BARDZO PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI. MUSZĘ WAM COŚ PRZEKAZAĆ.
W ZAKŁADCE "BOHATEROWIE" POJAWIŁY SIĘ NOWE POSTACIE!!!
3 lata później...
W ZAKŁADCE "BOHATEROWIE" POJAWIŁY SIĘ NOWE POSTACIE!!!
3 lata później...
-Miley weź swoje dupsko i pokaż mi się z z nim tu na dole w tej chwili- krzyknęła moja rodzicielka. Jęknęłam zmęczona i wcisnęłam bardziej twarz w poduszkę. To chyba był milionowy raz kiedy próbowała mnie ściągnąć na dół pod pretekstem, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Serio? Jakby było takie ważne to przyszłaby tu w przeciągu pięciu sekund. Przekręciłam się na drugą stronę, a przed moimi oczami pojawiła się, smacznie śpiąca, moja kruszynka. Jej bujne, brązowe, loki były rozwalone na całej poduszce, a jej nosek lekko wystawał zza kołdry. Uśmiechnęłam się szeroko, delikatnie głaszcząc jej zaróżowiony policzek.
Zrzuciłam z siebie kołdrę i ruszyłam w stronę kuchni. Poprawiłam spodenki i przeczesałam dłonią moje włosy. Muszę koniecznie iść już do fryzjera, bo powoli zarastam.
-Długo ci to zajęło...- spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, nalewając sobie czarnej kawy do jej ulubionej filiżanki- Gdzie Rosalie?- zapytała, a jej wyraz twarzy zrobił się nieco łagodniejszy.
-Śpi jeszcze- wzruszyłam ramionami, podchodząc do tostera, w którym już się piekł chleb. Nagle wystrzelił w górę, a ja go sprytnie złapałam. Wzięłam gryza i lekko syknęłam, kiedy moje podniebienie poczuło gorąco.
-Hej, ta grzanka była moja- krzyknęła moja mama, śmiejąc się pod nosem z nadąsaną miną.
-Ups, już nie- wytknęłam w jej stronę język i podreptałam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie.
Więc...
Minęły trzy lata odkąd definitywnie rozstałam się z Justinem. Próbował nawiązać ze mną kontakt, przepraszał, a nawet widziałam jego łzy, ale nie przekonało mnie to. Racja, na początku byłam w totalnej rozsypce, myślałam, że straciłam kawałek mojego idealnego świata, ale pozbierałam się i nie żałuje, że od niego odeszłam. Po kilku miesiącach dowiedziałam się od jego przyjaciela, że trafił do więzienia, ale nie mam pojęcia co takiego zrobił i na ile go wsadzili. Szczerze? Gówno mnie to obchodzi.
A teraz pozwólcie, że przedstawie wam moją małą księżniczkę- Rosalie Bieber. To najsłodsze dziecko na całym pieprzonym świecie, przysięgam. Ale co się dziwić... w końcu jak się ma taką cudowną mamusię jak ja, nieprawdaż?
Uwielbiam jej bujne, brązowe loki, pełne usta, ciemne oczy i zaróżowione policzki. Jest prześliczna.
Uwielbiam jej bujne, brązowe loki, pełne usta, ciemne oczy i zaróżowione policzki. Jest prześliczna.
Obecnie szukamy z Rose jakiegoś przytulnego mieszkanka, ale jeszcze na nic ciekawego się nie natknęłam, więc jesteśmy zmuszone spędzać czas z kobietą, która całe życie ma okres, przysięgam. Moja mama jest do niewytrzymania...
Pewnie jesteście ciekawi jak zareagowała na moją ciąże. Hm, normalnie. Oczywiście była niezadowolona i mocno zaskoczona ale nie miała prawa mnie oceniać, bo sama zaszła w ciąże kiedy była nastolatką.
Po pokoju rozległ się tupot bosych stóp, a ja spojrzałam na schody, po których schodziła Rose.
