CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Rozszerzyłam maksymalnie oczy, patrząc na postać stojącą za jednym z krzaków, które nas otaczały. Zaschło mi w gardle, a serce zaczęło niemiłosiernie bić. Światło księżyca rzuciło malutki promień na jego usta, które uformowały się w chytrym uśmieszku, zanim wycofał się do tyłu i zniknął.
Rozszerzyłam maksymalnie oczy, patrząc na postać stojącą za jednym z krzaków, które nas otaczały. Zaschło mi w gardle, a serce zaczęło niemiłosiernie bić. Światło księżyca rzuciło malutki promień na jego usta, które uformowały się w chytrym uśmieszku, zanim wycofał się do tyłu i zniknął.
-Spadamy stąd- wymamrotał Justin, wrzucając mnie ze swoich kolan. Rozejrzałam się, szukając rozpaczliwie sukienki, która jakby zapadła się pod ziemię. Przygryzłam dolną wargę, przeskakując niespokojnie z nogi na nogę. Czułam na sobie czyiś wzrok i to nie był, niestety, wzrok Justina.
Chłopak naciągnął na swoje nogi spodnie, a następnie podniósł z ziemi koszulę.
-Nie ma nigdzie mojej sukienki- szepnęłam, pocierając dłońmi o ramiona. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z powrotem na weselu.
-Co? Otwórz oczy, a znajdziesz. Przecież nie wyparowała- warknął, wkładając buta na stopę.
Rozejrzałam się ponownie, bardzo dokładnie, po ziemi.
-Nie ma jej rozumiesz? Ktoś ją chyba zabrał- wydukałam. Moje oczy przeskakiwały z jednego ciemnego miejsca w drugie. Próbowałam to powstrzymać, ale to było silniejsze ode mnie.
-Kurwa- zaklął pod nosem, ciągnąc za końcówki swojej karmelowej grzywki- Włóż to.- podał mi koszulę, a na swoje ramiona zarzucił marynarkę.
Ze zdwojonym tempem zapięłam wszystkie guziki i złapałam w dłonie moje szpilki.
Chłopak pociągnął mnie za dłoń i ruszyliśmy w stronę imprezy.
Po szybkim i długim marszu wróciliśmy do reszty gości. Chcieliśmy przejść obok, niezauważeni, żeby znaleźć coś co dałoby się włożyć, ale nie poszło po naszej myśli, a przed nami stanęła zszokowana Pattie.
-Justin Drew Bieber, co to ma znaczyć!? Gdzie wasze ubrania?- zlustrowała mnie uważnie wzrokiem, a następnie gołą klatkę chłopaka. Musiało to cholernie dwuznacznie wyglądać, bo przecież zniknęliśmy całkowicie ubrani, a wróciliśmy tak. Czyli ja miałam na sobie poplamioną koszulę szatyna i.. to koniec. Moje nogi jak i stopy wyglądały, jakbym w ogólnie nie wiedziała co można zrobić z wodą i mydłem.
Zerknęłam kątem oka na szatyna. Też nie wyglądał najlepiej, ale przynajmniej miał co włożyć na dupsko.
-Jezu, mamo, nie patrz się na nas jakbyśmy właśnie skończyli uprawiać seks na stole, w czasie obiadu, u Obamy- jęknął brązowooki, miętoląc moje palce w jego- Byliśmy popływać, kiedy jacyś gówniarze zabrali Miley jej sukienkę, więc dałem jej koszulę, aby mogła się czymś okryć- powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Spojrzała na nas wzrokiem typu "Serio? Myślisz, że jestem głupia?", na co Justin jej odpowiedział głupim uśmieszkiem. Tak, idioto... pogrążaj nas dalej.
Dobrze, że impreza na tyle się rozkręciła, że ludzie w ogóle nie zwracali na nas uwagi. Jedni tańczyli, a drudzy, cóź.. ledwo co trzymali się na nogach.
-Myślę, że powinniście iść do hotelu się przebrać. Nie chcę, żebyście się obydwoje rozchorowali. A szczególnie ty, Miley.- uśmiechnęła się opiekuńczo. Moja głowa od razu wystrzeliła w górę, patrząc na nią zdziwionym wzrokiem. O co chodzi z tym "a szczególnie ty, Miley"? Jezu, ona wie? Złapałam dłoń brązowookiego i ścisnęłam ją mocno. Zerknęłam kątem oka na niego i wyglądał jakby też był w kompletnym szoku.
