niech on do niej zadzwoni i powie ze ma wracac bi inaczej bedzie z nia zle

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha, jak to ktoś napisał "niech nie pcha swojego klucza tam gdzie nie trzeba" (czy coś w tym stylu)... Ja kurwa myślałam, że mu będzie przykro czy coś, a ten zwyzywał ją od suk i zadzwonił po jakąś dziwkę.... No co za przyjebany palant. Mam nadzieję, że wena powróci i życzę wesołych świąt (:

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję że teraz Mils dogada się z mamą a ten idiota Justin powinien się ogarnąć wreszcie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Justin to dupek, tyle w temacie, a ogólnie to rozdział świetny jak zawsze.
    życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu, Miley faktycznie od niego odeszła. O matko, ale się dzieje. Dobrze zrobiła. Nie może wiecznie pozwalać, żeby się nad nią znęcał, skoro ma inny wybór. A Justin, kurwa, dupek jeden. Ledwo jego dziewczyn, ktoóra jest na dodatek w ciąży, wyjechała, a on już nie może sie powstrzymać i będzie pieprzyć inną. Jezu, no prawdziwy, aż za bardzo, facet. Już go kurwa kutas swędzi i musi sobie jakąś Caroline do łóżka wepchnąć. Ugh, straszny jest. Ale i tak go kocham hehe. Ciesze sie również, że mama Miley przyjęła ją z powrotem. Bałam się, że będzie na nią krzyczeć i laże wrócić tam, skąd przyszła. Ale ona w końcu pokazała, że Miley to jej córka i może wreszcie zacznie się o nią troszczyć. Ciekawe, co zrobi, jak się dowie, że ona jest w ciąży. I to na datek z Justinem...
    Kocham Ciebie i tego bloga. Po prostu cudowne jest to wszystko. Ugh, ja już chcë następny, ale nie pisz niczego na siłę, skarbie. My poczekamy ♥
    black-tears-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Już go kurwa kutas swędzi i musi sobie jakąś Caroline do łóżka wepchnąć."
      o nie..popłakałam się że śmiechu. hahaha jezu, jesteś cudowna hahahahah kocham cie, no!

      Usuń
  11. Dobra to jest świetne. Justin dupek, który zaciągnął już oczywiście dziwkę do domu. Pewnie czemu nie kutas jebany. Biedna Miley ;c Cieszę się, że jej mama przyjęła ją z powrotem. Mam nadzieję, że się wszystko ułoży :) Jeśli nie masz weny to zrób sobie przerwę, jak napisała Paula ;*, my poczekam xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Bosko bosko i jeszcze raz bosko /karpix123

    OdpowiedzUsuń
  13. Miley biedna :c Dobrze że od niego uciekła, nie będzie jej więcej krzywdził. Jezu, ten dupek jeszcze sobie jakąś laskę sprowadza... Mam nadzieje że kiedyś zmądrzeje, zmieni się i zacznie walczyć o Miley. Ciesze się że znów jest z mamą :D Czekam na następny, życzę weny skarbie :)
    http://feelings-dont-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Idealny. Czekam na następne :)
    H.

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś rozdział to proszę o pozostawienie swojej opinii. Dziękuje i kocham (:

Obserwatorzy