-Chodź skarbie, mam dla ciebie śniadanko- uśmiechnęła się szeroko moja rodzicielka, poruszając zabawnie brwiami. Rose zaklaskała zadowolona i pobiegła w jej stronę.
Spojrzałam na ekran telefonu, w celu sprawdzenia godziny. Dochodziła 11:00, więc mała powinna być zaraz na swoich zajęciach plastyki.
Weszłam do kuchni, a następnie złożyłam soczystego buziaka na jej czółku.
-Zaraz musimy wychodzić, więc wcinaj szybko- upiłam trochę soku pomarańczowego z mojej szklanki, a następnie oblizałam dolną wargę.
-Jasne, mamusiu. Patrz, jestem szybka jak tolpeda- zaśmiała się, ukazując swoje białe ząbki.
Ubrałam miętowy sweterek i krótkie spodenki <klik> , a dla małej wybrałam <klik>.
Wsadziłam klucze od domu do tylnej kieszeni, a telefon zostawiłam w dłoni.
-Cześć- krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz.
-Cześć babciu- zawołała wesoło Rose, doganiając mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc Zayna, który już stał przed domem i na nas czekał.
-Wiesz, że mogłeś wejść?-prychnęłam, unosząc lekko lewą brew.
-Na prawdę? Wow, dzięki, że mi powiedziałaś szmato, nie wiedziałem- uśmiechnął się głupio. Rosalie podbiegła do niego, a on wziął przerzucił ją sobie przez ramię, tak, że odbijała się policzkiem od jego pleców.
-Co tam żabo?- połaskotał ją lekko, kręcąc się w kółko.
-Nie jestem żabką. Żabki są brzydkie- zmarszczyła śmiesznie swój malutki nosek, idąc przed nami. Przeskakiwała z jednej nogi na drugą, cicho sobie podśpiewując.
-Wiesz, że Justin wychodzi jakoś w tym tygodniu?- Zayn momentalnie spoważniał, patrząc na mnie.
-Naprawdę myślisz, że mnie to obchodzi? Kurwa, minęły trzy lata...już dawno o nim zapomniałam i myślę, że on o mnie też- wzruszyłam ramionami, kopiąc lekko kamyk.
-Boje się, Miley. Czuje, że on sobie tak łatwo nie odpuści- westchnął wyraźnie zmartwiony.
-Rose, masz ochotę na ogromniastego loda z różnokolorowymi posypkami i polewami?- krzyknęłam, ignorując to, co do mnie przed chwilą powiedział. Nie chciałam dalej prowadzić tej rozmowy, bo najnormalniej w świecie nie miałam na to ochoty. Zawsze, gdy ktoś zaczyna temat o Justinie mój humor spada poniżej zera.
-O, mój kutasek już na mnie czeka- przejechałam wzrokiem w miejsce gdzie on patrzył i zauważyłam uroczego blondyna, który miał może z siedemnaście lat- Idziecie z nami?- błysnął swoim śnieżnobiałym uśmiechem, co chwilę zerkając w stronę blondyna.
-Wybacz, ale nie chcę, żeby moja córka oglądała jakieś gejowskie spektakle. Łe, nawet nie chcę sobie wyobrażać co ty tam z nim robisz- skrzywiłam się, wciskając palca w jego umięśniony brzuch.
-Mmm, jego dziurka jest taka cias..- nie pozwoliłam mu dokończyć, gdyż przyłożyłam moją dłoń do jego ust.
-Zamknij się, idioto- wybuchłam śmiechem, kręcąc głową. Odnalazłam wzrokiem Rose, która była trochę dalej od nas i ganiała za gołębiami.
-No co?- uśmiechnął się głupio, wzruszając ramionami- To ja lecę. Trzymaj się, cipcio- złożył soczystego buziaka na moich ustach, lekko przygryzając moją dolną wargę.