-Co masz na myśli?- wtrąciłam.
Pattie zaśmiała się cicho, kręcąc głową- Mój synek sobie poradzi, a ty jesteś taka chudziutka, że pewnie to przeziębienie przeszłoby w coś bardziej gorszego.
Wypuściłam głośno powietrze, a z moich ust uciekł długi, zdenerwowany chichot.
-Om, tak. Tak, masz racje- w duchu dziękowałam Bogu, że to tylko to. Kurewsko się przestraszyłam tego, że mogła wiedzieć. Ale z drugiej strony.. kto mógłby jej niby powiedzieć, że jestem w ciąży?
-To my już idziemy. Dobranoc- chłopak pocałował swoją mamę w policzek. Zdążyłam jej jeszcze pomachać, zanim pociągnął nas w stronę budynku.
-Kurwa. Moje serce- położył dłoń po lewej stronie klatki piersiowej, oddychając ciężko.
-Justin?
-Hm?
-Ale wiesz, że będziemy musieli jej powiedzieć?- zapytałam, patrząc przed siebie.
-Wiem, ale na pewno nie teraz.
~.~
Siedziałam po turecku na łóżku, a pomiędzy moim udami stała miseczka z zupką chińską. Kropelki wody, wciąż spadały z mich włosów na moje ramiona. Aktualnie w TV leciał Spongebob.
Drzwi od łazienki otworzyły się a ze środka wyleciały kłęby pary, a potem Justin.
Było tu przytulnie i nowocześnie. Cały wystrój opierał się na kolorze białym, a z okna był przepiękny widok.
Ciągle w mojej głowie odtwarzał się obraz tego mężczyzny, a raczej jego uśmiechu. Był przerażający. Co róż na moich odkrytych ramionach pojawia się gęsia skórka, gdy sobie o nim przypomnę.
Makaron plątał mi się między palcami, na co jęknęłam zirytowana.
-Czemu ty go nie łamiesz?- parsknął śmiechem Justin, gdy usiadł po drugiej stronie łóżka, wycierając białym ręcznikiem swoje włosy.
-W całości smakuje lepiej- wzruszyłam ramionami. Zmarszczyłam brwi, gdy w pokoju rozległ się dźwięk dzwonka mojego telefonu.
Zerwałam się na równe nogi, biegnąc w stronę kuchni. Odblokowałam ekran, czytając uważnie treść wiadomości.
Od: Cara.
Mam dla ciebie niespodziankę, suko. Będzie już czekać przed drzwiami jutro rano, więc pospieszcie się gołąbeczki. xx.
Niespodziankę? Ciekawe co już znowu wymyśliła. Odpuściłam sobie pomysł z pytaniem jej co to takiego, bo wiem, że by mnie tylko wyśmiała. Odłożyłam telefon z powrotem na blat i wróciłam do pokoju.
Justin leżał rozłożony na łóżku, śmiejąc się z czegoś co oglądał na swoim telefonie.
-Z czego się śmiejesz?- usiadłam na jego kroczu i oparłam dłonie na jego gołej klatce piersiowej, próbując spojrzeć na ekran, ale mi na to nie pozwolił.
Parsknął jeszcze głośniejszym śmiechem, kręcąc przy tym głową.
-Pokaż mi!- sapnęłam. Wyrwałam telefon z jego dłoni, a kiedy spojrzałam co na nim było pokazane, wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Usuń to.- pisnęłam, zakrywając dłonią oczy. Na zdjęciu byłam ja cała obsypana brokatem z głupią pozą. O ile dobrze pamiętam, był to dzień, w którym się pierwszy raz spotkaliśmy.
-Wyglądasz tu jak jedenastoletnie dziecko.- oblizał dolną wargę. Spojrzał na ekran ponownie, a następnie na mnie- Jezu, jak wyseksiałaś- powiedział poważnym tonem, co spowodowało u mnie kolejną falę śmiechu.
-Co zrobiłam?
-Wyseksiałaś.- poruszył zabawnie brwiami, kładąc dłonie na moich biodrach.
-Nie ma takiego słowa, głupku- uderzyłam go otwartą dłonią w czoło.
-Teraz już jest- wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko.
Zanim wyszłam do kuchni, coś jadłam... Moja zupka chińska!
-Gdzie jest chińska?- nachyliłam się nad nim, umieszczając moje ręce po bokach jego głowy. Zmarszczyłam brwi i czekałam, aż mi odpowie.
-Jaka chińska?- grał głupiego, ale ze mną tak łatwo nie wygra. Jestem pewna, że została tam więcej niż połowa.
-Moja zupka chińska. Gdzie ona jest? Ja nie żartuje, Justin- splunęłam, mrużąc oczy, żeby wyglądać groźniej i na bardziej wkurzoną.
-Zjadłem ją.
-Co zrobiłeś?- pisnęłam.
-Zjadłem ją- powtórzył znudzonym tonem, dodając do tego ziewnięcie.
-Nie wierzę, że to zrobiłeś. Jestem kurewsko głodna...
-Powinnaś mi dziękować! Z tego co wiem, nie możesz się tak odżywiać. To nie zdrowe dla dziecka, więc rusz dupsko i weź sobie jabłko czy coś. Oczywiście przed pójściem, ładnie mi podziękujesz- mruknął, przyciągając mnie do siebie. Złapał w zęby moją dolną wargę, cicho warcząc. Zaśmiałam się i złożyłam soczysty pocałunek na jego malinowych ustach.
-Cara ma jakąś niespodziankę dla mnie- uśmiechnęłam się lekko, głaszcząc palcami jego twarz. Ułożyłam wygodnie moje ciało na jego. Był takie cieplutki, zresztą jak zawsze..
-Wiesz co to?- jego palce rysowały niewidzialne wzorki na moich odkrytych ramionach, a miętowy oddech uderzał o moją twarz.
-Nie mam pojęcia. Kazała nam być jak najszybciej jutro z rana, więc chyba powinniśmy się już położyć spaćku- zagruchałam jak do małego dziecka, robiąc przy tym dzióbek.
-Do rana to ja mam ochotę cię dzisiaj pieprzyć, kochanie- warknął, przyciągając mnie do siebie.
-Grzeczniej, Justin, grzeczniej- wybuchłam śmiechem, trącając palcem jego nos. Cholernie mnie podniecały jego niegrzeczne słówka i uwielbiałam je wręcz. Pisnęłam głośno, gdy szatyn zacisnął palce po moich bokach i przewrócił nas tak, że teraz ja leżałam pod nim. Wpił się brutalnie w moje usta, a jego dłoń powoli schodziła do gumki moich białych spodenek.
~.~
-Justin, wstawaj!- wskoczyłam na jego plecy, gdyż spał na brzuchu, cały zaplątany w kołdrę.
-Jeszcze chwilka, kochanie. Chodź tu do mnie- wymamrotał w poduszkę, zachrypniętym głosem. Przycisnął moją czyściutką twarz- brałam przed chwilą prysznic- do swojego spoconego, brudnego boku.
-Zostaw mnie. Śmierdzisz- jęknęłam, próbując się wyrwać z jego uścisku.
-To zapach pięknego, dłuuuugiego seksu, więc nie wiem o co ci chodzi- uniósł lekko głową, patrząc prosto w moje oczy. Był cholernie blady i zaspany.
-Wiesz, że już powinniśmy być w drodze? Rusz się, Justin.- warknęłam, schodząc z łóżka. Zaczęłam zbierać nasze ciuchy z podłogi, żeby chociaż trochę wyglądało tu normalnie, a nie krzyczało z kilometra "właśnie w tym pokoju był uprawiany najostrzejszy seks stulecia"
Obejrzałam się przez ramię, gdy usłyszałam ponownie ciche pochrapywanie. Okej, dam mu jeszcze pół godziny.
Po godzinnym ogarnianiu tego syfu, wreszcie mogłam chwilę odpocząć. Justin już był w pełni ubrany i ogólnie to już był gotowy do wyjścia.
-Musimy się jeszcze pożegnać z Pattie, Carly, Ryanem..- uśmiechnęłam się szeroko. Spojrzałam w bok i zauważyłam jego zniesmaczoną minę, gdy szukał swoich okularów przeciwsłonecznych.