Jęknęłam cicho, uderzając dłonią w jego klatkę piersiową- Ał, to bolało- zrobiłam smutną minkę, masując palcem wskazującym obolałe miejsce.
-Ups, pomyliłem cię z Mattem. On to uwielbia i rozpływa się gdy tak robię, przysięgam- pomachał sobie dłonią przed twarzą, a następnie odszedł w stronę chłopaka.
-Więc zostałyśmy same- kucnęłam przy niej, poprawiając jej kaptur, który się przekręcił- Myślę jak zajdziemy na lody i troszeczkę się spóźnimy na zajęcia, pani Moon nam nic nie zrobi, co o tym sądzisz?- trąciłam palcem jej nosek, szeroko się uśmiechając.
-A co jak usmazi nas w swoim wielkim kotle czarownicy, huh?- wydęła swoją dolną wargę do przodu, na za zachichotałam.
-Hmm..- podskoczyłam lekko na ugiętych kolanach- Myślę, że jej na to nie pozwolimy- cmoknęłam jej usta, na co ona zachichotała- Chodź, idziemy na tego loda.
Splotłam palce z jej i ruszyłyśmy w stronę lodziarni.
-Miley!- ktoś krzyknął, ale nie przejęłam się tym, bo przecież nie musiało w ogóle chodzić o mnie.
-Miley!- odwróciłam się i zauważyłam zdyszanego Liama, który biegł w naszą stronę co chwilę kogoś potrącając, a następnie mamrocząc szybkie "przepraszam" z najsłodszym uśmiechem na świecie.
-Uśmiech Justina jest o niebo lepszy-
Oh, zamknij się!
-Cześć- uśmiechnęłam się łobuzersko, gdy już do nas podszedł.
-Cześć, piękna- puścił zalotne oczko w moją stronę- Cześć, księżniczko- rozczochrał włosy Rose, a ona go przytuliła na powitanie.
-Idziemy na lody. Idzieś z nami?- poruszyła zabawnie brwiami, przygryzając dolną wargę.
-Jeżeli twoja mamusia nie ma nic przeciwko...- spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnęłam twierdząco głową z lekkim uśmiechem. Lubię Liama i uwielbiam z nim spędzać czas. Kocham to jak stara się zwrócić na siebie moją uwagę.
-Chodźmy- Liam posadził Rose na plecach, zakładając na jej malutki nosek swoje okulary przeciwsłoneczne- Wyglądasz jak prawdziwy gangster. Nikt nam nie podskoczy- wybuchnęłam głośnym śmiechem, dorównując mu kroku.
_____________________
Bardzo zaskoczeni? :))))))
Jeju, musiałam to zrobić, bo teraz o wiele łatwiej mi podchodzi pisanie rozdziałów i robię to z wielkim uśmiechem na ustach. Potrzebowałam tego. :)
Widzicie tą liczbę wyświetleń? DZIĘKUJE TAK BARDZO! <33
A teraz coś co uważam za normalne, ale nie każdy się do tego stosuje. Pamiętajcie... JA WSTAWIAM ROZDZIAŁ=WY ZOSTAWIACIE PO SOBIE KOMENTARZ. Proste? Proste.To naprawdę motywuje do ruszenia dupska i napisania tego rozdziału. Jak myślicie.. Jak ja się czuje kiedy widzę, że codziennie wejść na bloga jest ok. 700 a przy najnowszym rozdziale 21 komenatrzy? Kiedy już 500 osób przeczytało? No halo, coś mi tu nie pasuje... a nie wiem czy wiecie, że ja wiem ile osób przeczytało każdy rozdział z osobna. Dziękuje jeżeli przeczytałaś do końca. Kocham cię! <3
myślicie, że Bieber odpuścił? oj, to was jeszcze zaskoczy...
Pewnie jesteście ciekawi jak zareagowała na moją ciąże. Hm, normalnie. Oczywiście była niezadowolona i mocno zaskoczona ale nie miała prawa mnie oceniać, bo sama zaszła w ciąże kiedy była nastolatką.