Oho, więc dzisiaj pan Justin Bieber nie jest w najlepszym humorze.
Po pożegnaniu się ze wszystkimi, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Justin w ogóle się nie odzywał, co mi nie przeszkadzało, co jak co, ale czasami uwielbiam posiedzieć w ciszy.
Kiedy samochód się zatrzymał pod naszym domem, wybiegłam z niego jak poparzona. W głowie miałam tylko jedno.. tą słynną niespodziankę.
Jak tylko spojrzałam przed siebie, stanęłam jak wryta, otwierając szeroko usta.
-Co ty tutaj robisz?
_______________
hej, hej, heeej...
http://ask.fm/blebleblexx < ZAPRASZAM!
miałam coś tu wam ważnego napisać, ale ZAWSZE, Z A W S Z E muszę zapomnieć, jeju...
przepraszam was, że urwałam w takim momencie, ale chciałam, żebyście się głowiły kto może na nią czekać. jakieś propozycje? :)))))))))))))
okej, nie zanudzam. do następnego. kocham xx.
Chłopak pociągnął mnie za dłoń i ruszyliśmy w stronę imprezy.
Po szybkim i długim marszu wróciliśmy do reszty gości. Chcieliśmy przejść obok, niezauważeni, żeby znaleźć coś co dałoby się włożyć, ale nie poszło po naszej myśli, a przed nami stanęła zszokowana Pattie.
-Justin Drew Bieber, co to ma znaczyć!? Gdzie wasze ubrania?- zlustrowała mnie uważnie wzrokiem, a następnie gołą klatkę chłopaka. Musiało to cholernie dwuznacznie wyglądać, bo przecież zniknęliśmy całkowicie ubrani, a wróciliśmy tak. Czyli ja miałam na sobie poplamioną koszulę szatyna i.. to koniec. Moje nogi jak i stopy wyglądały, jakbym w ogólnie nie wiedziała co można zrobić z wodą i mydłem.
Zerknęłam kątem oka na szatyna. Też nie wyglądał najlepiej, ale przynajmniej miał co włożyć na dupsko.
-Jezu, mamo, nie patrz się na nas jakbyśmy właśnie skończyli uprawiać seks na stole, w czasie obiadu, u Obamy- jęknął brązowooki, miętoląc moje palce w jego- Byliśmy popływać, kiedy jacyś gówniarze zabrali Miley jej sukienkę, więc dałem jej koszulę, aby mogła się czymś okryć- powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Spojrzała na nas wzrokiem typu "Serio? Myślisz, że jestem głupia?", na co Justin jej odpowiedział głupim uśmieszkiem. Tak, idioto... pogrążaj nas dalej.
Dobrze, że impreza na tyle się rozkręciła, że ludzie w ogóle nie zwracali na nas uwagi. Jedni tańczyli, a drudzy, cóź.. ledwo co trzymali się na nogach.
-Myślę, że powinniście iść do hotelu się przebrać. Nie chcę, żebyście się obydwoje rozchorowali. A szczególnie ty, Miley.- uśmiechnęła się opiekuńczo. Moja głowa od razu wystrzeliła w górę, patrząc na nią zdziwionym wzrokiem. O co chodzi z tym "a szczególnie ty, Miley"? Jezu, ona wie? Złapałam dłoń brązowookiego i ścisnęłam ją mocno. Zerknęłam kątem oka na niego i wyglądał jakby też był w kompletnym szoku.
-Co masz na myśli?- wtrąciłam.
Pattie zaśmiała się cicho, kręcąc głową- Mój synek sobie poradzi, a ty jesteś taka chudziutka, że pewnie to przeziębienie przeszłoby w coś bardziej gorszego.
Wypuściłam głośno powietrze, a z moich ust uciekł długi, zdenerwowany chichot.
-Om, tak. Tak, masz racje- w duchu dziękowałam Bogu, że to tylko to. Kurewsko się przestraszyłam tego, że mogła wiedzieć. Ale z drugiej strony.. kto mógłby jej niby powiedzieć, że jestem w ciąży?
-To my już idziemy. Dobranoc- chłopak pocałował swoją mamę w policzek. Zdążyłam jej jeszcze pomachać, zanim pociągnął nas w stronę budynku.