Po pokoju rozległ się tupot bosych stóp, a ja spojrzałam na schody, po których schodziła Rose.
-Chodź skarbie, mam dla ciebie śniadanko- uśmiechnęła się szeroko moja rodzicielka, poruszając zabawnie brwiami. Rose zaklaskała zadowolona i pobiegła w jej stronę.
Spojrzałam na ekran telefonu, w celu sprawdzenia godziny. Dochodziła 11:00, więc mała powinna być zaraz na swoich zajęciach plastyki.
Weszłam do kuchni, a następnie złożyłam soczystego buziaka na jej czółku.
-Zaraz musimy wychodzić, więc wcinaj szybko- upiłam trochę soku pomarańczowego z mojej szklanki, a następnie oblizałam dolną wargę.
-Jasne, mamusiu. Patrz, jestem szybka jak tolpeda- zaśmiała się, ukazując swoje białe ząbki.
Ubrałam miętowy sweterek i krótkie spodenki <klik> , a dla małej wybrałam <klik>.
Wsadziłam klucze od domu do tylnej kieszeni, a telefon zostawiłam w dłoni.
-Cześć- krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz.
-Cześć babciu- zawołała wesoło Rose, doganiając mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc Zayna, który już stał przed domem i na nas czekał.
-Wiesz, że mogłeś wejść?-prychnęłam, unosząc lekko lewą brew.
-Na prawdę? Wow, dzięki, że mi powiedziałaś szmato, nie wiedziałem- uśmiechnął się głupio. Rosalie podbiegła do niego, a on wziął przerzucił ją sobie przez ramię, tak, że odbijała się policzkiem od jego pleców.
-Co tam żabo?- połaskotał ją lekko, kręcąc się w kółko.
-Nie jestem żabką. Żabki są brzydkie- zmarszczyła śmiesznie swój malutki nosek, idąc przed nami. Przeskakiwała z jednej nogi na drugą, cicho sobie podśpiewując.
-Wiesz, że Justin wychodzi jakoś w tym tygodniu?- Zayn momentalnie spoważniał, patrząc na mnie.
-Naprawdę myślisz, że mnie to obchodzi? Kurwa, minęły trzy lata...już dawno o nim zapomniałam i myślę, że on o mnie też- wzruszyłam ramionami, kopiąc lekko kamyk.
-Boje się, Miley. Czuje, że on sobie tak łatwo nie odpuści- westchnął wyraźnie zmartwiony.
-Rose, masz ochotę na ogromniastego loda z różnokolorowymi posypkami i polewami?- krzyknęłam, ignorując to, co do mnie przed chwilą powiedział. Nie chciałam dalej prowadzić tej rozmowy, bo najnormalniej w świecie nie miałam na to ochoty. Zawsze, gdy ktoś zaczyna temat o Justinie mój humor spada poniżej zera.
-O, mój kutasek już na mnie czeka- przejechałam wzrokiem w miejsce gdzie on patrzył i zauważyłam uroczego blondyna, który miał może z siedemnaście lat- Idziecie z nami?- błysnął swoim śnieżnobiałym uśmiechem, co chwilę zerkając w stronę blondyna.
-Wybacz, ale nie chcę, żeby moja córka oglądała jakieś gejowskie spektakle. Łe, nawet nie chcę sobie wyobrażać co ty tam z nim robisz- skrzywiłam się, wciskając palca w jego umięśniony brzuch.
-Mmm, jego dziurka jest taka cias..- nie pozwoliłam mu dokończyć, gdyż przyłożyłam moją dłoń do jego ust.
-Zamknij się, idioto- wybuchłam śmiechem, kręcąc głową. Odnalazłam wzrokiem Rose, która była trochę dalej od nas i ganiała za gołębiami.