-Kurwa. Moje serce- położył dłoń po lewej stronie klatki piersiowej, oddychając ciężko.
-Justin?
-Hm?
-Ale wiesz, że będziemy musieli jej powiedzieć?- zapytałam, patrząc przed siebie.
-Wiem, ale na pewno nie teraz.
~.~
Siedziałam po turecku na łóżku, a pomiędzy moim udami stała miseczka z zupką chińską. Kropelki wody, wciąż spadały z mich włosów na moje ramiona. Aktualnie w TV leciał Spongebob.
Drzwi od łazienki otworzyły się a ze środka wyleciały kłęby pary, a potem Justin.
Było tu przytulnie i nowocześnie. Cały wystrój opierał się na kolorze białym, a z okna był przepiękny widok.
Ciągle w mojej głowie odtwarzał się obraz tego mężczyzny, a raczej jego uśmiechu. Był przerażający. Co róż na moich odkrytych ramionach pojawia się gęsia skórka, gdy sobie o nim przypomnę.
Makaron plątał mi się między palcami, na co jęknęłam zirytowana.
-Czemu ty go nie łamiesz?- parsknął śmiechem Justin, gdy usiadł po drugiej stronie łóżka, wycierając białym ręcznikiem swoje włosy.
-W całości smakuje lepiej- wzruszyłam ramionami. Zmarszczyłam brwi, gdy w pokoju rozległ się dźwięk dzwonka mojego telefonu.
Zerwałam się na równe nogi, biegnąc w stronę kuchni. Odblokowałam ekran, czytając uważnie treść wiadomości.
Od: Cara.
Mam dla ciebie niespodziankę, suko. Będzie już czekać przed drzwiami jutro rano, więc pospieszcie się gołąbeczki. xx.
Niespodziankę? Ciekawe co już znowu wymyśliła. Odpuściłam sobie pomysł z pytaniem jej co to takiego, bo wiem, że by mnie tylko wyśmiała. Odłożyłam telefon z powrotem na blat i wróciłam do pokoju.
Justin leżał rozłożony na łóżku, śmiejąc się z czegoś co oglądał na swoim telefonie.
-Z czego się śmiejesz?- usiadłam na jego kroczu i oparłam dłonie na jego gołej klatce piersiowej, próbując spojrzeć na ekran, ale mi na to nie pozwolił.
Parsknął jeszcze głośniejszym śmiechem, kręcąc przy tym głową.
-Pokaż mi!- sapnęłam. Wyrwałam telefon z jego dłoni, a kiedy spojrzałam co na nim było pokazane, wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Usuń to.- pisnęłam, zakrywając dłonią oczy. Na zdjęciu byłam ja cała obsypana brokatem z głupią pozą. O ile dobrze pamiętam, był to dzień, w którym się pierwszy raz spotkaliśmy.
-Wyglądasz tu jak jedenastoletnie dziecko.- oblizał dolną wargę. Spojrzał na ekran ponownie, a następnie na mnie- Jezu, jak wyseksiałaś- powiedział poważnym tonem, co spowodowało u mnie kolejną falę śmiechu.
-Co zrobiłam?
-Wyseksiałaś.- poruszył zabawnie brwiami, kładąc dłonie na moich biodrach.
-Nie ma takiego słowa, głupku- uderzyłam go otwartą dłonią w czoło.
-Teraz już jest- wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko.
Zanim wyszłam do kuchni, coś jadłam... Moja zupka chińska!
-Gdzie jest chińska?- nachyliłam się nad nim, umieszczając moje ręce po bokach jego głowy. Zmarszczyłam brwi i czekałam, aż mi odpowie.
-Jaka chińska?- grał głupiego, ale ze mną tak łatwo nie wygra. Jestem pewna, że została tam więcej niż połowa.
-Moja zupka chińska. Gdzie ona jest? Ja nie żartuje, Justin- splunęłam, mrużąc oczy, żeby wyglądać groźniej i na bardziej wkurzoną.
-Zjadłem ją.
-Co zrobiłeś?- pisnęłam.
-Zjadłem ją- powtórzył znudzonym tonem, dodając do tego ziewnięcie.
-Nie wierzę, że to zrobiłeś. Jestem kurewsko głodna...