-No co?- uśmiechnął się głupio, wzruszając ramionami- To ja lecę. Trzymaj się, cipcio- złożył soczystego buziaka na moich ustach, lekko przygryzając moją dolną wargę.
Jęknęłam cicho, uderzając dłonią w jego klatkę piersiową- Ał, to bolało- zrobiłam smutną minkę, masując palcem wskazującym obolałe miejsce.
-Ups, pomyliłem cię z Mattem. On to uwielbia i rozpływa się gdy tak robię, przysięgam- pomachał sobie dłonią przed twarzą, a następnie odszedł w stronę chłopaka.
-Więc zostałyśmy same- kucnęłam przy niej, poprawiając jej kaptur, który się przekręcił- Myślę jak zajdziemy na lody i troszeczkę się spóźnimy na zajęcia, pani Moon nam nic nie zrobi, co o tym sądzisz?- trąciłam palcem jej nosek, szeroko się uśmiechając.
-A co jak usmazi nas w swoim wielkim kotle czarownicy, huh?- wydęła swoją dolną wargę do przodu, na za zachichotałam.
-Hmm..- podskoczyłam lekko na ugiętych kolanach- Myślę, że jej na to nie pozwolimy- cmoknęłam jej usta, na co ona zachichotała- Chodź, idziemy na tego loda.
Splotłam palce z jej i ruszyłyśmy w stronę lodziarni.
-Miley!- ktoś krzyknął, ale nie przejęłam się tym, bo przecież nie musiało w ogóle chodzić o mnie.
-Miley!- odwróciłam się i zauważyłam zdyszanego Liama, który biegł w naszą stronę co chwilę kogoś potrącając, a następnie mamrocząc szybkie "przepraszam" z najsłodszym uśmiechem na świecie.
-Uśmiech Justina jest o niebo lepszy-
Oh, zamknij się!
-Cześć- uśmiechnęłam się łobuzersko, gdy już do nas podszedł.
-Cześć, piękna- puścił zalotne oczko w moją stronę- Cześć, księżniczko- rozczochrał włosy Rose, a ona go przytuliła na powitanie.
-Idziemy na lody. Idzieś z nami?- poruszyła zabawnie brwiami, przygryzając dolną wargę.
-Jeżeli twoja mamusia nie ma nic przeciwko...- spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnęłam twierdząco głową z lekkim uśmiechem. Lubię Liama i uwielbiam z nim spędzać czas. Kocham to jak stara się zwrócić na siebie moją uwagę.
-Chodźmy- Liam posadził Rose na plecach, zakładając na jej malutki nosek swoje okulary przeciwsłoneczne- Wyglądasz jak prawdziwy gangster. Nikt nam nie podskoczy- wybuchnęłam głośnym śmiechem, dorównując mu kroku.
_____________________
Bardzo zaskoczeni? :))))))
Jeju, musiałam to zrobić, bo teraz o wiele łatwiej mi podchodzi pisanie rozdziałów i robię to z wielkim uśmiechem na ustach. Potrzebowałam tego. :)
Widzicie tą liczbę wyświetleń? DZIĘKUJE TAK BARDZO! <33
A teraz coś co uważam za normalne, ale nie każdy się do tego stosuje. Pamiętajcie... JA WSTAWIAM ROZDZIAŁ=WY ZOSTAWIACIE PO SOBIE KOMENTARZ. Proste? Proste.To naprawdę motywuje do ruszenia dupska i napisania tego rozdziału. Jak myślicie.. Jak ja się czuje kiedy widzę, że codziennie wejść na bloga jest ok. 700 a przy najnowszym rozdziale 21 komenatrzy? Kiedy już 500 osób przeczytało? No halo, coś mi tu nie pasuje... a nie wiem czy wiecie, że ja wiem ile osób przeczytało każdy rozdział z osobna. Dziękuje jeżeli przeczytałaś do końca. Kocham cię! <3
myślicie, że Bieber odpuścił? oj, to was jeszcze zaskoczy...