-Powinnaś mi dziękować! Z tego co wiem, nie możesz się tak odżywiać. To nie zdrowe dla dziecka, więc rusz dupsko i weź sobie jabłko czy coś. Oczywiście przed pójściem, ładnie mi podziękujesz- mruknął, przyciągając mnie do siebie. Złapał w zęby moją dolną wargę, cicho warcząc. Zaśmiałam się i złożyłam soczysty pocałunek na jego malinowych ustach.
-Cara ma jakąś niespodziankę dla mnie- uśmiechnęłam się lekko, głaszcząc palcami jego twarz. Ułożyłam wygodnie moje ciało na jego. Był takie cieplutki, zresztą jak zawsze..
-Wiesz co to?- jego palce rysowały niewidzialne wzorki na moich odkrytych ramionach, a miętowy oddech uderzał o moją twarz.
-Nie mam pojęcia. Kazała nam być jak najszybciej jutro z rana, więc chyba powinniśmy się już położyć spaćku- zagruchałam jak do małego dziecka, robiąc przy tym dzióbek.
-Do rana to ja mam ochotę cię dzisiaj pieprzyć, kochanie- warknął, przyciągając mnie do siebie.
-Grzeczniej, Justin, grzeczniej- wybuchłam śmiechem, trącając palcem jego nos. Cholernie mnie podniecały jego niegrzeczne słówka i uwielbiałam je wręcz. Pisnęłam głośno, gdy szatyn zacisnął palce po moich bokach i przewrócił nas tak, że teraz ja leżałam pod nim. Wpił się brutalnie w moje usta, a jego dłoń powoli schodziła do gumki moich białych spodenek.
~.~
-Justin, wstawaj!- wskoczyłam na jego plecy, gdyż spał na brzuchu, cały zaplątany w kołdrę.
-Jeszcze chwilka, kochanie. Chodź tu do mnie- wymamrotał w poduszkę, zachrypniętym głosem. Przycisnął moją czyściutką twarz- brałam przed chwilą prysznic- do swojego spoconego, brudnego boku.
-Zostaw mnie. Śmierdzisz- jęknęłam, próbując się wyrwać z jego uścisku.
-To zapach pięknego, dłuuuugiego seksu, więc nie wiem o co ci chodzi- uniósł lekko głową, patrząc prosto w moje oczy. Był cholernie blady i zaspany.
-Wiesz, że już powinniśmy być w drodze? Rusz się, Justin.- warknęłam, schodząc z łóżka. Zaczęłam zbierać nasze ciuchy z podłogi, żeby chociaż trochę wyglądało tu normalnie, a nie krzyczało z kilometra "właśnie w tym pokoju był uprawiany najostrzejszy seks stulecia"
Obejrzałam się przez ramię, gdy usłyszałam ponownie ciche pochrapywanie. Okej, dam mu jeszcze pół godziny.
Po godzinnym ogarnianiu tego syfu, wreszcie mogłam chwilę odpocząć. Justin już był w pełni ubrany i ogólnie to już był gotowy do wyjścia.
-Musimy się jeszcze pożegnać z Pattie, Carly, Ryanem..- uśmiechnęłam się szeroko. Spojrzałam w bok i zauważyłam jego zniesmaczoną minę, gdy szukał swoich okularów przeciwsłonecznych.
Oho, więc dzisiaj pan Justin Bieber nie jest w najlepszym humorze.
Po pożegnaniu się ze wszystkimi, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Justin w ogóle się nie odzywał, co mi nie przeszkadzało, co jak co, ale czasami uwielbiam posiedzieć w ciszy.
Kiedy samochód się zatrzymał pod naszym domem, wybiegłam z niego jak poparzona. W głowie miałam tylko jedno.. tą słynną niespodziankę.
Jak tylko spojrzałam przed siebie, stanęłam jak wryta, otwierając szeroko usta.
-Co ty tutaj robisz?
_______________
hej, hej, heeej...
http://ask.fm/blebleblexx < ZAPRASZAM!
miałam coś tu wam ważnego napisać, ale ZAWSZE, Z A W S Z E muszę zapomnieć, jeju...
przepraszam was, że urwałam w takim momencie, ale chciałam, żebyście się głowiły kto może na nią czekać. jakieś propozycje? :)))))))))))))
okej, nie zanudzam. do następnego. kocham xx.